Rzecz wydarzyła się w czerwcu 1944 r., na okupowanej przez Niemców Wileńszczyźnie. Litewska policja na niemieckim żołdzie dokonała egzekucji 39 Polaków w Glinciszkach i Podbrzeziu. Akcja była okrutna - na liście ofiar figuruje m.in. ośmioro dzieci w wieku od 3 do 14 lat, dwie ciężarne kobiety, a także 84-letni staruszek. Po pierwszej salwie Litwinów maleńka, zaledwie trzyletnia Terenia Bałandówna wyczołgała się spod stosu ciał. Oprawcy natychmiast dobili ją strzałem w głowę...
Na miejsce zbrodni przybyli wkrótce partyzanci Armii Krajowej pod wodzą majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". Widok zastrzelonych kobiet i dzieci był trudny do zniesienia, nawet dla zaprawionych w bojach weteranów. Major Szendzielarz, bez porozumienia z dowództwem, podjął decyzję o przeprowadzeniu odwetu. Polacy ruszyli przeciwko litewskiej wsi Dubinki. Wieść o samowolnej akcji szybko dotarła do komendanta Okręgu Wileńskiego AK, ppłka Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka". Ten natychmiast interweniował, wydając rozkaz przerwania działań.
Niestety, goniec z rozkazem nie dotarł na czas. "Łupaszkowcy" zdobyli Dubinki, likwidując tamtejszy posterunek policji. Następnie wywlekli z domów i rozstrzelali kilka litewskich rodzin. Polska akcja odwetowa pochłonęła 27 ofiar. Znowu wśród zabitych znalazły się kobiety i dzieci, wśród nich również polscy mieszkańcy Dubinek - pani Anna Górska oraz jej czteroletni syn. Najmłodsza ofiara polskiego odwetu - Rimuk Rymkiewicz - miał zaledwie dwa miesiące.
Czyn "Łupaszki" był bezprecedensowy w dziejach wileńskiej Armii Krajowej i polsko-litewskiego konfliktu, i dlatego trudno go porównywać z ogromem zbrodni popełnionych przez szowinistów litewskich (w samych tylko Ponarach litewscy ochotnicy z Ypatingas Burys rozstrzelali co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi). Dało się słyszeć opinie, że polski odwet w Dubinkach przyniósł jakieś dobro, gdyż w jego efekcie Litwini zaniechali akcji wymierzonych w polską ludność. Poza tym, argumentowano, któż z nas ma pewność, jak zachowałby się, gdyby na własne oczy ujrzał to, co "łupaszkowcy" zobaczyli w Glinciszkach.?
Jednak nie udawajmy, że rozstrzelanie 2-miesiecznego niemowlęcia, takoż 3-, 4-letnich dzieci to czyn chwalebny. Strach matki, wywleczonej z chałupy z maleńkim dzieckiem, i rozwalonej pod płotem w Dubinkach był taki sam, jak tej z Glinciszek. Atak na Dubinki był złamaniem rozkazu komendanta "Wilka" z 12 kwietnia 1944 r., kategorycznie zabraniającego represji wobec cywilów ("Ludność cywilna bez różnicy narodowości i wyznania [Polak, Litwin, Białorusin, Żyd, katolik, prawosławny] musi być traktowana jednakowo i sprawiedliwie. Żadne nadużycia w stosunku do ludności cywilnej nie mogą mieć miejsca. Ich życie i mienie musi być ochraniane przez AK. [...] Jeniec musi być traktowany należycie w myśl przepisów prawa międzynarodowego. Wróg ranny musi być opatrzony i pozostawiony na opiece ludności miejscowej. Żołnierz polski, który źle obchodzi się z jeńcem lub rannym wrogiem, będzie karany do kary śmierci włącznie.[...]" ).
Ostro ocenili majora "Łupaszkę" towarzysze broni. Bez ogródek nazwali jego czyn "zbiorowym mordem" i "zbrodnią, która splamiła honor Armii Krajowej".