Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

11
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Kultura

Strach i zbrodnia na Wielkanoc? Norweski pisarz wyjaśnia tajemniczą tradycję påskekrim

Redakcja (HJ)

11 kwietnia 2020 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Strach i zbrodnia na Wielkanoc? Norweski pisarz wyjaśnia tajemniczą tradycję påskekrim

Czytanie kryminałów w czasie Świąt to tradycja, którą Norwegia kultywuje od lat Hanna Jelec

Intryga, zbrodnia i niemało strachu – oto doskonały przepis na norweską Wielkanoc. Påskekrim to tradycja, która dziwi wszystkich oprócz samych Norwegów. O początki czytania kryminałów w Święta zapytaliśmy eksperta w tej dziedzinie: pisarza Geira Tangena.
Artykuł po raz pierwszy opublikowany w kwietniu 2018.
Wielkanoc w Norwegii niekoniecznie wiąże się z częstymi wizytami w kościele i wielkimi przygotowaniami do rodzinnych Świąt. Norwegowie mają jednak swoje własne tradycje – wyjazdy na narty, słodycze i… kryminały. Wielkanocny weekend to przede wszystkim czas odpoczynku, więc Skandynawowie nierzadko decydują się na spędzenie go w górach, w rodzinnym gronie pod dachem swojej hytty. A trzaskający kominek, ciepłe swetry i gløgg w zasięgu ręki aż proszą się o dobrą książkę do towarzystwa.

Zaczęło się od obrabowanego pociągu

Jednak oprócz sprzyjającej aury, do stworzenia tradycji czytania kryminałów w Święta potrzeba było czegoś więcej, prawdziwego „punktu zapalnego”. Z pomocą przyszedł tu najpopularniejszy norweski dziennik Aftenposten, który w 1923 roku opublikował na swoich łamach prawdziwie wstrząsający artykuł. Według dziennikarzy, w wigilię Wielkanocy pociąg wyruszający ze stolicy do Bergen został napadnięty i obrabowany. Norwegowie wpadli w popłoch – spokojny, niewielki kraj i Święta to dość niecodzienne realia dla przestępstwa na taką skalę. Jednak tytuł artykułu – Bergenstoget plyndret i natt (norw. „Pociąg do Bergen [został] obrabowany w nocy”) – sugerował rzeczywisty powód napisania tekstu: promocję najnowszej książki pod tym samym tytułem.

– Cała historia jest dość zabawna. Ciężko uwierzyć, że Norwegowie nabrali się na ten zabieg. Ale od tej pory każde Święta wiązały się z mrożącymi krew w żyłach historiami w gazetach i kryminałami w telewizji – tłumaczy Geir Tangen, norweski pisarz i założyciel bloga poświęconego skandynawskim kryminałom (bokbloggeir.com).

„Tradycja ma się lepiej niż kiedykolwiek”

Zwyczaj poświęcania większości czasu antenowego na przerażające historie kryminalne rzeczywiście przetrwał do dziś. Norweskie gazety, stacje radiowe i telewizyjne prześcigają się w przygotowywaniu „strasznych” materiałów – to gwarantowany przychód podczas Świąt. Niektóre wydawnictwa przyznają, że czekają z wydaniem kryminałów do okolic marca. Geir Tangen dodaje ze śmiechem, że w okresie przedświątecznym „nie ma lepszego prezentu niż kryminał dla Norwega”.

– Tradycja påskekrim ma się właściwie lepiej niż kiedykolwiek. Ilość dostępnych programów, gazet, blogów – to wszystko gwarantuje, że historia „sprzeda się” w błyskawicznym tempie – mówi Tangen. Pisarz podkreśla, że każda z popularnych norweskich stacji wydaje specjalny przegląd, w którym uwzględnione są właśnie programy i audycje kryminalne. W czasie świąt na najbardziej znanych kanałach telewizyjnych możemy zobaczyć co najmniej dwie mini-produkcje kryminalne. Każdą z nich kręci się jedynie z myślą o Wielkanocy. To chyba wiele tłumaczy – mówi bloger.

