Krowa napisał:
napisał:
Najpierw trzeba zrozumiec jedna, jedyna rzecz. A mianowicie, ze posiadanie norweskiego obywatelstwa nie robi ani z Polaka, ani z zadego innego obywatela Norwega.
Obywatelstwo to nie jest narodowosc i z narodowoscia nie ma nic wspolnego.
Posadanie obywatelstwa kraju innego niz ojczysty nie jest rownoznaczne z wyrzeczeniem sie wlasnej narodowosci.
Czeslaw Milosz nie byl posidaczem obywatelstwa poskiego, a czy wyrzekl sie Polski i polskosci?
Zbigniew Boniek rowniez nie ma polskiego obywatelstwa, a czy twierdzil kiedykolwiek ze jest Wlochem i ukrywal skad pochodzi?
Ktos, to urodzil sie Polakiem nigdy nie bedzie "jednym z nich", czyli Norwegiem. A to dlatego, ze jest przedstawicielem innej kultury, innej historii, ma w zylach polska krew i wpojone inne wartosci.
Norweskie obywatelstwo w dzisiejszych czasach warto miec chociazby dlatego, ze twor jakim jest unia europejska za kilka lat zniknie. Nie wiadomo jak Norwegia zareaguje w takiej sytuacji. Jezeli ktos sie tu osiedlil na dobre, to ciezko bedzie pakowac manatki i wracac.
Polska to piekny kraj, tylko rzadzony od lat przez idiotow. Jak nie zlodzieje z PO, to znow sie zanosi na psychopatow ultrakatolickich z PiS.
Jedno co mnie jednoczesnie bulwersuje, smieszy i zenuje to fakt, ze rodzice ( w tym wypadku polscy, ale z innych krajow tez) oboje Polacy na sile robia z dziecka Norwega, nie ucza jezyka polskiego, nie zwracaja sie po polsku do siebie publicznie, na 17 maja ida z flaga i spiewaja "ja vi elsker dette landet", a "Mazurka Dabrowskiego" to nawet pierwszej zwrotki nie pamietaja.
I o tym trzeba mowic, to ludziom tlumaczyc, mimo ze i tak kazdy bedzie postepowal wedlug wlasnego widzi mi sie. Jednak trzeba ludziom mowic i ich edukowac, ze wlasna tozsamosc narodowa jest wazna, a nie jakies tam obywatelstwo.
Obywatelstwo mozna stracic, mozna zmienic, mozna sie zrzec lub ubiegac ponownie.
Nie ma czego zazdroscic tym, ktorzy norweskie obywtarelstwo maja. Trzeba uswiadamiac spoleczenstwo, ze jakiekolwiek obywatelstwo nie robi krzywdy narodowosci i pochodzeniu, bo to sa dwie rozne sprawy. Moze wtedy nie bedzie takich smutnych watkow z elementami zazdrosci.
Mnie nie byloby wstyd byc posiadaczka norweskiego obywatelstwa, ale byloby mi wstyd mieszkac w kraju, w naszym przypadku w Norwegii, kilka lub kilkanascie lat i nie potrafic poprawnie sklecic zdania po norwesku, nie umiec zadzwonic do urzedu we wlasnej sprawie, a do szkoly czy lekarza potrzebowac tlumacza.
I oczywiscie w druga strone- byloby mi wstyd, gdybym znoreweszczyla moje dzieci i nie umialyby ani mowic ani pisac po polsku.
Milej soboty.
Interesujace
Pozwole sobie przytoczyc czesc rozwazan Pani Haliny Bortnowskiej na temat obywatelstwa i narodowosci.
"Najlepiej określił to kiedyś w mojej obecności matematyk Zygmunt
Semadeni: Pytać kogos o obywatelstwo to
jak pytać o stan cywilny, czyli o coś formalnie określonego
pytać o narodowość, to jak pytać o to, kogo się kocha.
Jest to intymne i może się zmieniać. Co więcej, można kochać
więcej niż jedną osobę”
Zeby sie w to zaglebic polecam Myslenniki Bortnowskiej www.publio.pl/www/ajax/product-table-of-content.html?id=49396
W Twojej wypowiedzi brakuje mi troche uzasadnienia jaki czynnik determinuje narodowosc. Jest to dziedziczne czy srodowiskowe uwarunkowanie? Bo z jednej strony piszesz o "polskiej krwi", co wskazuje na genetyke, a z drugiej o kulturze i wartosciach, a te przeciez sa calkowicie "niegenetyczne"
A poza tematem, dla wszystkich roznosicieli teori (nie tylko spiskowych), powiernikow histori, specjalistow w zakresie nauk spolecznych propagujacych pewniki w ich ramach, polecam interesujacy artykul :
www.aftenposten.no/meninger/kronikker/Kr...tenskap-8130782.html
Ot tak, dla podtrzymania dyskusji
Szczerze mówiąc, to nie myślałam o żadnej dyskusji wypowiadając sie w tym temacie.
Tutaj to choćby wypowiedział sie docent doktor wielokrotnie habilitowany, profesor zwyczajny kilku katedr "stu" uniwersytetów, to i tak za chwilkę odezwa sie ze dwie lub trzy dyżurne mądrale forumowe, zaczną wypisywać swoje teorie, wstawiać linki zeby sobie zobaczył, bedą robić dużo aby mu udowodnić ze nie ma racji, a na koniec odwrócą kota ogonem i napiszą starą śpiewkę " wydaje mi sie ze.... Ale moge sie mylić".
Dlatego podjęłam decyzje o nie konkurowaniu z mądralami i nie wdawaniu sie w dyskusje, bo cytuje "idiota sprowadzi cię do własnego poziomu i pokona doświadczeniem". Jeszcze Lema moznaby zacytować, a powiedział, ze gdyby nie internet to nie miałby pojęcia ze na swiecie jest tylu idiotów.
Dziękuje za chęć dyskusji, ale obawiam sie ze zaraz wkroczą arbitrzy i specjaliści od analizy, ktorzy "wiedzą lepiej"
Pozdrawiam serdecznie.