Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Życie w Norwegii

Liverpool, morfina i niedźwiedzie, czyli… tajemnice norweskich imion

Martyna Engeset-Pograniczna

26 kwietnia 2025 09:00

Udostępnij
na Facebooku
Liverpool, morfina i niedźwiedzie, czyli… tajemnice norweskich imion

Pytanie „Jak masz na imię?” to doskonały punkt wyjścia ciekawej rozmowy. Na zdjęciu fragment okładki książki „Hva er et navn?”. Książka Ivar Utne, «Hva er et navn? Tradisjoner, navnemøter, valg av fornavn og etternavn»/skan

Długie lub krótkie. Zabawne lub pełne powagi. Wyraźnie „międzynarodowe” lub ewidentnie lokalne. Imiona. Jakie podejście do nich mają Norwegowie?
Nora, Emma, Olivia. Oraz Lucas, Noah i Oliver – te imiona w 2024 roku nadawano w Norwegii najczęściej. Co je łączy? Wszystkie są krótkie, miękko brzmiące i nowoczesne. Czy także… typowo norweskie? Cóż, jeśli ich popularność się utrzyma, to będziemy mogli w pewnym sensie tak twierdzić. Ale na razie spójrzmy na ich etymologię.
Nora – to akurat imię od dawna nierozerwalnie związane z kulturą norweską. Tak główną bohaterkę Domu lalki nazwał najsłynniejszy spośród norweskich pisarzy, Henrik Ibsen. Nora to jednak zdrobnienie od „Eleonory”, imienia, którego etymologia jest niejasna. Może to być greka, arabski lub hebrajski, może chodzić o „litość” lub „światło”. Podobnie jest z Lukasem – pochodzenie łacińskie, „nosiciel światła” lub „urodzony o świcie”. Od Oliwii blisko do oliwki, od Noaha do Noego… żadne z topowych w 2024 roku nad fiordami imion nie sięga głęboko w historię Norwegii. Nie dociera do czasów przedchrześcijańskich. Jednak i takie imiona wciąż nad fiordami funkcjonują. Średniowieczne, wikińskie. Co one właściwie znaczą i co nam mówią o wartościach ówczesnego świata Północy?

Wiedza tajemna, piękno i bóg

Wikingowie cenili sobie siłę i walkę. Ważne były dla nich honor, rodzinny dom i krewni. A w końcu, nie zapominajmy, bogowie. I to znajduje swoje odzwierciedlenie w pochodzeniu dawnych skandynawskich imion. Spójrzmy na kilka przykładów:

Gunnhild – to swego rodzaju podwójna walka, bowiem „walkę” czy „bitwę” oznaczają oba człony, i „gunn”, i „hild”.

Gudrun – to bóg („gud”) i „ukryta wiedza” („run”, ten sam źródłosłów co w alfabecie runicznym). Gudrun to więc ta, która posiadła boską wiedzę tajemną

Astrid – Co kryje się w imieniu znanej nam wszystkim doskonale Szwedki, Astrid Lindgren? „As” odsyła, znów, do bogów (jedna z grup bogów w mitologii nordyckiej była nazywana Asami), druga część natomiast to odniesienie do „piękna”.
Pewna Norweżka drugie imię otrzymała na cześć słynnego klubu piłkarskiego z  Liverpoolu...

Pewna Norweżka drugie imię otrzymała na cześć słynnego klubu piłkarskiego z Liverpoolu...pexels.com/public domain

Tove – w imieniu Tove Jansson, autorki “Muminków”, ukrywa się „piękno” i „Thor”, bóg burzy i piorunów, sił witalnych i rolnictwa.

Arnulv – tu dopatrzeć się można od razu wyrazu „ulv” – czyli wilka. Dawny „arn” dziś przybrał zaś formę „ørn” czyli „orzeł”. To imię łączy więc w sobie moc dwóch silnych zwierząt. Inne elementy natury znajdziemy choćby w imionach Bjørn, Ravn czy Stein, czyli „Niedźwiedziu”, „Kruku” i „Kamieniu”.

Harald – to imię złożone z „armii” i „władzy”. Władający armią, czyż to nie doskonałe imię dla obecnego króla Norwegii, Haralda V?

Olav – imię to odnosi się do relacji krewniaczych, oznacza „pozostałego po przodkach”, potomka. Współczesną popularną formą tego imienia jest Ola.

Kobieta czy mężczyzna?

