Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

10
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Życie w Norwegii

W kościele, ratuszu czy w bunadzie na schodach opery? Norweski ślub ma być oryginalny i bardzo drogi

Hanna Jelec

06 sierpnia 2017 08:00

Udostępnij
na Facebooku
W kościele, ratuszu czy w bunadzie na schodach opery? Norweski ślub ma być oryginalny i bardzo drogi

Ślub w Norwegii coraz częściej przypomina wystawne przyjęcie dla najbliższych wikimedia.org - Allan Ajifo - Creative Commons Attribution 2.0 Generic

Opera, lotnisko, a może królewski zamek? Wyobraźnia norweskich par młodych nie zna granic. Według SSB przeciętni Kari i Ola Nordmannowie na ślub wydają ok. 100 tys. koron. Liczbom niedowierzają jednak eksperci ds. planowania ślubów. Gdzie, kiedy i za ile wypowiada się sakramentalne „ja” w Norwegii?
Norwegowie, w przeciwieństwie do Polaków, nie są tak chętni do brania ślubów kościelnych. Jednak mają swoje tradycje i zwyczaje, których nie odpuszczają tak łatwo. Poza tym, jak wszyscy nowożeńcy, starają się olśnić gości swoją ceremonią. Eksperci ds. planowania ślubów przyznają, że pomysły Skandynawów bywają... niecodzienne.

Norwegowie cenią sobie wolność wyboru, a liczby świadczą o tym, że mamy w kraju równie wiele osób niewierzących, co wierzących ~Jens Brun-Pedersen (HEF)

Ślub cywilny czy kościelny?

Według danych Norweskiego Towarzystwa Humanistycznego (HEF) w zwyczajach par młodych da się zauważyć spore zmiany. Jeszcze w 2015 r. na kirkelig – ślub w kościele – decydowało się ok. 47 proc. nowożeńców, a 36 proc. par młodych wybierało borgelig, czyli równie popularny w multikulturowej Norwegii ślub cywilny. Także w ubiegłym roku w statystykach HEF i SSB wciąż przeważał ślub kościelny: w 2016 r. wzięło go 8186 par, a 7091 zdecydowało się na ślub cywilny. 

Wygląda jednak na to, że mimo niewielkiej różnicy w liczbach Norwegowie w przyszłości będą rezygnować z ceremonii kościelnych na rzecz borgelig. Świadczyć o tym mogą dane HEF z lat poprzednich. Dla porównania: w 2011 r. ślub kościelny wzięło prawie 1500 par więcej niż w 2016 r.

– Norwegowie cenią sobie wolność wyboru, a liczby świadczą o tym, że mamy w kraju równie wiele osób niewierzących, co wierzących – mówi rzecznik prasowy HEF, Jens Brun-Pedersen.

Tradycyjnie przez przepisy

Anette Elvhaug, organizatorka ślubów z serwisu It's happening, wyjaśnia Mojej Norwegii, że pary młode coraz częściej decydują się na odstępstwo od tradycji. Próbują za wszelką cenę stworzyć niezapomnianą scenerię do sesji zdjęciowej, oczarować gości wymyślnymi rozrywkami, czy wystąpić w nietypowych kreacjach.

Jednak odejście od tradycji w praktyce nie jest wcale łatwe: do zawarcia związku małżeńskiego potrzebny jest ksiądz lub sędzia, który może udzielić ślubu. Jeśli trafimy na osobę otwartą na nowatorskie rozwiązania, możemy teoretycznie wypowiedzieć "ja!" w każdym, nawet najdziwniejszym miejscu. Jednak jeśli spotkamy urzednika niezbyt chętnego do wycieczek, pozostają nam tradycyjne mury kościoła lub, w przypadku osób niewierzących, równie tradycyjny w Norwegii tinghuset, czyli gmach sądu.

Garnitur, jedwabna koszula i … krótkie spodenki

Mimo odchodzenia od zwyczaju brania ślubu kościelnego, Norwegowie, tak jak Polacy, wciąż mają wiele innych zwyczajów ślubnych. Mówiąc o tradycyjnym norweskim ślubie, nie sposób nie wspomnieć o wymarzonym przez wiele par narodowym stroju ślubnym.

W przypadku pana młodego jest to bunad, strój narodowy – bardzo norweski i… norwesko drogi. Świadek pana młodego również występuje w bunadzie, każdy z panów w barwach odpowiednich dla regionu, z jakiego pochodzi. A zatem zamiast wytwornego fraka tradycjonaliści przyodzieją wełniany garnitur, elegancką jedwabną białą koszulę i... nieco mniej wytworne krótkie spodnie. Do tego dochodzą męskie pończochy, okrycie wierzchnie, i voila! – oto kompletny męski strój narodowy. 

Na szczęście dla panien młodych marzących o białej sukni, ślubne tradycjonalistki nie muszą rezygnować z tej bajkowej wizji na rzecz wełnianego bunadu. Zamiast tego norweska panna młoda, podobnie jak polska, na tradycyjnym ślubie założy białą lub srebrną suknię, a jej głowę przyozdobi nie welon, a... srebrna lub złota korona. Mimo że w Polsce ubrane na biało świadkowe lub druhny nie zawsze są dobrze widziane, w Norwegii strój druhny powinien być utrzymany w tej samej konwencji – białej lub srebrnej. 