Ale czy złoty czas kryminałów przetrwa? Tangen zauważa, że ciężko przewidzieć tendencje do utrzymania się trendu na norweskim rynku. Pisarz porównuje påskekrim do innych popularnych świąt, które pojawiły się w Europie stosunkowo niedawno. –  Pomyślmy na przykład o Walentynkach – mówi. – Jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie powiedziałby, że będziemy obchodzić je tak hucznie. A jednak. Dlaczego nagle zaznaczamy 14. lutego w kalendarzu? Przez branżę reklamową, oczywiście! Z kryminałami w Norwegii jest dokładnie tak samo. Wydawnictwa, księgarnie, media – oni wszyscy stoją za tym, by podtrzymać kryminały przy życiu. No i oczywiście czytelnicy. Więc z mojej perspektywy tradycja nie tylko przetrwa, ale i urośnie do rangi prawdziwego fenomenu – tłumaczy Tangen.

Påskekrim dotrze do innych krajów?

Niewielkie, niemal odcięte od świata miasteczko, zamknięta społeczność pełna życzliwych, a jednocześnie tajemniczych i zdystansowanych ludzi – oto przepis na skandynawski bestseller. Tę drogę wybrała większość północnych sław „kryminalnych”: Anne Hold, Camilla Läckberg, Jo Nesbø, a także wspomniany już Geir Tangen. Jak to możliwe, że typowo „północne” realia przemawiają do publiki z całego świata?–  Z jednej strony czytelnicy spoza Skandynawii są po prostu ciekawi – tłumaczy Tangen. Norweska rzeczywistość to przecież dla wielu wciąż niemal „egzotyka”. – Do tego pisarzom drogę utorowały znane już nazwiska: Larssen czy Nesbø – mówi bloger. Jak tłumaczy, Skandynawia, która przez wiele lat była pomijana w literackim świecie, teraz kojarzy się z przede wszystkim z „jednorodną społecznością, gdzie techniki, motywy literackiej i opisywane realia są do siebie łudząco podobne”.
Zarówno w ubiegłym, jak i w tym roku podczas påskesalg triumfuje Jo Nesbø.
Zarówno w ubiegłym, jak i w tym roku podczas påskesalg triumfuje Jo Nesbø. Źródło: MN

Nieśmiertelny element społecznictwa

 – Niedawny szał na kryminały jest bardzo ciekawym zjawiskiem, zwłaszcza z punktu widzenia Norwega. Tym bardziej, że w samej Skandynawii tradycja czytania kryminałów istnieje od dawien dawna. Bloger zauważa, że Norwegowie są praktycznie wychowani w duchu czytania mrożących krew w żyłach historii. – Nawet jeśli ich nie lubisz, kojarzysz autora i fabułę. Ale jednocześnie wychowujesz się w konkretnym systemie politycznym, zgodnie z pewnymi zasadami. Jesteś od małego wyczulony na krzywdę innych, wiesz, że powinieneś pomagać. Stąd ten element „społecznictwa” w norweskich kryminałach. Nawet jeśli chcemy cię przestraszyć, spróbujemy trochę umoralnić – tłumaczy ze śmiechem Tangen.

Oczekujemy pewnych zasad?

Sam gatunek – nordic noir – zdążył się dorobić prawdziwych fanów, także wśród pisarzy. – Sam poszedłem tą drogą – mówi Tangen. W swoim debiucie „Maestro”, pierwszej części trzytomowej opowieści o ambitnej policjantce Lottcie Skeisvoll i specyficznym dziennikarzu Viljarze Gudmundssonie, Tangen rzeczywiście zachował większość „zasad” nordic noir. Mamy tu rzeczywiste miasto Haugesund, wyspy, które oferują schronienie okrutnemu zbrodniarzowi i oczywiście tajemniczego mordercę. Do tego dochodzi przeplatanie zdarzeń w czasie, a końcu bezpośrednie odwołania do Skandynawskich autorów kryminałów. – Sama książka miała być oparta nie tylko na zagadkowej fabule, ale także na wiedzy czytelnika – tłumaczy pisarz.

Norweg zauważa, że zwolennicy nordic noir z jednej strony oczekują właśnie trzymania się znanych im zasad kryminałów z Północy. Już sam fakt spełnienia pewnego „schematu” gwarantuje pisarzom powodzenie na rynku zagranicznym. Z drugiej strony, twórcy zdają sobie sprawę, że czytelnicy czekają na nutkę ekscytacji, czegoś nowego i niespodziewanego. – W pewnym sensie chodzi o spełnienie pewnych oczekiwań, z góry narzuconych reguł, które ustalili znani autorzy. Ale jednocześnie liczy się także umiejętność pisania. Gdyby tekst nie był ciekawy, wciągający, w jakimś sensie nieprzewidywalny, nie byłoby mowy o sukcesie – tłumaczy Tangen.
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok