gama28 napisał:
yzia napisał:
Gama czytam właśnie twoje Irvinga, coś mi to przypomina ale nie wiem do końca co.może Whartona troche, tylko jakby cięższe.
Irving- czasem jest lżejszy, czasem cięższy. Rzeczywiście trochę przypomina Whartona. Amerykańscy pisarze mają jakąś taką lekkość pióra niezależnie od tematu. Tak samo Elisabeth Gilbert "Jedz, módl się i kochaj". Na pierwszych stronach pisze o załamaniu w swoim życiu, rozwodzie, morzu łez, ale pisze to tak lekko, jak jakąś komedię. Fajnie się to czyta!
oni się chyba potrafią zdystansować do wszystkiego.lekko traktują życie.może to i dobrze.A ta kobieta może przeszła terapie i teraz umie mówić bez problemów.ale to chyba jest cecha amerykanów.
yzia napisał:
Gama czytam właśnie twoje Irvinga, coś mi to przypomina ale nie wiem do końca co.może Whartona troche, tylko jakby cięższe.
Irving- czasem jest lżejszy, czasem cięższy. Rzeczywiście trochę przypomina Whartona. Amerykańscy pisarze mają jakąś taką lekkość pióra niezależnie od tematu. Tak samo Elisabeth Gilbert "Jedz, módl się i kochaj". Na pierwszych stronach pisze o załamaniu w swoim życiu, rozwodzie, morzu łez, ale pisze to tak lekko, jak jakąś komedię. Fajnie się to czyta!
oni się chyba potrafią zdystansować do wszystkiego.lekko traktują życie.może to i dobrze.A ta kobieta może przeszła terapie i teraz umie mówić bez problemów.ale to chyba jest cecha amerykanów.