..no coz
kazdy ma cos (z karpia) na sumieniu,ja rowniez
w koncu musze,to z siebie wyrzucic!
dawno,dawno temu (gdy karpie ginely sobie,w ciszy i spokoju) pamietam jeden okaz,plywajacy w emaliowanej wannie,tuz za dzwiami mojej lazienki.
z zaciekawieniem przygladalem sie temu stworzeniu(i podczas tego przygladania) zaczalem odczuwac nieodparta potrzebe wykazania sie.
postanowilem - pomoc,ratowac,uwalniac!
na skuteczny sposob pomocy i skrocenia cierpien owego osobnika,wybralem domowe mydlo tzw. szare
pomoc nadeszla dosc szybko i juz po kiku chwilach,uratowany i wolny karp,plywal sobie swobodnie,brzuchem do gory!
przy okazji tej akcji ratowniczej,dalo sie zauwazyc dodatkowa atrakcje swiateczna - w postaci puszczania baniek,w trakcie konsumpcji
byly to moje najpiekniejsze swieta,w zyciu!
jednak od tamtej pory,nie moge sie pozbyc pewnego dylematu moralnego,walki sumienia,a mianowicie:
czy to czego dokonalem,bylo wspanialomyslnym aktem laski,czy raczej wyrachowanym,tchorzliwym, karpiobojstwem?
p/s:
...hardi - pomoz!