To oczywiście bardzo tradycyjna wizja ślubu, na którą decyduje się obecnie bardzo mały odsetek Norwegów. Norwescy organizatorzy ceremonii ślubnych wyjaśniają, że te najbardziej „tradycyjne” pary najczęściej obstają przy białej sukni i czarnym fraku, a ceremonię ślubną – mimo tego, co sugerują statystyki HEF – wciąż planują w kościele lub gmachu sądu, czy ratuszu.

Zapomniane muzea i bajkowe zamki

A co, jeśli młodej parze uda się przekonać księdza lub sędziego do swoich niecodziennych pomysłów? Przed Norwegami rozkłada się wachlarz możliwości. Do najdziwniejszych pomysłów należą przyjęcia na opuszczonym lotnisku oraz sesje ślubne w... najdłuższym na świecie tunelu drogowym.

Najnowsze trendy wskazują jednak na zasadę: im bardziej wystawnie, tym lepiej. Dla prawdziwych księżniczek stają otworem drzwi norweskich zamków i dworów w stylu Kokkedal Slott lub Losby Gods. A jeśli chcemy olśnić gości nie zważając na koszta, plannerzy proponują Operę w Oslo, Oslo Kongressenter lub Ballroom.

Coraz popularniejsze robią się też zapomniane muzea i galerie. Tutaj prym wśród młodych wiedzie Muzeum Vigalands i Muzeum w Drammen. Najświeższym trendem okazują się... dawne lotniska, na których Norwegowie organizują wieczory kawalerskie, przyjęcia i wesela. Zasada jest jedna – miejsce powinno być wystawne, a przy tym nieoczywiste. – Ludzie chcą poczuć się jak celebryci, a wiele kulturalnych miejsc oferuje takie możliwości. Stąd też suknie od projektantów i ogromny budżet. Młodzi są gwiazdami wieczoru, mają swój czerwony dywan, zamek, operę – tłumaczy nam Elvhaug.

Śnieg i lód wymarzoną scenerią?

W Norwegii popularne są też śluby zimowe. Choć skandynawski sezon ślubny, tak jak polski, trwa głównie od maja do września, grudzień i styczeń są dla nowożeńców równie kuszące. Dla bardziej wytrzymałych par młodych (najczęściej uzbrojonych w futra i nakrycia głowy) śnieg i lód mogą okazać się bajkową scenerią dla niezapomnianej sesji zdjęciowej. – Góry i śnieg w połączeniu z ośnieżonymi dachami zamku i dorożką to marzenie wielu par. A przyjęcie ślubne po dniu lub dwóch niejednokrotnie zamienia się w rodzinny wyjazd na narty, dwa w jednym!– tłumaczy ekspertka.

Rustykalni Norwegowie

Dla tych, którzy na jeden wieczór w życiu nie chcą wydać fortuny, idealnym rozwiązaniem wydaje się modny nie tylko w Norwegii trend rustykalny. Przy większym budżecie pary młode decydują się na wynajęcie hotelu w stylu zielonego Union Øye lub tradycyjnych (i ogromnie drogich!) czerwonych hytt na Lofotach. Bardziej „rozsądna finansowo” wersja ślubu w malowniczych okolicznościach przyrody zakłada dużo więcej możliwości. Miejscem rustykalnej ceremonii może być polana, las, a nawet (coraz modniejsza także w Polsce) stodoła. Stare cegielnie, zapomniane oranżerie, młyny i fabryki idealnie wpisują się w nieco luźniejszy klimat.

– W ten sposób para młoda może zaoszczędzić, a przy tym zrzucić z gości ciężar sztywnej ceremonii, na której każdy chodzi pod krawatem. Zamiast nadęcia jest po prostu dobra zabawa. No i piękne kreacje panien młodych – wianki, koronki, bukiety – opowiada Elvhaug.

Musimy jednak pamiętać, że mówimy o Norwegii. Dlatego przykładowo w Bergen, najbardziej deszczowym mieście w całej Europie, ceremonia zaślubin „w plenerze” może okazać się fiaskiem nawet mimo dobrych chęci urzędnika.

Høst i lufta og jeg crusher på disse lekre fargene #inspo foto; @margherita_calati_photography

Post udostępniony przez Vakre Bryllup (@vakrebryllup)

Ten moduł wyświetla się tylko na wersji dla telefonów
Reklama

Tańsza wersja Skandynawii

Jeśli problemem młodych nie są norweskie temperatury, lecz scenerie, które nie idą w parze z bajkową wizją ślubów, nowożeńcy często decydują się na inną część Skandynawii. Najczęściej pada na Szwecję lub Danię. Holckenhavn, malowniczy duński zamek, jest jednym z najczęściej wybieranych miejsc, w których dobrze sytuowane pary młode organizują wesela. W przypadku Szwecji miejsca na podium zajmują kolejno zamek Thorskogs, który niejednokrotnie gościł ministrów i prezydentów, zamek Bjertorp, który na swojej stronie twierdzi, że „spełnia wszystkie życzenia” pary młodej, a także wyjęty z romantycznej powieści malowniczy Baldersnäs Herregård. Bo choć przyjęcie na zamku nie należy do „taryfy ekonomicznej”, ślub na szwedzkim zamku wciąż pozostaje wizją zdecydowanie bardziej przyjazną dla norweskiego portfela. A ten w dniu ślubu potrafi być naprawdę obciążony.
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok