W Norwegii jedna trzecia pracowników budowlanych pochodzi z zagranicy, w większości z Polski. Coraz więcej internautów podkreśla, że przez dużą liczbę polskich pracowników w kraju fiordów brakuje stanowisk dla młodych Norwegów.
MN / Katerina Lukina
„Norwegia potrzebuje specjalistów” – wzywa Minister Finansów. W 2019 rząd przeznaczy ponad 93 miliony koron na wsparcie przedmiotów zawodowych. Siv Jensen tłumaczy, że specjaliści z dyplomem zawodowym powinni zarabiać w kraju wielkie pieniądze. Innego zdania są norwescy internauci. Pytają wprost: „Po co płacić młodym, skoro taniej i lepiej zrobi to Europa Wschodnia?”.
Partia Postępu (FrP) od lat podkreśla, że Norwegia nie poświęca wystarczającej uwagi i środków finansowych osobom, które posiadają dyplom zawodowy (norw. fagbrev) zamiast tytułu magistra. Zdaniem polityków i obecnego rządu, specjaliści w konkretnych dziedzinach są przyszłością Norwegii. Siv Jensen podkreśla, że ci bez „magisterki” powinni zarabiać równie wiele, co dobrze opłacani magistrzy. Na dofinansowanie walki z bezrobociem i efektywną edukację – w tym w dużej mierze przedmioty zawodowe – rząd w 2019 r. przeznaczy sporą część budżetu. Nie wszyscy jednak podzielają zdanie polityków. Internauci pytają bez ogródek: „Po co dofinansowywać dziedziny, w których lepiej i taniej pracują Polacy?”.
Rząd stawia na fagbrev
8 października w Stortingu przedstawiono plan budżetu rządowego na rok 2019. Minister Finansów Siv Jensen podkreślała, że w przyszłym roku Norwegia chce stawiać na edukację i walczyć z bezrobociem, by zaktywizować Norwegów – w każdym wieku. Jensen mówiła o digitalizacji społeczeństwa, a także o przedmiotach i umiejętnościach, które nie wyjdą z obiegu: umiejętnościach zawodowych i rzemieślniczych. Te założenia bezpośrednio łączą się z postulatem Siv Jensen sprzed kilku lat – by dyplom zawodowy, tzw. fagbrev, w końcu zacząć stawiać na równi z tytułem magistra. Rząd zadeklarował, że przeznaczy na ten cel ponad 93 miliony koron – po to, by młodzi Norwegowie wybierali przedmioty zawodowe i radzili sobie na polach związanych z konkretnymi umiejętnościami czy rzemiosłem.
Internauci: „A ekonomia? Polacy zrobią to lepiej i taniej”
Wielu Norwegów zgadza się ze stanowiskiem Jensen, przyznając, że złoty czas fachu w ręku już dawno minął. „Młodzi w życiu nic nie potrafią, a wszyscy kończą studia. Po co?” – pyta retorycznie jeden z komentujących najświeższy wpis minister finansów na jej profilu w mediach społecznościowych. W komunikacie FrP czytamy, że Jensen chce, by zdolni specjaliści zarabiali miliony – tak, jak dzieje się to w przypadku dobrze wykształconych absolwentów uczelni wyższych.
Reakcja niektórych Norwegów potrafi jednak zadziwić. Pod postem Jensen i artykułem FrP pojawiają się komentarze: „Po co płacić młodym, skoro lepiej i taniej zrobią to Polacy? Trzeba myśleć o ekonomii!”. Internauci wyliczają, że to właśnie polscy stolarze, spawacze czy malarze o niebo lepiej znają się na remontach, pracach rzemieślniczych i niemal wszystkim, co wymaga pracy fizycznej.
„Kształćcie młodych, niech Polacy jadą do domu!”
Wśród komentujących pod postem Jensen i komunikatem FrP nie brakuje też zwolenników propozycji o wspieraniu pozycji osób z fagbrevem. Choć minister finansów w przemówieniu z 8 października mówiła o tym, że norweskie firmy przeżywają swój złoty czas, a do kraju fiordów wciąż przybywają nowi pracownicy-imigranci, wielu odebrało propozycję Jensen o wzmacnianiu nacisku na fagbrev jako sygnał, by za prace fizyczne związane z przedmiotami zawodowymi odpowiadali tylko i wyłącznie rdzenni mieszkańcy. Jeden z komentujących temat edukowania młodych w przedmiotach zawodowych pisze: „Bardzo dobrze, kształćcie ich, niech Polacy jadą do domu!”. Inny dodaje: „No to Europa Wschodnia nie będzie miała tu już pracy…”.
Część internautów zauważa, że w obecnych czasach Norwegowie z fagbrevem nie mają czego szukać w swoich zawodach – bo ich miejsca zajmują właśnie pracownicy z Europy Wschodniej, którzy dumpingują ceny na rynku pracy. Dzięki naciskowi na ważność fagbrevu u pracodawców, zdaniem komentujących, młodzi mogliby w końcu spełnić się zawodowo na polach opanowanych przez pracowników zagranicznych.
Pod postem Jensen nie brakuje skrajnych reakcji i dyskusji wśród komentujących. Wielu w odpowiedzi na zarzuty pod adresem polskich pracowników wysuwa najcięższy oręż: argument o hipokryzji norweskiego społeczeństwa. „W naszym państwie nie ma bezrobocia. Chodzi tylko o to, że oddajemy norweskie stanowiska pracy połowie Polski. Narzekacie, że wasze dzieci nie mogą znaleźć pracy sezonowej, a w międzyczasie zamiast dać im zadanie, wynajmujecie polską firmę, żeby pomalowała wam dom” – podsumowuje jeden z internautów, Terje Leeds Andersen.
W 2018 rząd wprowadził nowe rozporządzenie, które umożliwia osobom bez wykształcenia zawodowego zdanie egzaminu poświadczającego ich kwalifikacje w danej dziedzinie – dzięki specjalnemu programowi do fagprøve przygotować się będzie można bez konieczności rezygnacji z pracy zarobkowej.
10-10-2018 19:37
10-10-2018 19:32
0
-4
Zgłoś
10-10-2018 19:15
1
0
Zgłoś
10-10-2018 19:09
2
0
Zgłoś
10-10-2018 18:35
3
0
Zgłoś
10-10-2018 18:33
10-10-2018 17:40
2
0
Zgłoś