Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Sport

Sensacja w stolicy polskich Tatr: zawodzą giganci, korzystają młode talenty i... Norwegowie

Monika Pianowska

20 stycznia 2019 18:00

Udostępnij
na Facebooku
Sensacja w stolicy polskich Tatr: zawodzą giganci, korzystają młode talenty i... Norwegowie

Kamil Stoch już drugi rok z rzędu nie awansował w konkursie w Zakopanem do drugiej serii. wikimedia.org/ fot. Збигнев Вансел/ CC BY-SA 3.0

20 stycznia konkurs indywidualny skoczków na Wielkiej Krokwi w Zakopanem nie przebiegł po myśli Polaków, za to kiedy rozczarowali gospodarze i inni liderzy, pole do popisu otworzyło się przed nowicjuszami. Po sobotniej dyskwalifkacji Johanna Andre Forfanga rehabilitacja udała się reprezentantom kraju fiordów, formę potwierdził najlepszy obecnie Austriak, a niepokonany dotąd Japończyk doczekał się godnego zastępcy.
W ten sposób podium obstawili Stefan Kraft, Robert Johansson i Yukiya Sato, na oczach 20 tys. osób zgromadzonych na trybunach pierwsze punkty w karierze zdobył Paweł Wąsek, a Kamil Stoch kolejny rok z rzędu nie awansował do drugiej serii na największej polskiej skoczni.

Nie tak miało być...

Kibice skoków narciarskich w Zakopanem jak zwykle dopisali, ale chyba 20 stycznia konkurs w ramach Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi wyobrażali sobie nieco inaczej. Miał być popis gospodarzy i galeria wielkich nazwisk, tymczasem Polacy sprawili swoim fanom nie do końca wymarzoną niespodziankę – podobnie zresztą jak liderzy klasyfikacji generalnej.
Już w pierwszej serii niektórzy mogli przecierać ze zdumienia oczy, kiedy tacy faworyci jak Ryoyu Kobayashi czy Markus Eisenbichler lądowali na obiekcie im. Stanisława Marusarza przed punktem konstrukcyjnym. Tego jednak, że zawiodą ci, którzy jeszcze dzień wcześniej brylowali w konkursie drużynowym, mało kto się spodziewał. Przede wszystkim w przypadku Biało-Czerwonych.
Do drugiej części konkursu awansowało ostatecznie 6 Polaków: najlepiej wypadł 9.  Stefan Hula, a czterech kluczowych zawodników kadry popełniło spore błędy. Dawid Kubacki, od wczoraj rekordzista obiektu, zasłużył sobie na ledwie 16. miejsce, natomiast 25. po pierwszej serii był Piotr Żyła. Długo na wiadomość o awansie musiał czekać Maciej Kot, któremu groziła pechowa 31 pozycja. W końcu rzutem na taśmę zakwalifikował się do drugiej serii dzięki koledze z reprezentacji… Kamilowi Stochowi. Trzykrotny mistrz olimpijski może mówić o pechu na własnej skoczni, bo już drugi rok z rzędu w Zakopanem zdarza mu się potknięcie. Dziś zakończył zmagania dopiero na 36 miejscu.

Dalej jak w kalejdoskopie

W drugiej serii Dawid Kubacki walczył o poprawę i udało mu się wskoczyć na 12. lokatę, pozytywnie zaskoczył Paweł Wąsek – ten niespełna 20-letni sportowiec właśnie zdobył swoje pierwsze punkty w karierze (27. miejsce). 

Można zaryzykować stwierdzenie, że po drużynówce 20 stycznia odkuli się Norwegowie. Johann Andre Forfang odgryzł się po wczorajszej dyskwalifikacji i atakując z 26. pozycji, wskoczył na pierwszą lokatę tuż za podium, na 5. miejscu zakończył zmagania Halvor Egner Granerud. Na „pudle” zmieścił się za to ich kolega z reprezentacji, Robert Johansson, wyprzedzając „następcę Ryoyu Kobayashiego”, Japończyka Sato. Triumfował Austriak Stefan Kraft. To jego pierwsza wygrana od 2017 roku.
Hula, Żyła, Wolny i Kot uplasowali się kolejno na pozycjach 17, 19, 22 i 30.

Podopieczni Stefana Horngachera w wywiadach tuż po zakończeniu zawodów w Zakopanem zapowiedzieli, że myślami są już w japońskim Sapporo, gdzie o kolejne punkty Pucharu Świata w skokach narciarskich będą rywalizować już w przyszłym tygodniu, 26 i 27 stycznia.
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok