Witam,
Bardzo chciałabym prosić o poradę, ponieważ już nie wiem co mam robić..
Jestem studentką i do pracy w Norwegii przyjeżdżam w okresie wakacyjnym, dlatego moja znajomość spraw związanych z prawem norweskim jest dość znikoma..
Tegoroczny wyjazd obfitował w same niemiłe niespodzianki. Pracuje w okolicach Drammen przy zbiorach owoców i warzyw sezonowo od 4 lat.. Dwukrotnie w tym sezonie miała miejsce sytuacja kiedy to pracodawca zmuszał nas do pracy w burze (ale taką porządną burze, wichure, waliło, błyskało..masakra)
Pierwszym razem miałam małe spięcie z szefową, ponieważ odmówiłam pracy w takich warunkach tłumacząc, że jest to bardzo niebezpieczne i zwyczajnie się boje. Zostałam wyśmiana i zmieszana z błotem..
Kolejnym razem burza złapała nas na polu, najpierw siwy deszcz i burza w oddali. Po raz kolejny zwróciłam się do "prawej ręki" szefowej o zakończenie pracy (zostało 20 min do końca).. Po raz kolejny tłumaczyłam, że to niebezpieczne, że może zabić, byłam przerażona.. A on roześmiał mi się w twarz.. Miałam śmierć przed oczami, ale nie chciałam znów kończyć pracy pierwsza w obawie, że po prostu wylecę.. (a nie ukrywam, że bardzo mi zależało na tej pracy, ponieważ było to moje jedyne źródło dochodu). 15 min po moim bezskutecznym apelu, straciłam przytomność, nie słyszałam nic, nie widziałam nic. Czułam tylko prąd przechodzący przez moje ciało i zobaczyłam, że narzeczony leży na ziemi..dzięki Bogu oboje żyjemy! Nie potrafię opisać co wtedy czułam.. zostaliśmy porażeni. Jeden z pracowników z pola został zwieziony na traktorze (na palecie) Wiem, straszne jest to co mówię. I wtedy zjawiła się nasza szefowa, po fakcie, gdy w grupe ludzi uderzył piorun. Podeszła do mnie i mówi, że ja jednak miałam racje mówiąc, że to niebezpieczne. Nie wytrzymałam, w szoku wydarłam się na nią i na jej zastępce, że to ich wina, że narazili nas na utratę zdrowia. Oczywiście miałam stosowne badania, EKG i mocz ok (posiadam te dokumenty)..
I co się później stało ?? ZOSTAŁAM ZWOLNIONA..
Chyba nie muszę mówić, jak bardzo ucierpiało na tym moje zdrowie psychiczne.. w pochmurną pogodę ja nie funkcjonuję. Mimo, że wyniki badań wyszły ok, to mam powikłania związane z dużym stresem i nie wiem co będzie za kilka lat.. Przecież takie rzeczy mogą wychodzić po latach..
Czy należy mi się odszkodowanie, nie wiem. W tej sytuacji chciałabym chociażby, aby jakaś instytucja się o tym dowiedziała i żeby takie rzeczy nie uchodziły na sucho..!
Kolejną sprawą jest wypadek drogowy. W nasze auto stukną pan lawetą, samochód stał na parkingu. Z pomocą znajomego Norwega spisaliśmy protokół, sprawca się pod tym podpisał, auto poszło pod wycene ok 14 000 nok.. Pieniążki miały zostać wysłane na konto, my musieliśmy pilnie wracać do Polski, dokumenty zostały zgłoszone do firmy ubezpieczeniowej. Wróciliśmy do kraju i cisza, gość nie odbiera tel ani nie odpisuje maili. Zadzwoniłam więc do jego firmy ubezpieczeniowej, przesłałam dokumenty kolejny raz i uzyskałam odpowiedź, że tak zapłacą ale - VAT i - 50% czyli około 5 tys koron. A wycena jest na 14 000.
Nie dość, że zostaliśmy oszukani i na pieniążki czekamy już 4 msc, to jeszcze oferują jakieś połowe rekompensaty.. Dla mnie jest to zwykłe oszustwo.
Jeśli ktoś zechce zapoznać się z moją historią, to będe bardzo wdzięczna za każde słowo dorady i to jak oceniacie tą sprawę. Może warto zgłosić to do adwokata? Czy mógłby ktoś polecić?
