Polskie pielęgniarki to w Norwegii skarb. Zanim tam trafią, uczą się... w Hiszpanii
Polskie pielęgniarki są niezwykle cenione przez norweskich pracodawców wikimedia.org - Vlastimil - Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic
Świadek ludzkich tragedii
– Ludzka tragedia sprawia, że łatwo się zagubić i porzucić prawidłową drogę życia. Ze złej często nie ma już odwrotu. Najgorsza jest samotność, którą widywałam w domu pomocy społecznej. Często my, pracownicy, stawaliśmy się dla mieszkańców najbliższymi osobami. Zarówno w chwilach dobrych, jak i złych – wspomina Klaudia.
Żeby się utrzymać, pielęgniarka musiała równocześnie dorabiać na drugim etacie. Mimo tego, pieniądze nie były duże, a czasu na korzystanie z nich pozostawało jeszcze mniej. Pomimo wieloletniego doświadczenia, na horyzoncie nie było widać także żadnych możliwości rozwoju w obecnej pracy.
– Uznałam, że stoję w miejscu. Byłam po rozwodzie, dzieci nie mam. Chciałam zmiany, rozwoju, pozostawienia przeszłości za sobą i miałam ku temu warunki. Marzyłam o pracy przynoszącej satysfakcję i wyższych zarobkach. Słyszałam, że w Norwegii pielęgniarki są cenione i żyje się im dobrze. A ja pragnęłam odmiany – przyznaje Klaudia.
Jeszcze w Polsce zaczęła więc uczyć się norweskiego, a lekcje pobierała przez Skype. Na początku cztery godziny tygodniowo, by potem zwiększyć ilość do sześciu. W międzyczasie nieustannie przeglądała oferty pracy, odbywała rozmowy, sama zaczęła rozsyłać CV. Jeden z pośredników chciał wypłacać Klaudii przez kilka miesięcy sumę, która wystarczyłaby jej na przeżycie. W tym czasie miałaby pozostać w Polsce i uczyć się języka. Nie zdecydowała się jednak na podpisanie umowy i zrezygnowała z tej formy współpracy.
Norwegia w hiszpńskim miasteczku
Kurs był intensywny – kilkanaście godzin aktywnej nauki dziennie przez trzy tygodnie. Wszystko poprzez wykłady i przebywanie tylko w gronie Norwegów. Pierwsze dwa tygodnie upłynęły na kursie, a ostatni tydzień Klaudia spędziła na praktykach językowych w norweskim domu pomocy społecznej.
– To były przełomowe tygodnie. Niby byłam w Hiszpanii, ale miałam kontakt tylko i wyłącznie z Norwegami. Na początku stresowałam się, bo niewiele rozumiałam. Z każdą chwilą jednak coraz bardziej osłuchiwałam się, zaczynałam kojarzyć słowa i zwroty. W miłej atmosferze dobrze mi szło i egzamin zdałam z pozytywnym wynikiem – wspomina Klaudia. – Po wszystkim byłam wyczerpana, ale i dumna z siebie. Ta metoda okazała się niezwykle skuteczna. Mam porównanie, bo wcześniej przez Skype'a uczyli mnie polscy nauczyciele. To nie to samo.
Norwegia na stałe, Polska na urlop?
– Na jednym oddziale jest 12 osób. Każdy ma swój pokój i własną łazienkę. Inne jest też podejście do pacjenta. Tutaj to on o wszystkim decyduje. My, jako personel, możemy podpowiadać, czy motywować, ale decyzja zawsze należy do pacjenta – podkreśla Klaudia.
Obecnie mieszka w dużym, nowoczesnym domu, a pracuje w systemie zmianowym: na rano, popołudnie lub na noc.
– Pracuje się bez pośpiechu, dokładnie i sumiennie. Wszyscy są dla siebie mili. Nie ma rozkazów, jest za to świetna komunikacja. Jestem tu zaledwie kilka tygodni, ale już odczułam ogromną różnicę – dodaje.
W Polsce pracowała po 12 godzin na dobę, czasami więcej. W Norwegii – 8 lub 9. Finansowe warunki także bardzo jej odpowiadają, a nadgodziny płatne są dodatkowo.
– Żeby w Polsce na coś sobie pozwolić, trzeba pracować na dwa albo i trzy etaty. Ja też tak robiłam. Byłam wyczerpana fizycznie i psychicznie, a jedyny czas wolny, jaki miałam, przeznaczałam na sen. Tutaj przyjdę do pracy na cztery noce i zarobię tyle, ile w Polsce przez miesiąc. Wiadomo, że życie jest droższe, ale też inaczej sie zarabia – zdradza Klaudia.
