Warto zwrócić uwagę na pierwszy człon – „KI”. „KI”, a nie „AI”, norweskie kunstig intelligens, a nie angielskie „artificial intelligence”.
stock.adobe.com/licencja standardowa
„KI-generert”, czyli „wygenerowane przez sztuczną inteligencję” zostało tegorocznym słowem roku. Språkrådet, Rada Języka Norweskiego, wybiera je od szesnastu lat. Przyjrzenie się tegorocznym finalistom gwarantuje ekspresową podróż przez kluczowe wydarzenia ostatnich dwunastu miesięcy. Pamięć pobudzi także przywołanie słów roku z poprzednich lat.
Språkrådet (Rada Języka Norweskiego) – gremium złożone przede wszystkim z językoznawców, ale też dziennikarzy czy tłumaczy – to organizacja sprawująca pieczę nad językiem norweskim. Promuje wiedzę o nim, udziela porad dotyczących poprawnego używania go (w tym dba, by organy państwowe komunikowały się z obywatelami w sposób możliwie prosty i zrozumiały), a także uważnie przygląda się jego rozwojowi. Efektem tego jest właśnie wybieranie – począwszy od roku 2008 – słowa roku. Tym ostatnim zadaniem Språkrådet zajmuje się we współpracy z profesorem Gisle Andersenem z Norges Handelshøyskole, czyli Norweską Wyższą Szkołą Ekonomii.
Odpowiednie dać rzeczy słowo
Słowem roku może zostać neologizm, ale i wyraz istniejący wcześniej, który w danym roku odbił się szerokim echem. Przez to wybór słowa roku to wydarzenie o charakterze przede wszystkim społecznym, a nie językoznawczym. To podsumowanie najważniejszych wydarzeń. Patrząc na listy wyróżnionych słów, można szybko uzyskać przegląd spraw istotnych w mijającym roku dla norweskiej wspólnoty językowej. Nowe słowa wyszukuje się w gazetach komputerowo, ale propozycje słów roku może wysłać każdy użytkownik języka norweskiego przez formularz dostępny na stronie Språkrådet.
2023 – rok pod znakiem sztucznej inteligencji
W tym roku wygrało sformułowanie „KI-generert”, czyli „wygenerowany przez sztuczną inteligencję”. Bez wątpienia sztuczna inteligencja, zwłaszcza czat GPT, zawojowała w tym roku opinię publiczną. Przypadek „KI-generert” jest jednak także interesujący pod kątem językowym. Warto zwrócić uwagę na pierwszy człon – „KI”. „KI”, a nie „AI”, norweskie kunstig intelligens, a nie angielskie „artificial intelligence”. W norweskim ta pierwsza forma cieszy się większą popularnością, podczas gdy w pozostałych językach skandynawskich dominuje skrót „AI”.
Jednym z działań Språkrådet jest promowanie i proponowanie rodzimych wyrażeń mogących zastąpić anglicyzmy. To efekt troski o to, by język norweski był możliwie uniwersalny, by mógł opisywać wszystko, co ważne, nadążać za rozwojem rzeczywistości. W tym przypadku się to udało. Przynajmniej na razie wydaje się, że skrót „KI” i „KI-generert” mają się dobrze. Znalezienie się w gronie słów roku nie jest jednak świadectwem ani gwarancją zakorzenienia w języku. Nie wiadomo, czy te wyrazy trafią do słowników języka norweskiego, czy zdążą zniknąć, bo będą tylko mniej lub bardziej kreatywną językową nowinką, która wypadnie z użycia i zostanie zapomniana.
Co poza tym w starym roku? Wiatraki z Fosen i cenzurowanie Roalda Dahla
Z jakimi słowami wygrało w tym roku „KI-generert”? Wśród konkurentów znajdziemy między innymi „demenskor”. Odnosi się do chórów, w którym śpiewają seniorzy cierpiący na demencję. Takie chóry istnieją od ponad dekady, ale zostały spopularyzowane dopiero niedawno, za sprawą dokumentalnego programu telewizyjnego NRK „Demenskoret”.
Kolejne słowo z tegorocznego zestawienia to „grønn kolonialisme” (zielony kolonializm). Tym hasłem posługiwała się między innymi Greta Thunberg, komentując sprawę elektrowni wiatrowych w Fosen, gdzie budowa wiatraków złamała prawa Saamów do pielęgnowania ich kulturowej praktyki, jaką jest wypas reniferów. „Grønn kolonialisme” to zdecydowanie negatywnie nacechowane wyrażenie. Ma opisywać zjawisko udawania troski o planetę, by pod płaszczykiem ekologii niszczyć cenne obszary przyrodnicze, łamiąc zarazem prawa ludności rdzennej.
W tym roku wygrało sformułowanie „KI-generert”, czyli „wygenerowany przez sztuczną inteligencję”.pxhere.com/public domain
Wśród tegorocznych finalistów znalazło się też między innymi „sensitivitetsleser”. W polszczyźnie używamy angielskiego terminu „sensitivity reader”, raczej nie spolszczamy, ale gdyby to zrobić, byłby to „wrażliwy czytelnik/ czytelnik zajmujący się wrażliwością”. W tym zjawisku chodzi o zatrudniane przez wydawnictwa lub wytwórnie filmowe osób wywodzących się z różnych – seksualnych, etnicznych, religijnych – mniejszości. Ich zadaniem jest przeanalizowanie przeznaczonego do publikacji tekstu kultury pod kątem obecności w nim krzywdzących stereotypów, które następnie często zostają wyeliminowane.
