Ludzie to sie groszami za pensje zadowalaja ponizej stawki startowej. Takiej na zachete na poczatek kariery i marszu szczurow bo o wyscigu trudno mowic w Norwegii.
Lecz wracajac do tematu to jesli ktos chce nieplacic engangsavgiftu poprostu przywozi z Niemiec samochod do Norwegii i placi 25 % MVA (odlicza w Niemczech 19 % ). Potem moze albo wykupic tablice jednorazowe za 270 NOK (o ile stawka ostatnio nie poszla w gore) za dzien z biltilsynet i jezdzic kiedy potrzebuje (engangsavgift na pozadny samochod nawet uzywany moze byc rzedu od 500 000 NOK do ponad 1 mln NOK).
Lub moze tez uzyc "inakszego" sposobu ktory nie jest zalecany poniewaz znajduje sie na granicy tego co legalne a tego co juz nie. Lecz zwalczajac socjalizm przynajmniej moralnie napewno jest to poprawne. Wiec wyglada to tak: Ktos zaklada sobie enkeltmannsforetak lub tez najlepiej AS (bo w koncu za aksjeselskap nieodpowiada sie osobistym majatkiem) i wpisac iz firma zamierza trudnic sie importem samochodow oraz handlem lub np. zlomowaniem samochodow (skraphandler) i dlatego potrzebne sa stale årsprøvekjennemerker ktore kosztuja lub kosztowaly kiedys NA ROK 10 000 NOK.
Oczywiscie jak wiadomo zawsze musi byc wypelniony "engangsseddel" na uzytkowanie samochodu w celu np. "testowania po przeprowadzonej naprawie". I oczywiscie samochod taki mozna wykorzystywac w dzialnosci firmy czy tez do testow dla klienta etc. I w przypadku doczepienia sie tollvesen do uzytkowania niby nie w ramach firmy moga probowac kogos wrobic w zaplacenie socjalista engangsavgiftu oraz straffeavgiftu ktory moze wyniesc drugie tyle co engangsavgift. Lecz podobno najstarsi norskowie (poza przypadkiem ewidentnego naduzycia) nieslyszeli aby to bylo czesto praktykowane. Pozatym AS daje pewna ochrone (lecz samochod przepada razem z bankructwem AS).
Wiec tak czy inaczej do kazdego nalezy ocena tego czy zamierza samochod na czerwonych tablicach uzytkowac legalnie.... Powyzsze to tylko informacje na temat zasad prawnych.
Najpewniejszym sposobem jest kupic sobie 30 letniego veterana do jazdy po Norwegii (najlepiej z silnikiem 6 litrow lub wiekszym aby pseudoekologa i socjalista duzo NoX i CO2 pozostawial). A w Polsce zakup prawdziwego pojazdu za normalna cene. W koncu jak norskowi ktos pokaze samochod to ten majac gorszy zacznie hytte albo lodke pokazywac, a w Polskim miasteczku samochod moze robic odpowiednie wrazenie
Wiec "robta jak chceta, ale najpierw pomyslta"