Ja mam na razie doświadczenia przedszkole i "pierwszoklasowe". Do szkoły podchodziłam trochę sceptycznie, ale nie jestem w ogóle rozczarowana na razie. Metody mają świetne, synuś chodzi do szkoły chętnie, sporo się uczą, piszą, czytają, liczą, dziś mamy do rozwiązania sudoku. Mały przynosi do domu słówka angielskie, czasem zdania. Przychodzi z uśmiechem i pewnością, że jest we wszystkim świetny, że nie "uczy się angielskiego", ale "mówi po angielsku", hihi. Dzieciaki mają zadania domowe, codziennie obowiązek czytania krótkiego tekstu, który w piątek czytają nauczycielowi. Mają zadania z języka i matematyki. Książki są ciekawe, kolorowe, zachęcające i są za darmo.
Ze swojej strony uczę go literek po polsku, matematyki uczyłam już wcześniej, ale teraz nie widzę potrzeby, bo sami sporo się uczą, a my w domu tylko się tym bawimy, powtarzamy, ewentualnie próbujemy w większym zakresie liczb. Od wielu lat mamy zwyczaj wspólnego czytania przed snem, mam więc nadzieję, że udało mi się zaszczepić w nim miłość do książek. Jeśli tak, to na pewno będzie chętniej sam szukał i czytał. Mamy sporo książek o zwierzętach, technice, ogólnie o przyrodzie, całym świecie. On lubi takie informacyjne książki, typowa wiedza, ale dla maluchów. Mamy też zwyczaj nie pozostawiać żadnych pytań bez odpowiedzi. Jeśli ja jej nie znam, to siadamy przed komputerem i szukamy informacji i zdjęć. Mały rośnie z przekonaniem, że można znaleźć odpowiedzi na wszystko, coraz częściej sam próbuje znajeźć coś sam w kompie.