Według danych Norweskiego Związku Samochodowego (NAF) do 2025 roku w kraju fiordów powinno powstać ok. 5000 stanowisk do ładowania elbili.
adobe stock/ licencja standardowa
Tylko 9 proc. stacji benzynowych w Norwegii, które jeszcze nie posiadają systemu szybkiego ładowania samochodów elektrycznych, planuje w najbliższym czasie poszerzyć o niego swoją ofertę. Z ankiety przeprowadzonej przez organizację branżową Virke Servicehandel, związanej z Norweską Federacją Przedsiębiorstw, wynika, że taka inwestycja wymaga zbyt dużych nakładów finansowych względem tego, ile norweskie stacje rzeczywiście zarabiają.
27 proc. dilerów przyznaje, że uruchomiło na swoich stacjach systemy ładowarek elektrycznych. Lecz chociaż 8 na 10 ankietowanych reprezentantów branży spodziewa się rosnącego zainteresowania nimi w ciągu najbliższego półrocza, równie sporo, bo aż 68 proc. z nich wyraża wątpliwość, że wkrótce podejmie się takiej inwestycji. Jednocześnie w stacjach benzynowych pokłada się duże nadzieje, ponieważ obecnie pokrywają ok. 21 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną dla podróżujących elbilami.
Tempo jest zbyt powolne
Według danych Norweskiego Związku Samochodowego (NAF) do 2025 roku w kraju fiordów powinno powstać ok. 5000 stanowisk do ładowania elbili. Już w lipcu 2019 przedstawiciele Norweskiego Związku Właścicieli Pojazdów Elektrycznych (Norsk elbilforening) bili na alarm, że trzeba narzucić tempo instalowania ładowarek do 1200 na rok, aby sprostać zapotrzebowaniu kierowców. Tymczasem w zeszłym roku, jak podaje TV2, powstało ich 713, dzięki czemu ogólna liczba ładowarek w Norwegii na koniec 2019 zamknęła się w liczbie 2362.
Ankietę Virke Servicehandel przeprowadzono w okresie 11-23 grudnia 2019, a wyniki opracowano na podstawie odpowiedzi 210 respondentów.
Poza tym, że w Norwegii problemem dla rozwoju systemów szybkiego ładowania pojazdów elektrycznych jest brak odpowiedniej infrastruktury i związany z nim lęk przed milionowymi kwotami za proces dostosowywania do nich stacji benzynowych, problemem dla branży okazuje się przede wszystkim cena wynajmu sieci elektrycznej w skali miesiąca – płaci się tym więcej, im więcej zużyje się prądu.
Spekuluje się jednak, że branżę zachęci nowa propozycja Norweskiego Urzędu ds. Zasobów Wodnych i Energetyki (NVE) w sprawie zmian taryfowych. Gdyby weszły w życie, cenę energii elektrycznej wyliczałoby się dziennie na podstawie zapotrzebowania na moc, a nie jej rzeczywistego zużycia, czyli byłaby wyższa w momentach, w których najwięcej Norwegów korzystałoby z niej jednocześnie.
O elektrycznych „godzinach szczytu” pisaliśmy >>> w tym artykule.
Reklama
01-03-2020 09:27
0
-3
Zgłoś
01-03-2020 01:14
0
-5
Zgłoś