22

Foto: stock.xchng |
W szarym budynku produkcyjnym firmy rybnej Sekkingstad na Sotrze szef nie jest już dłużej Norwegiem. Od nowego roku zmieniono pracodawcę zarządzającego fabryką: z Sekkingstad AS na polską firmę Norse Production. To zmiana, której konsekwencje mogą sięgać dużo dalej poza małe przedsiębiorstwo na obrzeżach Bergen.
Wygląda na to, że Sekkingstad znalazło lukę w dyrektywie UE dotyczącej pracy tymczasowej, która od nowego roku miała gwarantować wszystkim przyjezdnym pracownikom norweskie wynagrodzenie i warunki pracy.
Zatrudnieni w fabryce na Sotrze pracownicy z Europy Wschodniej nie pracują już w norweskim przedsiębiorstwie, ale w zagranicznej firmie znajdującej się w Norwegii. Jako, że Norwegia nie ma prawnie ustalonej płacy minimalnej, oznacza to, że pracownicy mogą otrzymywać wynagrodzenie na poziomie, który funkcjonuje w kraju, z którego pochodzą. Płaca minimalna w Polsce to mniej więcej 2900 koron, w innych krajach bałtyckich jet na jeszcze niższa.
Duma z rozwiązania
Dyrektor administracyjny, Bård Sekkingstad, mówi, że wspomniana dyrektywa uniemożliwia im utrzymanie tego poziomu co wcześniej - norweska pensja dla wszystkich byłaby za droga.
- To nie byłoby zrównoważone rozwiązanie w zakresie zagranicznych pracowników tymczasowych, których mamy, więc musieliśmy znaleźć inny pomysł, mówi Sekkingstad. Rozwiązanie polegało na tym, że wszyscy zatrudnieni otrzymali nowego, polskiego pracodawcę. Jednocześnie mieli zachować tą samą płacę i warunki pracy. W tej sytuacji wg Sekkingstaa, około 40 pracowników z Europy wschodniej otrzymuje 100 koron na godzinę, podczas gdy 20 norweskim pracowników otrzymuje norweską stawkę, która jest znacznie wyższa.
- Jestem dumny, że znaleźliśmy rozwiązanie, dzięki któremu mogliśmy utrzymać miejsca pracy w Skaganeset, mówi Sekkingstad, który nie przejmuje się za bardzo zdaniem związków zawodowych.
Polska pensja dyrektora
Kasia Czaja mieszka w Polsce, kraju gdzie płaca minimalna to 2900 koron w miesiącu. Jest bardzo zadowolona z wynagrodzenia, które otrzymuje w Sekkingstad:- Tutaj zarabiam około 20. 000 koron. To tyle samo co szefowie w dużych firmach w Polsce, mówi Kasia.
Z tej sumy 6000 koron przeznacza na jedzenie, opłacenie mieszkania i transport. Resztę pieniędzy Kasia zamierz zabrać ze sobą do Polski, gdzie buduje nowy dom dla swojej rodziny.
Ostrzegawcze demonstracje
NNN, czyli Norweski Związek Zawodowy Przemysłu Spożywczego i Branż Pokrewnych jest na wojennej ścieżce przeciw tym, którzy podważają dyrektywę dotycząca pracy tymczasowej.
- Zarejestrowanie firmy jako polskiego przedsiębiorstwa w ten sposób to społeczny dumping, mówi Kjell Mjaatvedt z NNN.
Zawiadamiają o akcjach skierowanych przeciwko Sekkingstadowi.
- Skontaktujemy się z przedstawicielami Remy, ICA oraz Safari w Hordalandzie, którzy sprzedają produkty firmy Sekkingstad. Naszym celem jest aby współpraca z Sekkingsad przestała się opłacać, mówi Mjaatvedt.
NNN będzie się także kontaktować z firmą, która dostarcza łososia do Sekkingstad i z telewizją dla dzieci Vennebyen, z którą współpracował Sekkingtad. Co więcej, NNN skontaktuje się z ogólnoeuropejskim działem LO w celu powstrzymania firmy Sekkingstad przed eksportowaniem swoich produktów do Francji.
Na poziomie lokalnym mogą być organizowane demonstracje przed sklepami, które sprzedają produkty Sekkingstad.
Obawa o miejsca pracy
Norwescy pracownicy, z którymi rozmawialiśmy, potwierdzają, że przychodząc do firmy otrzymali norweskie wynagrodzenie i warunki pracy. Wg Jorunn Sture Mathiesen (67) otrzymali oni kontrakty, w których jest napisane,że powinni otrzymywać norweską stawkę. Mówi, że alternatywą dla polskiego rozwiązania byłoby obniżenie produkcji.
Rolf Borlaug z NNN Hordaland uważa, że zarząd firmy zastraszył zatrudnionych, by zaakceptowali przeniesienie do polskiego przedsiębiorstwa.
- Firmy podobne do Sekkingstad radza sobie całkiem dobrze, więc dlaczego szefostwo zdecydowało się na taki ruch, skoro warunki ekonimczne są raczej korzystne? mówi Borlaug.Sekkingsad AS miała w 2011 przychód w wysokości 25,5 miliona koro, ze sprzedażą na poziomie 1,8 milarda.
- Tutaj nie chodzi o jakąś dyrektywę ale o ludzi, którzy chcieli zwiększyć woje zyski, mówi.
Jednak zatrudnieni w przedsiębiorstwie znajdującym się na Sotrze widzą całe wydarzenie nieco inaczej. Jorunn Mathisen obawia się konsekwencji, które mogą ze sobą przynieść działania NNN.
- Jeśli oni zniszczą ten plan, stracimy swoją pracę, mówi.
- Szanujemy, że pracownicy postrzegają to w taki sposób, ale oni muszą uszanować, że my także mamy inny punkt widzenia, mówi Borlaug oraz dodaje:
Gdyby wszystkie firmy przetwórstwa rybnego postępowały w te sposób, byłaby to katastrofa dla naszego działu przemysłu. To nie jest tak jak być powinno.
źródło: bt.no
To może Cię zainteresować
1
24-01-2013 18:54
2
0
Zgłoś
24-01-2013 18:33
2
0
Zgłoś
24-01-2013 17:41
1
0
Zgłoś
24-01-2013 17:01
1
0
Zgłoś
24-01-2013 16:54
3
0
Zgłoś
24-01-2013 16:38
1
0
Zgłoś
24-01-2013 01:06
0
0
Zgłoś
24-01-2013 00:02
1
0
Zgłoś