Ja tam lubię Oslo właśnie za to, że jest jednocześnie bardzo kosmopolityczne i prowincjonalne.
Można tu znaleźć wszystko co największe Europejskie stolice mają do zaoferowania tylko w trochę
zminiaturyzowanej formie. Trudno jest dyskutować z ludźmi, którzy oceniają miasto po urodzie
prostytutek czy ilości pijanych młodocianych. Sam też kiedyś byłem młokosem i pamiętam, że święty nie byłem.
Polecam wycieczkę na krakowski rynek i wyfiltrowanie pijanych Anglików. Zobaczcie jak wspaniale i kulturalnie
bawi się polska młodzież. O innych miastach cięzko mi się wypowiadać, chociaż osoby wymiotujące na ulicy widziałem
w różnych polskich i nie polskich miastach. Czy na tej podstawie mam budować swoją opinię o tych miejscach?
Wracają do zalet to oferta kulturalna nie porywa, ale znajdzie się
wiele ciekawych wydarzeń. Najprostsze jest kino tylko mam wrażenie, że sporo tutejszych malkontentów po obejrzeniu
filmu w jakimkolwiek innym niż polski języku miałaby wrażenie, że patrzy na zmieniające się obrazki i w tle słyszy
jakiś bełkot. Teatr też jest, jednak to już wyższa szkoła jazdy bo tutaj króluje norweski. Dla mnie narazie za wysoka.
O operze nie wspomnę. Albo wspomnę. Też jest i można tam pójść.
Druga sprawa to rekreacja na świeżym powietrzu i tutaj trochę sprostuję artykuł
- w zeszłym roku Oslo miało najgorszą jakość powietrza w całej Skandynawii. Jednak można tutaj robić wiele. Oj wiele.
Jest gdzie biegać, pływać kajakiem, biegać na nartach, zjeżdżać na nartach czy tam desce, pójść na spacer (wszystkie marki wkoło,
o których zasiedzeńcy oślańcy pewnie nie mają pojęcia), iść w góry (no dobra pagórki), "windsurfingować", wspinać się w zajebistej
scenerii, jeździć rowerem nie tylko na ubitych ścieżkach, pływać w słonej i słodkiej wodzie, jest gdzie rozpalić grilla w zajebistej
scenerii (znowu te widoki). Wiele innych pewnie by się znalazło.
Trzecia sprawa to zarobki - są dobre i wystarczają na spokojne ŻYCIE tzn. nie egzystencję.
Czwarta sprawa ludzie. Może trzeba by się trochę bardziej otworzyć, poduczyć języka, a nie pierdolić farmazony i ciągle narzekać.
Jakoś nikt poza znorweszczoną polką nie wydał mi się bardzo wredny. Wydaje mi się, że ludzie od których się coś chce, czy z którymi
się rozmawia w sporej części odzwierciedlają podejście i postawę rozmówcy do nich.
Wad też by się sporo znalazło, ale nie o nich jest artukuł.
pozdro
Można tu znaleźć wszystko co największe Europejskie stolice mają do zaoferowania tylko w trochę
zminiaturyzowanej formie. Trudno jest dyskutować z ludźmi, którzy oceniają miasto po urodzie
prostytutek czy ilości pijanych młodocianych. Sam też kiedyś byłem młokosem i pamiętam, że święty nie byłem.
Polecam wycieczkę na krakowski rynek i wyfiltrowanie pijanych Anglików. Zobaczcie jak wspaniale i kulturalnie
bawi się polska młodzież. O innych miastach cięzko mi się wypowiadać, chociaż osoby wymiotujące na ulicy widziałem
w różnych polskich i nie polskich miastach. Czy na tej podstawie mam budować swoją opinię o tych miejscach?
Wracają do zalet to oferta kulturalna nie porywa, ale znajdzie się
wiele ciekawych wydarzeń. Najprostsze jest kino tylko mam wrażenie, że sporo tutejszych malkontentów po obejrzeniu
filmu w jakimkolwiek innym niż polski języku miałaby wrażenie, że patrzy na zmieniające się obrazki i w tle słyszy
jakiś bełkot. Teatr też jest, jednak to już wyższa szkoła jazdy bo tutaj króluje norweski. Dla mnie narazie za wysoka.
O operze nie wspomnę. Albo wspomnę. Też jest i można tam pójść.
Druga sprawa to rekreacja na świeżym powietrzu i tutaj trochę sprostuję artykuł
- w zeszłym roku Oslo miało najgorszą jakość powietrza w całej Skandynawii. Jednak można tutaj robić wiele. Oj wiele.
Jest gdzie biegać, pływać kajakiem, biegać na nartach, zjeżdżać na nartach czy tam desce, pójść na spacer (wszystkie marki wkoło,
o których zasiedzeńcy oślańcy pewnie nie mają pojęcia), iść w góry (no dobra pagórki), "windsurfingować", wspinać się w zajebistej
scenerii, jeździć rowerem nie tylko na ubitych ścieżkach, pływać w słonej i słodkiej wodzie, jest gdzie rozpalić grilla w zajebistej
scenerii (znowu te widoki). Wiele innych pewnie by się znalazło.
Trzecia sprawa to zarobki - są dobre i wystarczają na spokojne ŻYCIE tzn. nie egzystencję.
Czwarta sprawa ludzie. Może trzeba by się trochę bardziej otworzyć, poduczyć języka, a nie pierdolić farmazony i ciągle narzekać.
Jakoś nikt poza znorweszczoną polką nie wydał mi się bardzo wredny. Wydaje mi się, że ludzie od których się coś chce, czy z którymi
się rozmawia w sporej części odzwierciedlają podejście i postawę rozmówcy do nich.
Wad też by się sporo znalazło, ale nie o nich jest artukuł.
pozdro