W wyniku Powstania Warszawskiego milionowe miasto, stolica Rzeczypospolitej, zostało obrócone w perzynę. Zburzone zostały muzea, pałace, świątynie i inne bezcenne zabytki. Z dymem poszły archiwa, biblioteki, niezliczone dzieła sztuki. Metodycznie, niezwykle brutalnie eksterminowano co najmniej 150 tysięcy cywilów. Do tego należy doliczyć blisko 20 tysięcy poległych żołnierzy i tysiące warszawiaków zmarłych w obozach.
W wyniku tej bitwy straciliśmy w sumie 200 tysięcy ludzi. Resztę mieszkańców miasta rozpędzono na wszystkie strony świata. Zgładzono przy tym patriotyczną elitę, która walczyła w szeregach Armii Krajowej, najwspanialsze młode pokolenie, jakiego kiedykolwiek się dorobiliśmy. Był to gwóźdź do trumny polskiej niepodległości. Kres II Rzeczypospolitej z całym jej światem wartości. Był to koniec Polski, jaką znali i tworzyli od pokoleń nasi ojcowie i dziadkowie.
Nie mieliśmy zupełnie broni - relacjonował Jerzy K. Malewicz "Janek". - Na około 80 powstańców było coś 7 sztuk prywatnej broni, w tym dwa karabiny i pięć pistoletów czy rewolwerów. Przyrzeczonej broni dowództwo nie dostarczyło. Nie mieliśmy hełmów ani butów, które sobie zorganizowałem później. Tam rozmawialiśmy ze starszymi mężczyznami, uczestnikami czy I, czy II wojny światowej, którzy mówili: "oni was wyrżną, oni mają armaty, czołgi, samoloty, a wy nic".
Doświadczeni weterani oczywiście mieli rację, straty oddziału Malewicza wyniosły… 90 procent. Tak właśnie wyglądał ten pierwszy powstańczy szturm o godzinie "W". Atakujące niemieckie bunkry słabe oddziały AK zostały zmasakrowane ogniem karabinów maszynowych. Nie udało się zdobyć żadnego z kluczowych obiektów, a straty własne były zatrważające. Jak wynika z zachowanych relacji już 1 sierpnia 1944 roku wieczorem "Bór" uznał Powstanie za przegrane.