Ze względu na skalę zniszczeń nie uda się określić przyczyny pożaru. /zdjęcie ilustracyjne
stock.adobe.com/standardowa
W ubiegły czwartek, tuż przed 13:30, służby ratownicze z gminy Larvik zareagowały na wezwanie i ruszyły w stronę Kvelde. Jak się okazało, na miejscu płonął dom jednorodzinny – należał do Moniki, Polki mieszkającej w Norwegii od 2007 roku. Z posiadłości zostały jednak zgliszcza, a kobieta i jej syn stracili w pożarze cały dobytek. Teraz proszą o wsparcie.
8 kwietnia Monika Szczepaniak wracała z miasta, gdy odebrała telefon od firmy montującej alarmy. Jej przedstawiciele pytali, czy ktoś akurat przebywa w domu. Syn kobiety, 6-letni Kacper, był jeszcze w szkole. Kilka minut później pani Monika otrzymała informację, że jej dom się pali.
Polka dotarła na miejsce po 20 minutach. – Tego dnia strasznie wiało. Było pełno dymu, dom stał w płomieniach. Na miejscu była już policja i ambulans – relacjonuje kobieta w rozmowie z MojąNorwegią. Straż pożarna skupiła się na ewakuacji sąsiadów i tłumieniu ognia, by ten nie rozprzestrzeniał się na okoliczne posiadłości. Chociaż nikt nie został ranny, 2-piętrowy dom pani Moniki doszczętnie spłonął. – Mieszkałam tam sama z synem. Mąż zmarł 3 lata temu. Został tylko murek – mówi.
Wielkie wsparcie okazali sąsiedzi
Tydzień temu w gminie Larvik w związku ze środkami kontroli emisji koronawirusa sklepy były zamknięte. Zaczęły działać ponownie dopiero w poniedziałek. Monika i Kacper po tragedii nie zostali jednak pozostawieni sami sobie – pomoc otrzymali od okolicznych mieszkańców.
– Ludzie masowo przynosili torby z ubraniami, kosmetykami i swoimi domowymi zapasami – wspomina kobieta. Szczególne wsparcie Monice i jej synowi okazała norweska przyjaciółka, Anett, która wraz z małżonkiem zapewniła im tymczasowo dach nad głową. Wkrótce udało im się znaleźć nowe mieszkanie, które również pomogli wyposażyć sąsiedzi.
Muszą zacząć od nowa
Jak twierdzi pani Monika, po tygodniu na miejscu zdarzenia dalej czuć swąd. Od policji dowiedziała się, że ze względu na skalę zniszczeń nie uda się określić przyczyny pożaru.
Dom doszczętnie spłonął. Monika i jej syn w jednej chwili stracili wszystko.
archiwum prywatne
W tym momencie Polka potrzebuje pieniędzy, żeby nad fiordami zacząć z synem wszystko od nowa. Matka jednego ze szkolnych kolegów Kacpra pomogła im założyć zbiórkę na norweskim portalu. Jak tłumaczy Polka, sama nie mogła zweryfikować swojego profilu, bo w pożarze straciła również kartę z ID. Kobieta dziękuje wszystkim dotychczasowym darczyńcom i prosi o dalsze wsparcie. Link do zbiórki jest dostępny na stronie spleis.no.
Poza tym na
facebookowej grupie można brać udział w krótkich licytacjach, z których dochód trafi do Moniki i Kacpra.
17-04-2021 10:14
20
0
Zgłoś
17-04-2021 08:02
0
-4
Zgłoś
17-04-2021 00:05
0
-6
Zgłoś
16-04-2021 22:59
0
-19
Zgłoś
16-04-2021 21:49
36
0
Zgłoś
16-04-2021 21:25
7
0
Zgłoś
16-04-2021 21:19
0
-13
Zgłoś
16-04-2021 19:40
2
0
Zgłoś
16-04-2021 18:51
15
0
Zgłoś
16-04-2021 18:13
21
0
Zgłoś