Dziś czytałem artykuł o światowej klasy naukowcach z Ukrainy, o tym jak polska chce by się u nas zadomowili i by skorzystać z ich potencjału. Gdyby trafili do Norwegii to co najwyżej mogli by jeździć taksówka czy sprzątać. Chyba z dziesięć lat temu słuchałem audycji w radio, w której żartowano z tego ze w Oslo jest wielu taksówkarzy magistrów, oczywiście imigrantów. Każdy w miarę rozsądny naród rozumie ile kosztuje wykształcenie człowieka i jaka to oszczędność jeśli ktoś zdolny przyjedzie do takiego kraju. Norwegia to nie USA gdzie można zrobić wielką karierę, to kraj dla ludzi bez większych ambicji. Myślałem ze skoro poprzedni rząd swoimi decyzjami uderzył w imigrantów zarobkowych to miał w tym jakiś cel, a była to po prostu czysta głupota. Dziś pracy jest mnóstwo, mimo podnoszenia stawek, stawki podnosi się również dlatego bo ceny materiałów rosną, ale wolnych fachowców mogących sprostać obecnym wymaganiom norweskiego rynku brak. Ostatnio jak byłem w pl to słyszałem ze na dobrego fachowca czeka się miesiącami i to na prowincji, a co mówić w Warszawie, nic dziwnego ze ludzie wyjeżdżają.