Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

4
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Sport

Zaczynał na miejskim basenie, pływając między turystami. Dziś 22-letni Polak jest mistrzem

Anna Moczydłowska

10 maja 2018 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Zaczynał na miejskim basenie, pływając między turystami. Dziś 22-letni Polak jest mistrzem

Piotr już dwukrotnie reprezentował Polskę w europejskich zawodach juniorów, uzyskał tytuł wicemistrza kraju, a ostatnio także cieszy się wysokimi osiągnięciami w Norwegii. .archiwum prywatne

Jego uczniowie mają od 14 do 19 lat, on sam – 22, a na swoim koncie liczne osiągnięcia pływackie, także w Norwegii. Współautorem pływackiego sukcesu Piotra Ludwiczaka jest jego tata – trener, który z miłości do syna porzucił dotychczasową karierę i poświęcił się trenowaniu pływania. Wspólnie tworzą wyjątkowo zgrany duet, zarówno na basenie, jak i w życiu.
Ojciec i syn, zawodnik i trener. Układ, w jakim funkcjonują Piotr Ludwiczak i jego syn – również Piotr – może wydawać się skomplikowany. Pogodzenie rodzicielskiej więzi i sportowych ambicji mogłoby być przecież trudne.

– Bywa różnie, jak to w życiu – mówi Piotr Junior. – Ale ufam ojcu i wiem, że zawsze chce jak najlepiej dla mnie i mojej kariery. Nie wyobrażam sobie bycia pod opieką innego trenera.

Tylko dwie opcje

Początki nie były łatwe. Choć Piotrek już od najmłodszych lat przejawiał ogromne chęci do pływania, okoliczności nie sprzyjały rozwijaniu kariery. W rodzinnym Kołobrzegu nie było ani profesjonalnego trenera, ani pływalni z prawdziwego zdarzenia. Mimo tego i wbrew wszystkiemu, chłopiec zaczął osiągać pierwsze sukcesy.

– Zacząłeś pracę trenera, bo widziałeś, że syn radzi sobie coraz lepiej? – pytam Piotra Ludwiczaka. 

– A właśnie, że nie. Zacząłem, bo sobie nie radził – odpowiada przewrotnie. – Widziałem, że jego szkolenie szło w złym kierunku, a potencjał syna nie był wykorzystywany. W pobliżu nie było profesjonalistów w tej dziedzinie, więc zacząłem wysyłać go na obozy pływackie, które prowadzili znani polscy trenerzy. Usłyszałem, że syn ma talent.

Piotr usłyszał wówczas, że ma dwa wyjścia. Pierwsze: mógł sprowadzić zawodowego trenera do Kołobrzegu. I choć miał oszczędności i bardzo chciał wspomóc pasję syna, kwoty za zapewnienie takiej osobie zakwaterowania i wynagrodzenia zdecydowanie go przerastały.

– Nie było zbyt wielu chętnych rodziców do zrzucenia się na mój pomysł – wspomina. – Ale była druga opcja. Mogłem sam zostać trenerem. Wybrałem właśnie taki scenariusz. Nakupowałem wtedy mnóstwo książek i płyt instruktażowych, zacząłem uczyć się praktycznie od zera. Powoli temat mnie wciągał, a pod moje – początkowo amatorskie – skrzydła trafiali kolejni zawodnicy. Co samego mnie zaskoczyło, zaczęli osiągać świetne wyniki! Moja taktyka i zaangażowanie działało. Robiłem w życiu wiele rzeczy, ale żadna nie sprawiała mi aż takiej przyjemności. A że szły za tym sukcesy zawodników, doszedłem do wniosku, że to powinien być mój zawód.

Na własny rachunek

Piotrek od dwunastego roku życia jest w kadrze Polski. Niestety miasto, choć promowało inne sporty, nie wspierało młodego zawodnika. By móc trenować, chłopak musiał kupować wejściówkę na publiczny basen i pływać między innymi ludźmi. Pomimo tytułu wicemistrza Polski seniorów (na dystansie 50 metrów stylem grzbietowym) – bo i taki ma na swoim koncie – przez wiele miesięcy tak właśnie wyglądały jego treningi.Tylko determinacja sprawiła, że dziś znajduje się w obecnym miejscu swojej kariery.

