Być może mieszkańcy Svolvær, „miasta światła”, będą mogli liczyć tylko na zorzę polarną.
stock.adobe.com/licencja standardowa
W Svolvær, miasteczku reklamującym się jako „miasto światła”, lokalne władze chcą wyłączyć oświetlenie uliczne. A mieszkańcom… radzi się chodzić z czołówkami.
Gmina Vågan, gdzie położone jest Svolvær, z problemami finansowymi mierzy się nie od dziś. Nie jest też w tym osamotniona – łączny deficyt budżetowy norweskich gmin wyniesie w tym roku 15 miliardów koron. Dziura budżetowa w Vågan to w 2024 roku 55 milionów koron. A wyłączenie latarni ulicznych pozwoliłoby zaoszczędzić milion.
Cytowana przez NRK mieszkanka gminy nazywa pomysł zaciemnienia dróg bezmyślnym. Kobieta zwraca uwagę na fakt, iż zimą prawie nie ma tam naturalnego światła, więc jest się uzależnionym od oświetlenia na ulicach.
Ciemno = niebezpiecznie
Protestuje również Kari Vassbotn z organizacji Trygg Trafikk, walczącej o bezpieczeństwo ruchu drogowego. Zwraca uwagę na to, że ciemne ulice oznaczają o kilkadziesiąt procent więcej niebezpiecznych wypadków.
Gmina Vågan, gdzie położone jest Svolvær, z problemami finansowymi mierzy się nie od dziś.Źródło: stock.adobe.com/licencja standardowa
Nie zniechęca to lokalnego lidera partii Høyre – Roar Syltebø próbuje przerzucić odpowiedzialność za bezpieczeństwo na mieszkańców, doradzając „dbanie o siebie nawzajem” oraz używanie latarek i odblasków.
Sprawa zostanie rozstrzygnięta 9 grudnia na posiedzeniu zarządzanej przez przedstawicieli partii prawicowych rady gminy, prawdopodobnie na korzyść miejskiej ciemności. Tymczasem również sąsiedzi (gmina Vestvågøy) rozważają wprowadzenie podobnych rozwiązań. Precedens już był – w imię oszczędności zdarzało się zaciemnianie Narwiku.
Być może mieszkańcy „miasta światła” będą mogli liczyć tylko na zorzę polarną. Ona nie tnie budżetu.
Reklama
31-10-2024 07:36
1
0
Zgłoś