Brak sukcesu w poszukiwaniach, niemiłe wizyty w urzędzie pracy, jak również docinki pracowników NAV o tym, że granice są otwarte i najlepiej by było, gdyby stąd wyjechał, a nie żył z pieniędzy norweskich podatników spowodowały, że Tomek się załamał.
- Niby mam silny charakter, ale tego było za dużo. I dokładając wiecznie padający deszcz nabawiłem się depresji - z trudem wspomina ostatnie trzy miesiące. Jak tylko stawał na nogi, znów ruszał w miasto. I znów nic. - Mam już swoje lata i bagaż doświadczeń. Potrzebuję pracy, a nie zabawy w pracę. Może to, że stawiałem swoje warunki, a przynajmniej mówiłem o swoich oczekiwaniach powodowało takie, a nie inne reakcje pracodawców - dodaje.


Czytaj więcej na praca.interia.pl/praca-za-granica/news-w...;utm_campaign=chrome

W norweskim raju praca wciąż czeka na Polaków Kliknij i zobacz więcej. praca.interia.pl