Mówią o nim „mistrz”. 11-letni Olek podbija Norwegię swoim talentem
Aleksander z rodzicami w Norwegii mieszka od niespełna trzech lat. fot. archiwum prywatne
– Zaintrygowało mnie to. Po rozmowie z nauczycielką wiedziałam już, że Aleksander wyróżnia się w tym zakresie na tle klasy. Pomyślałam, że warto zachęcać go do rozwoju w tym kierunku – mówi Beata Płomińska.
Prymus z norweskiego
– Często jest tak, że dzieci emigrantów lepiej znają gramatykę i ortografię niż rdzenni mieszkańcy, którzy uczą się jej mimochodem. Sam nauczyciel żartował, że to poniekąd ,,porażka" dla Norwegów – wspomina mama Olka.
Chociaż dobrze radzi sobie z norweskim, lubi matematykę i religioznawstwo, a po lekcjach trenuje pływanie, to gra na pianinie jest obecnie priorytetem Aleksandra i jego planem na przyszłość. Na lekcje fortepianu Olek uczęszcza do Kari Sophies Musikkinstitutt oraz Musikk og Kulturskole Oslo.
11-latek ma to szczęście, że nauka gry przychodzi mu z łatwością. Jego nauczycielka nazywa go nawet żartobliwie „mistrzem” i podkreśla, że to wrodzony talent pomaga chłopcu doskonalić umiejętności mniejszym nakładem pracy niż innym.
– To ważne, ale uczulam syna, by nie popadał w samozachwyt i nie osiadał na laurach. Nie zapominamy też, że nauka gry na pianinie wymaga wielu poświęceń, czasu i intensywnych treningów – mówi mama.
Aleksander ćwiczy kilka godzin tygodniowo, w wolnym czasie słucha też dobrych wykonań, utworów, których obecnie się uczy. I choć powinien ćwiczyć każdego dnia przynajmniej godzinę lub półtorej, codzienność niestety czasami weryfikuje chęci. Jako że Olek uczęszcza także do tradycyjnej szkoły, a do tego pływa wyczynowo, jego grafik w tygodniu jest dość napięty.
Być jak Chopin
– Gdy wychodzę na scenę, jeszcze trochę się stresuję, ale po chwili zapominam o nerwach i cieszę się grą. Najbardziej lubię grać utwory Fryderyka Chopina, który w końcu też był Polakiem – mówi Aleksander.
Bywa, że dzieci ćwiczą po pięć godzin dziennie, a nie dostają się do finału prestiżowych konkursów. Chłopiec grywa zazwyczaj mniej, a jednak sukces goni sukces. Choć przed nim długa droga, by zostać rozpoznawalnym zawodowcem, nie brak mu motywacji.
– Cieszą go sukcesy, nakręca adrenalina. Czasami, jak schodzi ze sceny, narzeka, że ma niedosyt. Zwłaszcza po konkursach czy występach, na których gra się jedynie jeden czy dwa utwory. To dla Olka za mało – śmieje się Beata, mama 11-letniego pianisty.
– Ale gdy raz grałem przez 15 minut non stop, miałem już dość. Osiem utworów pod rząd to jednak za dużo – uzupełnia Olek.
To może Cię zainteresować
09-04-2018 12:15
6
0
Zgłoś
06-04-2018 11:56
15
0
Zgłoś