Turystyka
Turyści zalewają Stavanger. „To wakacyjny koszmar. Zaglądają już wszędzie”
7

Wielu turystów nie chce zaakceptować tego, że utrzymane w idealnym stanie budynki Starego Miasta to prywatne posiadłości. fotolia.pl/royalty free
Zerkają do mieszkań przez szpary na listy, traktują prywatne posiadłości jak muzea. Mieszkańcy Stavanger z rezygnacją przyznają, że miasto przestaje radzić sobie z natrętnymi turystami. Mimo że na turystyce Norwegia co roku zarabia krocie, „lokalsi” z dnia na dzień patrzą na zwiedzających coraz mniej przyjaznym okiem.
Szczyt sezonu turystycznego to dla wielu Norwegów prawdziwy koszmar. Najlepszym przykładem są mieszkańcy Stavanger, którzy od kilku tygodni skarżą się na niewychowanych zwiedzających.
„Mój dom to nie muzeum”
„Lokalsi” ze Stavanger rzeczywiście mają powody do narzekania. Tyczy się to zwłaszcza tych, którzy zamieszkują jego zabytkową dzielnicę. Wielu turystów nie chce zaakceptować tego, że utrzymane w idealnym stanie budynki Starego Miasta to prywatne posiadłości. Piękne drewniane domy są jednymi z najlepiej zachowanych budynków tego typu w Europie Północnej. Niemniej jednak ciekawość zwiedzających nie uprawnia ich do zakłócania życia właścicielom obiektów.
– Myślą, że mój dom to muzeum. Zaglądają w okna, a przez szpary na listy zaglądają do wnętrza mieszkania – mówią oburzeni mieszkańcy w rozmowie z Dagbladet.
– Myślą, że mój dom to muzeum. Zaglądają w okna, a przez szpary na listy zaglądają do wnętrza mieszkania – mówią oburzeni mieszkańcy w rozmowie z Dagbladet.
Bez turystów nie byłoby kolorowo?
O ciągłej obecności turystów, oprócz wiecznych tłumów na ulicach, świadczy także ogromny prom cumujący u wybrzeża miasta. Mieszkańcy skarżą się, że w niektóre tygodnie wakacji wycieczkowiec dzień w dzień zasłania im widok na najpiękniejsze krajobrazy wokół Stavanger.
Liv Kristina Jehl z Centrum Informacji Turystycznej w Stavanger próbuje łagodzić buntownicze nastroje lokalnych mieszkańców. Jak tłumaczy, turyści – choć irytujący – gwarantują miastu ogromne przychody. – Prom bywa tutaj, gdy pogoda zapowiada się naprawdę dobrze. Są też dni, gdy na turystów nawet nie ma co liczyć. Powinniśmy to doceniać i cieszyć się, że sporo ludzi może zarobić na odwiedzających – podkreśla kobieta.
Norweżka dodaje, że każdy, kto decyduje się na przeprowadzkę w okolice Stavanger, musi liczyć się ze sporą liczbą zwiedzających lokalne atrakcje. – Tak funkcjonuje większość miast z atrakcjami w całej Europie, a odwiedzający nadają Stavanger jeszcze więcej uroku – mówi Jehl w rozmowie z Dagbladet. Mieszkający w turystycznej dzielnicy Kjetil Haarr dodaje, że dużo większym problemem Stavanger są wieczory – wtedy prom z zagranicznymi turystami odjeżdża, a na ulice miasta wylewają się… pijani, świętujący urlopy Norwegowie.
Liv Kristina Jehl z Centrum Informacji Turystycznej w Stavanger próbuje łagodzić buntownicze nastroje lokalnych mieszkańców. Jak tłumaczy, turyści – choć irytujący – gwarantują miastu ogromne przychody. – Prom bywa tutaj, gdy pogoda zapowiada się naprawdę dobrze. Są też dni, gdy na turystów nawet nie ma co liczyć. Powinniśmy to doceniać i cieszyć się, że sporo ludzi może zarobić na odwiedzających – podkreśla kobieta.
Norweżka dodaje, że każdy, kto decyduje się na przeprowadzkę w okolice Stavanger, musi liczyć się ze sporą liczbą zwiedzających lokalne atrakcje. – Tak funkcjonuje większość miast z atrakcjami w całej Europie, a odwiedzający nadają Stavanger jeszcze więcej uroku – mówi Jehl w rozmowie z Dagbladet. Mieszkający w turystycznej dzielnicy Kjetil Haarr dodaje, że dużo większym problemem Stavanger są wieczory – wtedy prom z zagranicznymi turystami odjeżdża, a na ulice miasta wylewają się… pijani, świętujący urlopy Norwegowie.
Reklama
To może Cię zainteresować
3
08-08-2018 09:11
0
-2
Zgłoś
07-08-2018 23:24
0
-2
Zgłoś
07-08-2018 12:17
6
0
Zgłoś
07-08-2018 11:20
0
0
Zgłoś
06-08-2018 18:13
2
0
Zgłoś
06-08-2018 14:41
0
0
Zgłoś