No właśnie. Ola i Kari Nordmannowie (czyli typowi norwescy „Kowalscy”). Co możemy o nich powiedzieć? Nawet w przypadku „typowo norweskich”, stereotypowych imion nie obędzie się bez zawirowań. Ola, ustaliliśmy, to imię rodzime. Kari zaś to znorwegizowana forma imienia wywodzącego się z tradycji chrześcijańskiej. W dodatku w większości wypadków Ola to mężczyzna, a Kari to kobieta. Ale nie musi tak być. Moglibyśmy bowiem spotkać mężczyznę o imieniu Kari i kobietę o imieniu Ola. Norwescy urzędnicy zgadzają się na nadawanie tych imion w ten sposób ze względu na to, że istnieje inne imię o brzmieniu „Kari”, które jest fińskim imieniem męskim. A co do Oli, to z pewnością znamy w Polsce wiele kobiet o tym imieniu…
No właśnie. Urzędnicy. Rodzice, wybierając imię, mają dość duże pole manewru, jednak istnieje kilka zasad (choć też – kilka wyjątków od nich). Można mieć maksymalnie trzy imiona. Możliwe jest stworzenie nowego, dotąd nieistniejącego imienia, ale Norwegowie decydują się na to rzadko. Zasadniczo w Norwegii nie można nadać dziecku imienia funkcjonującego w tym kraju jako nazwisko. Imię nie może też błędnie wskazywać płci noszącej je osoby. Zakazane jest również nadawanie imion wulgarnych i ośmieszających lub takich, których brzmienie przypominałoby nazwę instytucji, marki lub pseudonim artystyczny jakiejś znanej osoby, w tym postaci historycznej (a że takie rozwiązanie kusi, widać choćby po tym, że w Norwegii znajdziemy kilkudziesięciu Donaldów… imienników pewnego bardzo popularnego nad fiordami kaczora).
Imiona rejestruje się w Folkeregisteret. Nie obowiązuje żadna zamknięta lista. W razie wątpliwości pomysły rodziców rozpatrywane są na poziomie urzędowym indywidualnie. Urząd może na przykład poprosić o przedstawienie dowodów na funkcjonowanie danego imienia w kulturze, z której pochodzi lub skorzystać z konsultacji z językoznawcami.

Spośród zasygnalizowanych wyjątków, odstępstw od tych reguł, wymieńmy sytuację osób transseksualnych lub niebinarnych – prawo zostawia im furtkę, mogą zmienić imię na niezgodne z płcią przypisaną w chwili ich urodzenia.
Współczesne trendy nadawania dzieciom imion różnią się od tych sprzed ponad stulecia /zdj. poglądowe

Współczesne trendy nadawania dzieciom imion różnią się od tych sprzed ponad stulecia /zdj. poglądoweŹródło: stock.adobe.com/standardowa

Fred, nie Adolf

W Norwegii nadawano też imiona na czyjąś cześć. Z przykładów oczywistych – Napoleon. Z mniej – popularne imię żeńskie, Linnea, wywodzi się od szwedzkiego botanika, Karola Linneusza, ojca taksonomii (dziś przez niektórych uważanego za postać kontrowersyjną, współodpowiedzialną za dzielenie ludzi na lepsze i gorsze rasy).

Na szczęście ci, dla których Linnea okazałaby się problematyczna, mają ocean możliwości. Jest z czego wybierać. Jakkolwiek 50 najczęściej używanych imion, z „Jan” i „Anne” na czele, nosi aż 1 800 000 Norwegów, to imion w ich różnych wariantach ortograficznych funkcjonuje w Norwegii aż 140 000. Choć czasem różnią się od siebie nieznacznie. Przez zróżnicowanie dialektalne zarówno w pisowni, jak i w wymowie, po kraju fiordów krąży wiele wersji niemal takich samych imion.
Ciekawie jest czasem spojrzeć na mody, ciekawie i na wyjątki. W 1945 i 1946 gwałtownie wzrosła na przykład popularność imienia Fred. Powód? Radość z zakończenia II wojny światowej. Wszak „fred” to po norwesku „pokój”.

Niektóre imiona wracają. Inne raczej popadną na zawsze w zapomnienie, jak Adolf czy Vidkun (imię norweskiego faszysty Quislinga). Ale nie tylko te… Spójrzmy na chwilę na popularne imię… krów. Mućki, które się dobrze cielą, bywały nazywane „Morfina” (od „mor” matka i „fin” – dobry). Dziewcząt by raczej tak nikt nie nazwał przez skojarzenie z morfiną, jednak… jeszcze sto lat temu funkcjonowało imię „Morfine”.
Czasami imiona są tak kontrowersyjne, że wieści o nich przebijają się do mediów. W 2008 roku tabloid Dagbladet opisał na przykład historię świeżo upieczonych rodziców. Postaci dramatu: niemowlę, matka zamroczona po wysiłku związanym z porodem, on – ojciec z pewnym niecodziennym pomysłem. Kobiecie zależało, by córeczka miała na imię Sigrid. W poporodowym wyczerpaniu tylko to się dla niej liczyło, więc przystała na kompromisową propozycję ojca dziecka, że skoro nie na pierwsze, to niech choć na drugie owoc ich miłości dostanie na imię… Liverpool. Imię urząd zaakceptował. Ciekawe, co tam u Sigrid Liverpool, gdy brytyjska drużyna śmie przegrać ważny mecz…
Pytanie „Jak masz na imię?” to doskonały punkt wyjścia ciekawej rozmowy. Na zdjęciu okładka książki „Hva er et navn?”.

Pytanie „Jak masz na imię?” to doskonały punkt wyjścia ciekawej rozmowy. Na zdjęciu okładka książki „Hva er et navn?”.Książka Ivar Utne, «Hva er et navn? Tradisjoner, navnemøter, valg av fornavn og etternavn»/skan

Pytanie „Jak masz na imię?” to doskonały punkt wyjścia ciekawej rozmowy. Nie tylko po norwesku.

Choć czasem – ostrzegam lojalnie – może się skończyć niezręcznie. Jorunn nie pytajmy o etymologię na pewno – bo usłyszymy coś być może o „kochaniu dzików”.

Interesujące było też z pewnością drzewko decyzyjne pewnej norweskiej matki, która imię dla swojego dziecka znalazła… wśród imion bliskich osoby zmarłej. W nekrologu.
Źródła: Książka Ivar Utne, «Hva er et navn? Tradisjoner, navnemøter, valg av fornavn og etternavn», klikk.no, Slekt og data, MojaNorwegia.pl
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok