– Rząd dał już jasno do zrozumienia, że za naszej kadencji nie będzie już budowanych zagranicznych kabli – skomentowała Marit Arnstad.
flickr.com/Ragne B. Lysaker, Senterpartiet/https://creativecommons.org/licenses/by-nd/2.0/
7 marca unijna komisarz ds. energii Kadri Simson złożyła wizytę w Telemarku. Stwierdziła wówczas, że Norwegia musi przystąpić do czwartego pakietu UE dotyczącego rynku energii i zbudować więcej zagranicznych kabli. Brak ściślejszego połączenia z unijnym rynkiem może zaś mieć konsekwencje dla Norwegii.
Zdecydowanie zareagowała na to liderka parlamentarna Partii Centrum (Sp) Marit Arnstad. – Rząd dał już jasno do zrozumienia, że za naszej kadencji nie będzie już budowanych zagranicznych kabli – skomentowała. – To niespotykane, aby komisarz UE przyjechał do Norwegii, przeprowadził inspekcję naszych zasobów energii wodnej i niemal groził, że Norwegia będzie musiała zbudować więcej kabli i przystąpić do unijnego rynku energii – powiedziała Arnstad na łamach NRK.
Nowe kable = droższy prąd
W 2018 r. Storting zatwierdził kontrowersyjny zbiór przepisów, zwany trzecim pakietem UE dotyczącym rynku energii. Agencja ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki często nazywana jest „Acer”. Jej zadaniem jest ułatwianie współpracy pomiędzy UE a krajami EOG w zakresie regulacji energetyki. Wiele osób krytycznie odnosiło się do niej obawiając się, że może ona doprowadzić do wyższych cen prądu w Norwegii.
Norwegia stała się największym dostawcą gazu do UE. Do Holandii, Danii i Niemiec zbudowano zagraniczne kable w celu handlu większą ilością energii. Spowodowało to podniesienie cen prądu w kraju fiordów do poziomu cen w pozostałej części Europy.
W 2018 r. Storting zatwierdził kontrowersyjny zbiór przepisów, zwany trzecim pakietem UE dotyczącym rynku energii.Źródło: Fot. Adobe Stock, licencja standardowa
Arnstad twierdzi obecnie, że budowanie kolejnych zagranicznych kabli nie ma sensu. Ich większa liczba będzie zapewne oznaczać, że poziom cen w Norwegii zrówna się z innymi regionami Europy, w których do tej pory był on bardzo wysoki. – Musimy zadbać o nasze zasoby hydroenergetyczne w zintegrowanym systemie energetycznym i mieć nad nim suwerenność – mówi.
Do sytuacji odniósł się także norweski premier, Jonas Gahr Støre. Podkreślił, że to Norwegia decyduje i obecnemu rządowi pomysł budowy nowych kabli się nie podoba. Jeśli chodzi o wspomniane przez Simson konsekwencje, które mogą wystąpić, jeśli władze norweskie nie przyspieszą procesu, Støre uzna, że się nie martwi i wierzy, że UE dostrzegła przewagę Norwegii jako stabilnego dostawcy energii.
Korzyści z eksportu?
Przedstawiciel konserwatystów Nikolai Astrup twierdzi, że współpraca z UE w ramach porozumienia EOG dobrze służyła Norwegii przez ostatnie 30 lat.
– Jesteśmy małym krajem z otwartą gospodarką międzynarodową i utrzymujemy się z eksportu. Ten eksport trafia do Europy. Norweskie firmy mogą wiele zyskać na równym dostępie do naszego największego i najbliższego rynku – mówi w komentarzu dla NRK. – Oznacza to, że musimy zaakceptować te same zasady, co kraje UE w obszarach istotnych dla EOG. Nie jest to zagrożenie ze strony UE – dodaje.
Mówi, że Norwegia czerpie korzyści z utrzymywania bliskich relacji z UE, biorąc pod uwagę obecną sytuację geopolityczną na kontynencie. Jeśli kraj fiordów miałby zbudować nowe kable, będą one hybrydowe, przenoszące energię elektryczną wytwarzaną z morskiej energii wiatrowej do innego kraju lub na platformę wiertniczą. Różnica polega na tym, że w przypadku kabla hybrydowego turbina wiatrowa znajduje się pośrodku kabla, na morzu.
Astrup obawia się, że brak energii elektrycznej może w nadchodzących latach utrudnić norweskim firmom przejście na bardziej ekologiczny tryb i zwiększenie konkurencyjności.
Źródła: NRK, european-union.europa.eu
09-03-2024 09:38
7
0
Zgłoś
08-03-2024 18:56
16
0
Zgłoś