Pozdrawiam
Bardzo chciałabym prosić o poradę, ponieważ już nie wiem co mam robić..
Jestem studentką i do pracy w Norwegii przyjeżdżam w okresie wakacyjnym, dlatego moja znajomość spraw związanych z prawem norweskim jest dość znikoma..
Tegoroczny wyjazd obfitował w same niemiłe niespodzianki. Pracuje w okolicach Drammen przy zbiorach owoców i warzyw sezonowo od 4 lat.. Dwukrotnie w tym sezonie miała miejsce sytuacja kiedy to pracodawca zmuszał nas do pracy w burze (ale taką porządną burze, wichure, waliło, błyskało..masakra)
Pierwszym razem miałam małe spięcie z szefową, ponieważ odmówiłam pracy w takich warunkach tłumacząc, że jest to bardzo niebezpieczne i zwyczajnie się boje. Zostałam wyśmiana i zmieszana z błotem..
Kolejnym razem burza złapała nas na polu, najpierw siwy deszcz i burza w oddali. Po raz kolejny zwróciłam się do "prawej ręki" szefowej o zakończenie pracy (zostało 20 min do końca).. Po raz kolejny tłumaczyłam, że to niebezpieczne, że może zabić, byłam przerażona.. A on roześmiał mi się w twarz.. Miałam śmierć przed oczami, ale nie chciałam znów kończyć pracy pierwsza w obawie, że po prostu wylecę.. (a nie ukrywam, że bardzo mi zależało na tej pracy, ponieważ było to moje jedyne źródło dochodu). 15 min po moim bezskutecznym apelu, straciłam przytomność, nie słyszałam nic, nie widziałam nic. Czułam tylko prąd przechodzący przez moje ciało i zobaczyłam, że narzeczony leży na ziemi..dzięki Bogu oboje żyjemy! Nie potrafię opisać co wtedy czułam.. zostaliśmy porażeni. Jeden z pracowników z pola został zwieziony na traktorze (na palecie) Wiem, straszne jest to co mówię. I wtedy zjawiła się nasza szefowa, po fakcie, gdy w grupe ludzi uderzył piorun. Podeszła do mnie i mówi, że ja jednak miałam racje mówiąc, że to niebezpieczne. Nie wytrzymałam, w szoku wydarłam się na nią i na jej zastępce, że to ich wina, że narazili nas na utratę zdrowia. Oczywiście miałam stosowne badania, EKG i mocz ok (posiadam te dokumenty)..
I co się później stało ?? ZOSTAŁAM ZWOLNIONA..
Chyba nie muszę mówić, jak bardzo ucierpiało na tym moje zdrowie psychiczne.. w pochmurną pogodę ja nie funkcjonuję. Mimo, że wyniki badań wyszły ok, to mam powikłania związane z dużym stresem i nie wiem co będzie za kilka lat.. Przecież takie rzeczy mogą wychodzić po latach..
Czy należy mi się odszkodowanie, nie wiem. W tej sytuacji chciałabym chociażby, aby jakaś instytucja się o tym dowiedziała i żeby takie rzeczy nie uchodziły na sucho..!
Kolejną sprawą jest wypadek drogowy. W nasze auto stukną pan lawetą, samochód stał na parkingu. Z pomocą znajomego Norwega spisaliśmy protokół, sprawca się pod tym podpisał, auto poszło pod wycene ok 14 000 nok.. Pieniążki miały zostać wysłane na konto, my musieliśmy pilnie wracać do Polski, dokumenty zostały zgłoszone do firmy ubezpieczeniowej. Wróciliśmy do kraju i cisza, gość nie odbiera tel ani nie odpisuje maili. Zadzwoniłam więc do jego firmy ubezpieczeniowej, przesłałam dokumenty kolejny raz i uzyskałam odpowiedź, że tak zapłacą ale - VAT i - 50% czyli około 5 tys koron. A wycena jest na 14 000.
Nie dość, że zostaliśmy oszukani i na pieniążki czekamy już 4 msc, to jeszcze oferują jakieś połowe rekompensaty.. Dla mnie jest to zwykłe oszustwo.
Jeśli ktoś zechce zapoznać się z moją historią, to będe bardzo wdzięczna za każde słowo dorady i to jak oceniacie tą sprawę. Może warto zgłosić to do adwokata? Czy mógłby ktoś polecić?
Pozdrawiam