Też miałam kiedyś ten dylemat. Norweżka, z którą pracowałam wtedy powiedziała mi, że nie mogę wydać więcej niż 150 nok. Nie jest łatwo kupić coś fajnego w tej kwocie. Potem po kilku imprezach urodzinowych syna i jego kolegów przekonałam się, że Norwedzy preferują kwoty wręcz niższe. To zawsze jest jakiś drobiazg lub pieniądze (50 nok). Gdy poszedł do pierwszej klasy, to na pierwszym zbiorowym spotkaniu rodzicielskim ten temat został poruszony i rodzice ustalili, że prezenty mają być w kwotach 50-100 nok. I takie są z przewagą tych w okolicy 50 nok. Przeżyłam tu już 4 imprezy urodzinowe synka i uważam, że jest to fajne, zdrowe. Tak samo, jak skromna, niedroga impreza, jednakowa u każdego (menu). A co najważniejsze, jest tu taki zwyczaj, że dziewczynki zapraszają wszystkie dziewczynki ze swojej grupy/klasy, a chłopcy- chłopców. Ewentualnie zaprasza się całą grupę/klasę. Nie ma dyskryminacji, nikt nie jest pomijany.