Sprzedaż używanych aut staje się coraz bardziej utrudnione szczególnie tych które trafiały do ostatniego właściciela przed złomowaniem .
Od nowego roku właściciel musi poinformować kupującego o WSZYSTKICH usterkach co graniczy z cudem nie każdy robi szczegółowy przegląd pojazdu przed sprzedażą a samemu ludziom, którzy z motoryzacją mają mało wspólnego będzie ciężko .
Nowe przepisy nakładają na sprzedawcę ten obowiązek. Od teraz jeśli auto okaże się w gorszym stanie niż kupujący myślał może żądać zwrotu pieniędzy od sprzedającego za każdą usterkę która "wyjdzie w praniu " po czasie . Wcześniej pojazdy sprzedawane" takie jakie są" nie były objęte tak rygorystyczna gwarancją .
Wyobraźcie sobie że sprzedający ma do wyboru oddać auto na złom lub sprzedać auto z usterkami za słuszną wartość ale z możliwością dochodzenia zwrotu pieniędzy za każdą usterkę która się pojawi . A pojawić się przecież może bo to stary pojazd.
Nawet producent. Nowego samochodu nie gwarantuje zbyt wiele po kilku latach a właściel starego wyeksploatowanego prawie do końca auta w cenie niewiele powyżej wrakpanta ma ręczyć że auto nie zepsuje się poza usterkami o których informuje kupującego.
Zapewne nikt nie będzie chciał pakować się w kłopoty i ludzie zdecydują że zamiast sprzedać auto komis kto potrafi je naprawić wybiorą złomowanie dla świętego spokoju. Przyjmą na klatę stratę z powodu różnicy między wrakpntem a faktyczną wartością pojazdu.
To kolejny krok do usunięcia aut spalinowych z dróg na siłę stosując drakońskie przepisy.
Gdzie w tym szaleństwie ekologia przecież utylizacja też emituje co²
A niszczenie rzeczy które mogłyby jeszcze działać to marnotrawienie zasobów