Przed wyjazdem obawiała się tęsknoty za bliskimi i zderzenia kultur. Póki co, tęsknić nie ma kiedy, bo każdą wolną chwilę przeznacza na zwiedzanie malowniczych okolic, delektowanie się miastem i doszkalanie norweskiego. Nie wie, co przed nią, ale jeśli ułoży sobie życie, nie wyklucza pozostania w Norwegii na stałe. Szybko adaptuje się do nowych warunków.
– Do Polski zawsze mogę pojechać na świetny urlop. A wiem, że żyjąc w Norwegii, będę mogła pozwolić sobie na więcej i nie będę musiała martwić się o starość – deklaruje.
Rozmowa z Siri Lund, norweską koordynatorką Nordic House
Siri Lund, koordynatorka: Przede wszystkim pośrednictwem i rekrutacją personelu medycznego z Hiszpanii i Polski do Norwegii. Pomagamy im też nauczyć się języka. Uczą się u nas norweskiego w 500 godzin, czyli 33 dni od zera do poziomu B1. Wszyscy nasi nauczyciele to rodowici Norwegowie z ponad 25-letnim doświadczeniem i odpowiednim wykształceniem do nauczania obcokrajowców. Przez rozpoczęciem zajęć ma się jednak najpierw 50 godzin z polskim nauczycielem, tak aby móc na kursie z Norwegami powtórzyć i utrwalić całą wiedzę i być w stanie komunikować się już tylko po norwesku. Tempo nauki jest bardzo szybkie i już po pierwszym dniu kursanci zaczynają się komunikować po norwesku.
Część naszych pracowników to także Polacy, tak aby pielęgniarki, które przechodzą przez proces rekrutacji, mogły swobodnie porozumieć się po polsku i miały pewność, co podpisują. Obecnie zatrudniamy ponad 100 osób o różnych profesjach, które przeszły przez nasz projekt i pracują obecnie w Norwegii. Każdego miesiąca rusza nowy kurs.
Kluczem do podjęcia pracy i integracji w Norwegii jest nauka języka, wielu Polaków już to rozumie. Dlatego też na naszych kursach jest wiele par, które uczą się wspólnie, by w jednym terminie rozpocząć życie w Norwegii.
Jak wygląda rekrutacja?
Można powiedzieć, że najważniejszym narzędziem przy procesie rekrutacji jest poczta pantoflowa. Pielęgniarki, które odbyły u nas kurs z języka i kultury często przekazują koleżankom po fachu, że z wykształceniem zdobytym u nas otrzymały pracę i udało im się zintegrować z norweskim społeczeństwem. Integracja jest prawdopodobnie największą przeszkodą, jaką napotykają osoby przyjeżdżające do pracy z innego kraju. Na naszym kursie można dowiedzieć się jak żyjemy, co jemy, co oglądamy w telewizji, jakie mamy tradycje, w co bawią się norweskie dzieci itd.
Jakie wykształcenie jest wymagane, żeby przejść proces rekrutacji?
Najważniejsze jest wykształcenie pielęgniarskie z Polski, zatwierdzone przez stronę norweską. Żeby podjąć pracę w Norwegii, trzeba też nauczyć się norweskiego na dobrym poziomie.
Zrekrutowaliśmy ich dotąd około 30. Uważamy, że polskie pielęgniarki są fantastyczne i sympatyczne, a po odbyciu kursu mają odpowiednią wiedzę i zrozumienie kultury, aby dobrze zaadaptować się w nowej pracy. Widać bardzo dużą różnicę między osobami, które przeszły nasz kurs, a tymi, które uczyły się w innych miejscach w Polsce.
Osoby, które nie posiadają wiedzy na temat norweskiej kultury, mogą wykonywać dobrą pracę pod względem technicznym, ale nie funkcjonują tak dobrze w społeczeństwie, zarówno, jeśli chodzi o kontakt z pacjentami, jak i z mieszkańcami. Chcemy, żeby polskie pielęgniarki, które przyjeżdżają do pracy do Norwegii miały możliwość pozostania w kraju na stałe – aby było to możliwe, muszą zintegrować się ze społeczeństwem i norweskim systemem.
Jak zachęcić inne polskie pielęgniarki do wyjazdu?
Norwegia ma ogromne zapotrzebowanie na pielęgniarki - najbardziej na takie, które znają i rozumieją norweską kulturę i język. Polskie pielęgniarki są fantastyczne i mają przed sobą przyszłość w Norwegii, ponieważ pokazują, że mają motywację i zaangażowanie. A to pozwala im wynieść z kursu jak najwięcej. Norwegia potrzebuje takich osób.
To może Cię zainteresować
07-12-2018 10:49
7
0
Zgłoś
06-12-2018 13:37
4
0
Zgłoś
31-08-2017 07:33
0
-68
Zgłoś
30-08-2017 21:53
5
0
Zgłoś
30-08-2017 20:25
28
0
Zgłoś