– Osób zarządzających basenami nie obchodził status sportowca, a władz miasta fakt, że Piotr dwukrotnie reprezentował Polskę podczas Mistrzostw Europy Juniorów czy zawodów międzynarodowych. Powiedziałbym nawet, że miasto nie specjalnie lubiło jego wysokie wyniki, bo nie było w stanie zapewnić warunków do rozwoju. Wyrastał im sport, na który nie byli przygotowani – puentuje gorzko trener.

Wiele zmieniło się, gdy wraz z rodziną wyemigrowali do Norwegii. We Fredrikstad Piotr Junior od razu dostał kartę klubową, może bezpłatnie pływać, ile chce i bez ograniczeń korzystać z siłowni. Pod okiem taty szkoli się jako zawodnik, a poza tym sam zaczął realizować się jako trener. Jego podopieczni mają od 14 do 19 lat.

Dwadzieścia godzin w wodzie i osiem godzin na lądzie – tyle treningów zwykle odbywa Piotrek. Do tego dochodzi nauka innych, młodszych i mniej doświadczonych. Ostatnio ojciec i syn wspólnie zorganizowali obozy treningowe w Polsce. W ciągu trzech lat zawodnicy klubu Kongstensvommerne, który reprezentuje Piotr byli kilkakrotnie na obozach i zawodach w Polsce: w Szczecinie, Ustroniu Morskim, Kołobrzegu, Katowicach, Poznaniu.... Można by długo wymieniać. Ostatni obóz sportowy odbył się w Łodzi. Obecni na nim norwescy zawodnicy byli pod wrażeniem infrastruktury pływackiej, która w ciągu ostatnich lat znacznie się poprawiła.

– Staramy się zachęcać Norwegów do odwiedzania naszego kraju i pokazać im jak najwięcej, włącznie z naszymi polskimi obyczajami oraz tradycjami – mówią ojciec i syn.

Przygotowania do olimpiady

Piotr już dwukrotnie reprezentował Polskę w europejskich zawodach juniorów, uzyskał tytuł wicemistrza kraju, a ostatnio także cieszy się wysokimi osiągnięciami w Norwegii. Ostatnio wygrał zawody na krótkim basenie.

W Mistrzostwach Polski mogą wziąć udział tylko zawodnicy polskiej narodowości, ale w Norwegii jest nieco inaczej. Jeśli ktoś mieszka i pracuje w kraju, może aplikować o udział w mistrzostwach. Tak od trzech lat robi Polak. Wygrał ostatnio zawody na 50 metrów stylem dowolnym i 50 metrów stylem grzbietowym, dokładając do tego brązowy i złoty medal stylem motylkowym. Nie brakuje mu ambitnych planów na przyszłość.

– Pracując jako trener, mam ograniczony czas na własne treningi, ale daję radę. Obecnie przygotowuję się do olimpiady, także czekają mnie dwa lata wytężonej pracy – zdradza.

Piotr Ludwiczak Junior został także odznaczony tytułem Wybitnego Młodego Polaka w Norwegii. W tym roku prezes klubu pływackiego, do którego należy chłopak, też zamierza złożyć wniosek. Kolejny tytuł byłby ukoronowaniem wieloletniej pracy.

 Zawsze powtarzam, że nikt nie zna młodych juniorów. Liczą się dopiero doświadczeni seniorzy – podkreśla Piotr Ludwiczak, trener. – A zapisanie się na kartach pływackiej historii to długotrwały i pracochłonny proces. Dopiero za wynikami idą sukcesy i pieniądze. Ale, choć sukcesy są ważne, powtarzam zawsze synowi, że nie najważniejsze, by wygrać, ale być lepszym niż poprzednio. Najpierw doskonalenie siebie, potem puchary i medale.
Trenujesz coś? Masz ciekawą pasję? Odnosisz sukcesy na terenie Norwegii i chciałbyś nam o tym opowiedzieć? Napisz na redakcja@mojanorwegia.pl!
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok