Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Jeszcze przez:

6
DNI

Zleć rozliczenie podatku 10% TANIEJ!

Zleć rozliczenie

Aktualności

Skandal w Skandynawii. Norweska polityczka oskarżona o bycie „fałszywą Saamką”

Martyna Engeset-Pograniczna

14 listopada 2024 14:10

Udostępnij
na Facebooku
Skandal w Skandynawii. Norweska polityczka oskarżona o bycie „fałszywą Saamką”

Na zdjęciu: Sandra Borch, deputowana do Stortingu; była minister rolnictwa i żywności oraz szkolnictwa wyższego. Fot. Ragne B. Lysaker, Senterpartiet, CC BY 4.0, via Wikimedia Commons

Zwykle wyważone norweskie media publiczne zdecydowały się na mocne słowa. Nazwały jedną z posłanek „fałszywą Saamką”. W tle wewnątrzsaamskie i norwesko-saamskie napięcia o renifery i wiatraki.
„Fałszywa Saamka” – takim epitetem NRK określiło w jednym z artykułów polityczkę Sandrę Borch z koalicyjnej Partii Centrum. Następnie Borch, która poczuła się niesłusznie zaatakowana (inaczej niż kilka miesięcy temu, gdy oskarżono ją o plagiat w pracy magisterskiej, w wyniku czego ustąpiła ze stanowiska ministra szkolnictwa wyższego i zdecydowała się napisać nową pracę dyplomową), wzięła udział w programie telewizyjnym „Debatten”.

Rozmówcy byli do siebie nastawieni bardzo konfrontacyjnie, padały między innymi słowa: „to pani zrobiła z tego walkę między panią a NRK, bo odmówiła pani udzielenia odpowiedzi” (faktycznie Borch początkowo nie zgodziła się na wywiad, ale wysłała swoje stanowisko mailem), „szefowa NRK nie ma odwagi stanąć ze mną do debaty w swoim własnym kanale telewizyjnym”.

Sametingets valgmanntall – wyborczy rejestr Saamów

W 2013 roku Borch została wpisana do wyborczego rejestru Saamów. Obecni w nim mają czynne i bierne prawo wyborcze w wyborach do Sametingetu, parlamentu Saamów (organ doradczy Stortingu).  W tym samym roku ktoś z rodzinnej wsi Borch złożył skargę, bo uznał, że nie powinna mieć do tego prawa. Ta nie została przez lata upubliczniona, zrobiło to dopiero niedawno NRK.

W świetle artykułu norweskiego publicznego nadawcy Borch znalazła się w gronie pięciu osób, co do których istniały wątpliwości, że nie powinny być wpisane do rejestru. Trzy osoby – pomimo odrzucenia skargi przez Sametinget – przyznały, że nie są Samaami. Dwie odmówiły mediom złożenia wyjaśnień. Jedną z nich była właśnie Borch (która jednak odniosła się do sprawy publicznie, na swoim Facebooku, oskarżając dziennikarzy między innymi o zakłócanie spokoju jej rodziny).
Posłowie do Sametinget często występują w tradycyjnych strojach saamskich.

Posłowie do Sametinget często występują w tradycyjnych strojach saamskich.Fot. Sámediggi - Sametinget, CC BY 2.0, via Wikimedia Commons

Kryteria wpisania do rejestru

O wpisaniu do rejestru decyduje nie tylko deklaracja saamskiej tożsamości, lecz także inne kryteria. Trzeba mieć rodzica wpisanego do niego wcześniej, mówić w domu po saamsku lub mieć chociaż jednego pradziadka lub prababcię (jeśli nie rodziców czy dziadków) posługujących się w codziennych, domowych interakcjach językiem saamskim. Wymaga się przy tym udokumentowania tego faktu.

Borch w opinii dziennikarzy NRK nie spełniła tych kryteriów. Nie potrafili jej jednak w pełni niczego udowodnić, wobec czego tak mocne słowa, jak „fałszywa Saamka” wydawały się w sprawie wątpliwe etycznie.

Walec norwegizacji

Bardziej praktyczną niż ideową trudnością jest z kolei to, że problemy z udokumentowaniem saamskiego pochodzenia mogą być konsekwencją faktu, że poddani norwegizacji przodkowie Saamów, by móc spokojnie żyć, zacierali ślady swego saamskiego pochodzenia. Norwegizacja przebiegała ponadto odmiennie w różnych obszarach kraju (najmocniej odczuwalna była wzdłuż wybrzeża). Niektórym może być więc o wiele trudniej spełnić kryteria niż innym.

W związku z całą sprawą w mediach na nowo rozgorzała dyskusja o obowiązujących regułach. Może należy je zliberalizować? Nie chcą tego niektórzy Norwegowie oraz część Saamów. Wiążą się z tym ogólne pytania: kto powinien móc nazywać się Saamem? I czy musi mieć to nierozerwalny związek z tymi kryteriami? Kto wreszcie powinien o tym decydować? I na ile tożsamości norweska i saamska muszą być rozłączne, a na ile są ze sobą do pogodzenia?

Chodzi o dumę i o pieniądze

W Norwegii istnieje napięcie między Samaami a Norwegami. Saamowie, w przeszłości często dotkliwie dyskryminowani przez organy opresyjnego państwa norweskiego, również i dzisiejsze konflikty o rybołówstwo, przemysł wydobywczy, budowę elektrowni wodnych i, przede wszystkim, wiatrowych, postrzegają często jako formę dyskryminacji. Wiatraków boją się na przykład renifery, utrudniony jest ich wypas, co stanowi zagrożenie dla dziedzictwa kulturowego społeczności saamskiej.

Wielu ludzi czuje się dumnymi z saamskiego pochodzenia, traktuje to, że może nazywać się Saamem, jako przywilej. Między innymi stąd wewnętrzne próby czynienia zasad bardziej elitarnymi w obrębie samej społeczności Saamów. Chodzi też o biznes. Nie wszyscy są zgodni co do tego, jak ten biznes powinien się rozwijać.

Ile może koń trojański?

Dziś w Sametingecie – instytucji powołanej do życia, by bronić saamskich tradycji – zasiada poseł z ramienia Partii Postępu, która chce… rozbudowywać przemysł kosztem dawnych saamskich metod gospodarowania ziemią. Kolejnym pomysłem jest… zlikwidowanie Sametinget. Sandra Borch też byłaby za ograniczaniem wypasu reniferów i wzrostem znaczenia kopalni na północy kraju.

Co stanie się z Sametingetem, w którym zasiadł koń trojański? Czas pokaże. Przyszłość przyniesie też odpowiedź, co dalej z Sandrą Borch i sposobem potraktowania jej przez media – polityczka złożyła skargę do PFU, instytucji stojącej na straży etyki pracy w branży dziennikarskiej.

Źródła: NRK, Aftenposten
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok