Jutro wydrukuje te PDFy po polsku i norwesku. Pokaze kolegom, bo pewnie nie uwierza , ze w naszym Fuso musimy miec piasek, lancuch holowniczy i miotelke ze skrobaczka.
Lancuchy mamy. Niedawno wjechalismy przez glupote na osniezona droge na Bymarce. Woz ma zalozone opony kolczaste ale nie ma blokady mostu napedowego i na pierwszym wzniesieniu ustawil sie w poprzek. Uzywamy go jako mobilny warsztat i wozimy m.innymi talie , lacuchy i stropy - to go zaczepilismy o drzewo i wyprostowalismy. Potem zabralismy sie za zakladanie lancuchow na kola , ale byly za dlugie. Kumpel wczesniej raz zakladal w traktorze a ja nigdy. Ale przycielismy je szlifierka i dalo sie zalozyc. Ale bez blokady mostu i to nic nie dalo pod gorke. Cofalismy kilkaset metrow i do skrzyzowania z lesna drozka i tam przy zawracaniu znowu utknelismy. Snieg gleboki, wiec podkopywanie i galezie pod kola niewiele daly. W koncu wpadlismy na "genijalny" pomysl i podlozylismy pod kola taki solidny metalizowany koc z wlokna szklanego, uzywamy go do zabezpieczania roznych rzeczy podczas spawania. Udalo sie, polecam wozenie w bagazniku roznych kocow i starych dywanikow. Wszystko dzialo sie w obrebie miasta, kilkaset metrow od ruchliwej drogi. Moglismy wezwac pomocy, w firmie jest sporo traktorow i wozow z napedem na cztery, ale nie chcielismy obciachu. Krotka z zalozenia przejazdzka zamienila sie w niezly z poltoragodzinny trening, ale czegos sie nauczylismy : )
Nie radze lekcewazyc norweskich drog, szczegolnie bocznych i nie tylko zima.
Pozdrawiam.