Takim zabiegom poddaje się treści nowo tworzone, ale również dużo starsze, należące do klasyki, kanonu. Kanonu być może właśnie odchodzącego w przeszłość... Niektórzy nazwą działania „wrażliwych czytelników” przeciwdziałaniem dyskryminacji, inni – cenzurą. O tym zjawisku zrobiło się w tym roku w Norwegii głośno za sprawą zmian wprowadzanych w anglojęzycznych wydaniach książek dla dzieci autorstwa Roalda Dahla, brytyjskiego pisarza pochodzenia norweskiego. Po krótkim wahaniu norweskie wydawnictwo Gyldendal postanowiło nie iść śladami zmian w oryginale i nie eliminować z tłumaczeń na norweski słów takich jak „gruby” czy „szalony”.
Koronawirus, świńska grypa, kryzys finansowy… Przeżyjmy to jeszcze raz?
A jakie słowa zostawały słowami roku w poprzednich latach? Zapraszamy do wehikułu czasu! W 2022 roku wybrano „krympflasjon”, czyli wyraz powstały z połączenia rzeczownika „en inflasjon” (inflacja) oraz czasownika „å krympe” (kurczyć się). Neologizm dokumentuje praktyki obecne w handlu w czasach drożyzny. Polegają na sprytnym kamuflowaniu inflacji poprzez zmniejszenia rozmiaru towaru przy zachowaniu lub nieznacznym podwyższaniu jego ceny. Marketingowcy liczą na to, że niewielka zmiana wagi produktu opakowanego w bliźniaczo podobne do dotychczasowego opakowanie przejdzie wśród klientów niezauważona.
W 2021 postawiono na „sportsvaske”. To słowo, złożenie rzeczownika „en sport” i czasownika „å vaske” zrobiło karierę, gdy zauważono, że tak jak wiele firm stosuje greenwashing, czyli próbuje ocieplać swój wizerunek pozorną troską o ekologię, tak niektóre kraje łamiące prawa człowieka usiłują podrasować swój image sponsoringiem sportowym, na przykład organizowaniem dużych zawodów. Zdarzyło się to choćby w zeszłym roku, gdy mistrzostwa świata w piłce nożnej odbyły się w Katarze. Z przykładów historycznych warto wymienić rok 1936 i igrzyska olimpijskie w nazistowskich Niemczech. Sportwashing to więc, obok greenwashingu, kolejna forma whitewashingu, czyli wybielania.
W 2020 królowało z kolei „koronaen” – słowo odnoszące się do pandemii koronawirusa – z powodów oczywistych i pamiętanych przez nas wszystkich na tyle dobrze, że nie trzeba tego przypominać...
W 2011 słowem roku zostało „rosetog”.flickr.com/ Aktiv I Oslo.no/https://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/2.0/
W 2017 słowem roku były „falske nyheter” czyli fake newsy, w 2009 „svineinfluensa” (świńska grypa), a w 2008 „finanskrise” (kryzys finansowy). Często więc plebiscyt na norweskie słowo roku odzwierciedlał kwestie globalne, a nie specyficznie norweskie. Od tej reguły są jednak wyjątki, na przykład w 2011 słowem roku zostało „rosetog”. „Pochód różany” brzmi nawet uroczo, niestety wyraz ten upamiętniał dojmująco smutny moment w historii najnowszej. Opisywał zgromadzenia Norwegów trzymających w uniesionych dłoniach róże podczas manifestowania żałoby i solidarności po zamachu Breivika.
Nie samym nieszczęściem żyje człowiek
Jak widać, słowo roku to często odbicie zjawisk negatywnych, ważnych i trudnych do rozwiązania problemów. Czytając te rankingi, łatwo popaść w pesymizm. Ale tu, w reakcji na stres, z pomocą przychodzi rok 2013 i „sakte-tv” (wolna telewizja, telewizja w wolnym tempie). Tu Norwegowie wykazali się językową kreatywnością, by opisać zjawisko popularności transmisji telewizyjnych takich jak „Bergensbanen minut for minutt” (Kolej bergeńska minuta po minucie), „Hurtigruten minutt for minutt” (Hurtigruten minuta po minucie), „Nasjonal strikkenatt” (Narodowa Noc Robienia na Drutach) czy „Nasjonal vedmorgen” (Narodowy Poranek z Drewnem).
Analitycy wiązali tę popularność między innymi z potrzebą redukowania stresu. Wspólnota narodowa mogła wyciszyć się, kultywując zarazem to, co specyficznie norweskie. O ile pierwsze dwa programy – oglądanie długich, malowniczych tras pociągu podążającego do Bergen czy promu płynącego wzdłuż wybrzeży zachodniej Norwegii – można jakoś zrozumieć, o tyle trudniej pojąć chęć śledzenia ponadośmioipółgodzinnej audycji o robieniu na drutach (rozpoczynającej się sceną ostrzyżenia owcy na wizji) czy dwugodzinnego ujęcia szczap płonących w kominku.
Źródła:Språkrådet, Motvind.org, NRK