Witam wszystkich 
Niestety nie znam języków natomiast bardzo potrzebuję pracy.
Może to być sprzatanie,może jakaś linia produkcyjna...coś od czego mogłabym zacząć bez znajomości języka. Jestem zarejestrowana w Nav'ie-niestety urzędniczka nie pozostawiła mi żadnych złódzeń-znajomość języka to podstawa.Co dzień przeglądam ogłoszenia,piszę do potencjalnych pracodawców,ale bezskutecznie... Mieszkam w Bergen z rodziną tzn z córką,która jakoś zaaklimatyzowała się w nowym środowisku,chodzi do szkoły. I z mężem ,który miał więcej szczęscia niż ja i pracuje.
Zdaję sobię sprawę z tego,że nie jestem jedyną osobą w takiej sytuacji i pewnie pierwsza myśl jaka Wam byc może zaświta to coś w stylu : "nie znasz języka to po co tu przyjechałaś, wracaj do kraju!"
Przyznaję,że nie przygotowałam się,ale nie planowałam wypadu za granicę,zmusiała mnie do tego sytuacja finansowa. Skorzystałam z tego,że mój mąż się tu zaczepił naiwnie myśląc,że może jakoś gdzieś mnie wkręci...niestety. Ciężko mi wybrnąć samej z tej sytuacji,na kurs językowy póki co nas nie stać,niechciałabym sie poddawać,bo gdzieś tam w głębi duszy wierzę,że zła passa sie odwróci,że może w końcu los się do nas uśmiechnie,odbijemy się od dna,a naszej córce przyszłość będzie się tu rysowała nieco barwniej niż w Polsce.
Postanowiłam napisać do Was drodzy Forumowicze w nadziei,że może jest ktoś kto zaczynał tak jak ja i jemu też ktoś pomógł...

Niestety nie znam języków natomiast bardzo potrzebuję pracy.
Może to być sprzatanie,może jakaś linia produkcyjna...coś od czego mogłabym zacząć bez znajomości języka. Jestem zarejestrowana w Nav'ie-niestety urzędniczka nie pozostawiła mi żadnych złódzeń-znajomość języka to podstawa.Co dzień przeglądam ogłoszenia,piszę do potencjalnych pracodawców,ale bezskutecznie... Mieszkam w Bergen z rodziną tzn z córką,która jakoś zaaklimatyzowała się w nowym środowisku,chodzi do szkoły. I z mężem ,który miał więcej szczęscia niż ja i pracuje.
Zdaję sobię sprawę z tego,że nie jestem jedyną osobą w takiej sytuacji i pewnie pierwsza myśl jaka Wam byc może zaświta to coś w stylu : "nie znasz języka to po co tu przyjechałaś, wracaj do kraju!"
Przyznaję,że nie przygotowałam się,ale nie planowałam wypadu za granicę,zmusiała mnie do tego sytuacja finansowa. Skorzystałam z tego,że mój mąż się tu zaczepił naiwnie myśląc,że może jakoś gdzieś mnie wkręci...niestety. Ciężko mi wybrnąć samej z tej sytuacji,na kurs językowy póki co nas nie stać,niechciałabym sie poddawać,bo gdzieś tam w głębi duszy wierzę,że zła passa sie odwróci,że może w końcu los się do nas uśmiechnie,odbijemy się od dna,a naszej córce przyszłość będzie się tu rysowała nieco barwniej niż w Polsce.
Postanowiłam napisać do Was drodzy Forumowicze w nadziei,że może jest ktoś kto zaczynał tak jak ja i jemu też ktoś pomógł...