Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

kiedys - Norwegia

Czytali temat:
(324 niezalogowanych)
243 Posty

(Grubas)
Stały Bywalec
Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się
zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny.
Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami.
My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi.
W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy.
Wspominany z nostalgią lata 80.
Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się
na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź,
matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu
szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się
pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy).
Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny
pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.
Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad.
Ojciec postawił mu piwo.
Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą. Ojciec
twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.
Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał
chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni
maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.
Nie chodziliśmy do pywatnego przedszkola.
Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju.
Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.
Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.
Z chorobami sezonowymi walczyła babcia.
Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna.
Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody,
na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk,
zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.
Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.
Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę.
Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie
go w obowiązkach wychowawczych.
Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo - jak zwykle.
Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na Milicję, żeby zakablować rodziców.
Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy.
Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną,
a Milicja zajmowała się sprawami dorosłych.
Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice
trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.
Pies łaził z nami - bez smyczy i kagańca.
Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi.
Raz uwiązaliśmy psa na "sznurku od presy" i poszliśmy z nim na
spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na
sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.
Mogliśmy dotykać inne zwierząta.
Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.
Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru,
Każdy dzieciak to wiedział.
Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską.
Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać,
mówić Dzień dobry i nosić za nią zakupy.
Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień dobry.
A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień dobry wymusić.
Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką.
Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.
Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.
Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą
stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.
Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza
gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.
Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków.
Czasami próbowaliśmy to jeść.
Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności.
Nikt nam nie liczył kalorii.
Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze
strugi. Nikt nie umarł.
Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami.
Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.
Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą.
Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem.
Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie
same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.
Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi
przechodnie i koledzy ze starszej klasy.
Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy
skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód.
Niektórzy wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów.
Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.
Dziękujemy rodzicom za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas „dobrze” wychować.
To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Zgłoś wpis
Oceń wpis:  
Odpowiedz   Cytuj
3272 Posty
Jon Doe
(Joseph)
Maniak
ehh kiedyś to i nostalgia była inna......
Zgłoś wpis
Oceń wpis:  
Odpowiedz   Cytuj
3026 Postów
Eliza K
(Elise)
Maniak
Tak, intenetu nie bylo, dzieki czemu nie wiedziales ze drugi sasiad to pedofil. I w ogole nikt nie wiedzial, ze takie osoby istnieja, dzieki czemu mozna bylo zyc spokojnie i nie bac sie o swoje dzieci.
Zgłoś wpis
Oceń wpis:  
Odpowiedz   Cytuj
243 Posty

(Grubas)
Stały Bywalec
Elise napisał:
Tak, intenetu nie bylo, dzieki czemu nie wiedziales ze drugi sasiad to pedofil. I w ogole nikt nie wiedzial, ze takie osoby istnieja, dzieki czemu mozna bylo zyc spokojnie i nie bac sie o swoje dzieci.

Wychowanie nie sprowadza sie do drzenia o ty czy ktos zgwalci nam dziecko. To bardzo wazne ale chodzi o szerszy aspekt. Mysle, ze dalismy sie zwariowac. Prywatne przedszkola, jezyki( mandarynski w przedszkoli sic! ) Ja zylem wlasnie tak( choc nie jestem autorem) Moje dzieciaki jak powyzej.
Smutne.
Zgłoś wpis
Oceń wpis:  
Odpowiedz   Cytuj
3026 Postów
Eliza K
(Elise)
Maniak
To tak jak dawniej z psami. Moj pies (dawniej, w Polsce) sam na dwor wyszedl i sam przyszedl. Kto wchodzil do klatki bloku to psa wypuscil lub wpuscil. Jakos czlowiek nie myslal, ze zwierzakowi cos sie stanie, albo ze kogos pogryzie, albo, ze pogryzie sie z innymi psami. Wszystkie psy ganialy same kolo bloku, i te duze, i te male, i jakos problemow nie bylo.

