Obecnie w Norwegii pływa około 600 tys. łodzi rekreacyjnych z silnikami, których emisja wynosi nieco ponad 500 tys. ton ekwiwalentu dwutlenku węgla rocznie.
stock.adobe.com/licencja standardowa
Norweska Partia Liberalna (Venstre) uważa, że aby Norwegii udało się osiągnąć cele klimatyczne, do 2030 r. nie tylko auta, lecz także wszystkie łodzie rekreacyjne sprzedawane w kraju fiordów, powinny być bezemisyjne.
– Musimy przestać używać paliw kopalnych, a to oznacza wszystko: od pił łańcuchowych po statki wycieczkowe. Pomiędzy nimi znajdują się również łodzie rekreacyjne, które w nadchodzących latach powinny być bezemisyjne – stwierdził w rozmowie z NRK przedstawiciel partii, Ola Elvestuen.
Pierwsza taka wypożyczalnia
Jednocześnie w Norwegii otwarto już pierwszy w kraju fiordów port łodzi elektrycznych połączony z wypożyczalnią. Zdaniem jego twórców przystań może się okazać kluczem do „zielonej zmiany na morzu”.
W porcie mieszczącym się w stołecznej dzielnicy Aker Brygge można wypożyczyć osiem łodzi elektrycznych oraz pierwszą w kraju mobilną szybką ładowarkę dla osób przemieszczających się po wodzie. Łącznie do dyspozycji jest tam 12 miejsc do cumowania. Marina wyposażona jest w te same typy złączy do ładowania, z których korzystają samochody elektryczne. Szacuje się, że po pełnym naładowaniu łodzie z wypożyczalni mogą pływać od sześciu do siedmiu godzin.
W 2020 roku popularność łodzi rekreacyjnych w kraju fiordów eksplodowała i obecnie używa się ich łącznie około miliona.
Źródło: MojaNorwegia
Birgit Liodden, prezes zarządu Norweskiego Stowarzyszenia Właścicieli Łodzi Elektrycznych, powiedziała na łamach norweskiej prasy, że połączenie energii elektrycznej i wynajmu może stać się nową normą dla łodzi rekreacyjnych. – Skoro do 2030 r. zamierzamy obniżyć emisje o 50 proc., nie widzę innego rozwiązania niż takie, że wszystkie środki transportu, jakie pojawią się na rynku w 2030 r., muszą być bezemisyjne – dodała.
Także w Norwegii zaczynają się już pojawiać się strefy bezemisyjne dla łodzi. Obecnie w Norwegii pływa około 600 tys. łodzi rekreacyjnych z silnikami, których emisja wynosi nieco ponad 500 tys. ton ekwiwalentu dwutlenku węgla rocznie.
To nie ma sensu?
Tymczasem Sintef Ocean jest zdania, że politycy powinni raczej skupić się na głównych elementach emisji na morzu, takich jak żegluga. Małe łodzie są bowiem znacznie mniejszym źródłem emisji spalin.
– Można uzyskać rozwój technologiczny, jednak jeśli miałby on nastąpić z myślą o emisji gazów cieplarnianych, to i tak, nawet jeśli zelektryfikuje się całą światową flotę łodzi rekreacyjnych, w rzeczywistości niewiele będzie to znaczyło – mówi badacz Anders Valland z Sintef Ocean.