Ośrodek pękał w szwach. Miejsca miał dla 1,5 tys. osób, ale samych Polaków żyło tam wówczas ponad 3,4 tys. Austriacy się obawiali, że liczba ta szybko wzrośnie, bo według szacunków austriackiego rządu w Europie Zachodniej przebywało wtedy 100 tys. obywateli PRL. Większość była wprawdzie gastarbeiterami, ale przecież każdy z nich mógł wystąpić o azyl. Spora część wylądowałaby w Traiskirchen. Do Austrii Polacy mogli podróżować bez wiz.
Amerykański korespondent opisywał, że przyjeżdżali rozlatującymi się samochodami albo ekspresem "Chopin" z Warszawy. Większość to młodzi mężczyźni, choć były też rodziny z małymi dziećmi. - Całymi dniami gadają o polityce. Jedni mówią, że do Polski wejdą Sowieci, inni - że nie. Łączy ich to, że nie wierzą, iż w Polsce coś się zmieni - mówi o młodych rodakach starszy uchodźca z Polski.
Jest pierwszy tydzień stycznia 1982 r., miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego. - Mamy już dostatecznie dużo mąki, cukru i ryżu. Niech Amerykanie wezmą uchodźców! - oburza się austriacki kanclerz Bruno Kreisky. Wściekłość kanclerza skupia się na Amerykanach. Prezydent Ronald Reagan w prezencie świątecznym przesłał koczującym w Austrii Polakom paczki z żywnością. Ale wziąć ich do USA nie chciał. A w Austrii sytuacja była fatalna.
Przed 13 grudnia z Polski do Austrii przybywało 150 osób dziennie. Później polskie granice zamknięto, ale liczba Polaków, którzy wystąpili o azyl, i tak dobiła do 30 tys. Kolejne 30 tys. przebywało w kraju jako turyści. W Traiskirchen nie dało się już nikogo upchnąć, rząd musiał wynająć pokoje w 600 hotelach i schroniskach. Za nocleg i wyżywienie Polaka właściciele dostawali 11 dol. dziennie. Uchodźca dostawał 16 dol. kieszonkowego miesięcznie. Całość kosztowała austriacki rząd 53 mln dol. (odpowiednik dzisiejszych 130 mln dol.).
Cały tekst: wyborcza.pl/1,75477,18712752,polski-czysciec.html#ixzz3lXpQbxaZ
Amerykański korespondent opisywał, że przyjeżdżali rozlatującymi się samochodami albo ekspresem "Chopin" z Warszawy. Większość to młodzi mężczyźni, choć były też rodziny z małymi dziećmi. - Całymi dniami gadają o polityce. Jedni mówią, że do Polski wejdą Sowieci, inni - że nie. Łączy ich to, że nie wierzą, iż w Polsce coś się zmieni - mówi o młodych rodakach starszy uchodźca z Polski.
Jest pierwszy tydzień stycznia 1982 r., miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego. - Mamy już dostatecznie dużo mąki, cukru i ryżu. Niech Amerykanie wezmą uchodźców! - oburza się austriacki kanclerz Bruno Kreisky. Wściekłość kanclerza skupia się na Amerykanach. Prezydent Ronald Reagan w prezencie świątecznym przesłał koczującym w Austrii Polakom paczki z żywnością. Ale wziąć ich do USA nie chciał. A w Austrii sytuacja była fatalna.
Przed 13 grudnia z Polski do Austrii przybywało 150 osób dziennie. Później polskie granice zamknięto, ale liczba Polaków, którzy wystąpili o azyl, i tak dobiła do 30 tys. Kolejne 30 tys. przebywało w kraju jako turyści. W Traiskirchen nie dało się już nikogo upchnąć, rząd musiał wynająć pokoje w 600 hotelach i schroniskach. Za nocleg i wyżywienie Polaka właściciele dostawali 11 dol. dziennie. Uchodźca dostawał 16 dol. kieszonkowego miesięcznie. Całość kosztowała austriacki rząd 53 mln dol. (odpowiednik dzisiejszych 130 mln dol.).
Cały tekst: wyborcza.pl/1,75477,18712752,polski-czysciec.html#ixzz3lXpQbxaZ