Teraz wszystkie psy na smyczy, a problemow jakie wymienilam wyzej jest od groma. Co pojde na space, to zawsze spotkam kogos z psem co nie moze chodzic luzem bo agresywny.

Nie dalej jak 2 tygodnie temu spokalam kobiete z dwoma psami uwazanymi do jej pasa, co ciagnely ja lezaca na plecach na ziemi tak z 50m (innego psa zobaczyly). Widok byl komiczny, nie powiem, ale nie chcialaby byc wlacicielem tego drugiego psa.
Zgłoś wpis
Oceń wpis:  
Odpowiedz   Cytuj
243 Posty

(Grubas)
Stały Bywalec
Elise napisał:
To tak jak dawniej z psami. Moj pies (dawniej, w Polsce) sam na dwor wyszedl i sam przyszedl. Kto wchodzil do klatki bloku to psa wypuscil lub wpuscil. Jakos czlowiek nie myslal, ze zwierzakowi cos sie stanie, albo ze kogos pogryzie, albo, ze pogryzie sie z innymi psami. Wszystkie psy ganialy same kolo bloku, i te duze, i te male, i jakos problemow nie bylo.

Teraz wszystkie psy na smyczy, a problemow jakie wymienilam wyzej jest od groma. Co pojde na space, to zawsze spotkam kogos z psem co nie moze chodzic luzem bo agresywny.

Nie dalej jak 2 tygodnie temu spokalam kobiete z dwoma psami uwazanymi do jej pasa, co ciagnely ja lezaca na plecach na ziemi tak z 50m (innego psa zobaczyly). Widok byl komiczny, nie powiem, ale nie chcialaby byc wlacicielem tego drugiego psa.


U nas na osiedlu psy bezpanskie byly nasze i nikomu do glowy nie przyszlo, zebu je krzywdzic. W zimie spaly na klatkach bo domofonow nie bylo - nikt ich nie potrzebowal. Znalem wszystkich sasiadow na klatce i moglem wszedzie wpasc na obiad to samo z dziecmi innych. Reszta jak w temacie.
Zgłoś wpis
Oceń wpis:  
Odpowiedz   Cytuj
1557 Postów
Gct Kowalska
(Gct)
Maniak
Patologia tez wtedy byla, tylko nikt glosno o tym nie mowil, bo to byl wstyd. Zadna dziewczyna nie smiala powiedziec rodzicom, ze kolega taty wkladal jej rece pod spodnice, albo ze matka kolegi proponowala, aby sprawidzic czy ma jedrne piersi.
Nikt sie nie skarzyl, ze starszy kolega, ktory mial byc opiekunem, kazal mlodszym dziewczynkom zdejmowac majtki i pokazywac co tam maja.
Znam to z mojego "podworka". Na szczescie dla mnie, moj instynkt samozachowaawczy nigdy nie pozwolil mi usiasc "wujkowi" na kolanach, babcia tez mnie przed tym przestrzegala ( mowila ze dziewczynki nie moga siadac na kolana panom, bo aniolki sie gniewaja, dziewczynkom tez nie bylo wolno gwizdac heheh), wiec wyglada na to, ze wszyscy "wiedzieli" co sie dzieje.

Teraz dziewczynki 12, 13 letnie oferuja seks oralny za pare dzinsow. Nie wiadomo czy sie pogorszylo czy polepszylo? Teraz patologa jest glosna....
Zgłoś wpis
Oceń wpis:  
Odpowiedz   Cytuj
17146 Postów

(jasta102)
Maniak
Hilton napisał:
.

Teraz dziewczynki 12, 13 letnie oferuja seks oralny za pare dzinsow. Nie wiadomo czy sie pogorszylo czy polepszylo?

chcieliśta kapitalizmu
to mata
kiedyś bawiły się w doktora za darmo
Zgłoś wpis
Oceń wpis:  
Odpowiedz   Cytuj


Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok