Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Już jest! Polsko-norweski

Kalendarz 2025

Sprawdź
Autopromocja
Edukacja

Magisterka przestaje się opłacać – niezależnie od tego, czy to Polska, czy Norwegia

Hanna Jelec

03 października 2018 13:51

Udostępnij
na Facebooku
7
Magisterka przestaje się opłacać – niezależnie od tego, czy to Polska, czy Norwegia

Uniwersytet w Tromsø flickr.com/ Universitetet i Tromsø

Jeszcze 30 lat temu „mgr” przed nazwiskiem oznaczał prestiż i wyższe pensje. Dziś dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju mówią same za siebie: studia magisterskie opłacają się coraz mniej. W Polsce dobrze wychodzi na nich głównie pokoleniu dzisiejszych 50-latków. Za to ich dzieci po magisterce w Polsce zarobią niewiele więcej niż konkurencja po licencjacie z premią od szefa. W Skandynawii jest jeszcze gorzej: coraz więcej Szwedów i Norwegów żałuje „szału magisterek” sprzed około 5 lat.
Jeszcze 30 lat temu w Polsce nie słyszano o „licencjatach”, na uniwersytety nie wybierało się wielu, a wszelkiego rodzaju szkoły wyższe wiązały się zwykle ze specjalistyczną wiedzą w konkretnej dziedzinie. Dziś możemy studiować niemal wszystko i wszędzie, a uczelnie wyższe z lepszą lub gorszą renomą otwierają coraz więcej kierunków. Wygląda jednak na to, że ogólnodostępna edukacja – paradoksalnie – zniechęca europejskich pracodawców do punktowania głodnych wiedzy magistrów. Według regularnych analiz Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OWGR) w większości krajów Europy pracownicy z tym tytułem zarabiają niewiele więcej niż ich mniej wykształceni konkurenci, a ich szanse na wyższe płace zmniejszają się z roku na rok. Co ciekawe, sytuacja magistrów z Norwegii wygląda w wielu przypadkach jeszcze gorzej niż tych pracujących w Polsce.

„Mgr” opłacalny, ale… 30 lat temu

Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OWGR), która regularnie monitoruje sytuację magistrów z kilkudziesięciu krajów, bije na alarm. Eksperci sprawdzają, czy studia drugiego stopnia, oprócz zgłębienia wiedzy, wciąż przynoszą absolwentom korzyści finansowe w przyszłości. Według danych OWGR rynek pracy uległ ogromnej zmianie.

Jeszcze 30 lat temu różnice w zarobkach pomiędzy magistrami a pracownikami bez wykształcenia były naprawdę duże – osoby po studiach zarabiały nawet o 70 proc. więcej. Sytuacja zmieniła się po wprowadzeniu systemu bolońskiego i studiów pierwszego stopnia. Choć w większości krajów absolwenci studiów wciąż zarobią więcej niż osoby bez studiów, magister nie zagwarantuje im już wyższej płacy. Pracodawcy chętnie wybierają „licencjatów”, licząc na to, że kolejne dwa lata pracownik spędzi nad zdobywaniem doświadczenia w danej dziedzinie. Eksperci ds. rekrutacji podkreślają, że w wielu branżach to właśnie doświadczenie przyda się dużo bardziej niż magisterka.

W Polsce nie jest najgorzej

Największe różnice pomiędzy zarobkami magistrów a pracowników bez studiów można zaobserwować w Brazylii, Chile i Kolumbii. Warto zauważyć, że dostęp do uniwersytetów nie jest tu jednak tak powszechny – tytuł magistra zdobywa tylko 10 proc. zatrudnionych. Ich zarobki są o ok. 2,5 razy większe niż pensje osób bez studiów. Sporo więcej zarabiają też absolwenci studiów drugiego stopnia zatrudnieni w Austrii.

Polska plasuje się w połowie listy krajów przyznających większe zarobki magistrom. Absolwenci studiów drugiego stopnia zarabiający dużo więcej to głównie osoby po 55 roku życia. Jeśli chodzi o magistrów w wieku ok. 30 lat, ich pensje nie różnią się tak bardzo od zarobków kolegów po licencjacie.

Niepotrzebny „szał na magisterkę”?

Najgorzej wygląda sytuacja magistrów ze Skandynawii. W Szwecji i Norwegii magister zarobi ok. 25 proc. więcej niż jego mniej wykształcony konkurent. – Skandynawska demokracja znajduje potwierdzenie także na rynku pracy – mówi w wywiadzie z NRK Henrikke Bryn Bakkerud, norweska studentka, która zaczęła pracę krótko po ukończeniu studiów pierwszego stopnia.

Eksperci z agencji pracy dodają, że wiele sektorów stawia na doświadczenie i umiejętności. – Teoria jest potrzebna, jednak w wielu branżach liczą się podstawy, które zapewni nam pierwszy stopień studiów. Magisterka oczywiście gwarantuje nam lepszą wiedzę teoretyczną, ale nie wszędzie będzie to dla pracownika „bilet do opłacalności” – mówi Tori Guskadt, Norweżka zajmująca się rekrutacją dla branży IT, w wywiadzie z NRK.

Jeszcze w 2014 r. dziennik Aftenposten pisał o „szale na magisterkę” – na studia drugiego stopnia szło tu wtedy 11 tys. absolwentów-licencjatów. Wielu studentów z Norwegii przyznaje, że dziś wstrzymałoby się z decyzją o podjęciu dalszych studiów. Ich pensje często niewiele różnią się od zarobków kolegów, którzy zdecydowali się na pracę krótko po trzecim roku.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


medalkalety

04-10-2018 15:19

Ja nie mam studiów magistra inżyniera a zarabiałam jak ci po studiach i na kij mi ta szkola liczy się co masz w głowie

JarekWiking

04-10-2018 15:09

Komentarz został usunięty ze względu na naruszenie regulaminu portalu
Xx1

03-10-2018 22:27

Czyli sztuczna inteligencja przejmuje powoli intelektualne stanowiska a my jesteśmy spychani do prac fizycznych. Jak kiedyś sztuczna inteligencja zacznie tworzyć androidy to one i pracę fizyczna nam zabiorą, zreszta szybko dojdą do wniosku ze to bez sensu kłaść płytki dla ludzi czy malować im ściany skoro nie będziemy produktywni. Staniemy się darmozjadami i nawet nam samym nie będzie z tym dobrze. Jakiś czas temu czytałem na wp ze Chiński rząd chce mieć sztuczna inteligencje za premiera. Najgorsze jest to ze nie mamy nad tym kontroli, głupi ludzie stworzyli bąbę atomową to i stworzą sztuczną inteligencję...

Jan Kowalski

03-10-2018 19:45

Bzdury. Od razu na wejsciu absolwent z MSc dostaje wieksza place niz absolwent BSc na tym samym stanowisku. W wiekszosci firm drabinka placowa zalezy od wyksztalcenia.

Solomun .

03-10-2018 16:00

Ludzie studiuja durne kierunki, zamiast Odrazu studiowac kierunek Biznesowy wtedy masz bezposrednio stycznosc z pieniedzmi i kasa idzie w twoja kieszen,.tyle.

Stash Qu

03-10-2018 14:56

To stało się oczywiste po boomie na studia w latach 00-10'. Sam zrezygnowałem zaraz po inżynierce i wyjechałem do NO, kiedy okazało się, że moi starsi koledzy z tytulem mgr inż nie są w stanie znaleźć pracy, w której płace byłyby wyższe niż na kasie w biedronce. Kiedy kończyliśmy licea łudzono nas lekką pracą i dobrymi zarobkami po studiach, niewielubsię to jednak udało. Większość osób chciała siedzieć w biurach zamiast pracować fizycznie, w międzyczasie jednak komputery przejęły ogrom prac biurowych, popyt na pracę spadł, jakość absolwentów też, za to ilość magistrów wzrosła. Teraz kasę po studiach będą kosić przede wszystkim wysoko wykwalifikowani specjaliści, ludzie prawdziwie kompetentni i osoby nie bojące się zmęczyć i pobrudzić. Zresztą widać to dobrze po rynku, dobry glazurnik czy hydraulik zgarnia już więcej niż średni level korposzczura. Niska wartość dyplomu to również pozytywne zjawisko dla dobrych i ambitnych pracowników, którym do niedawna do awansu brakowało papierka. Teraz nie jest to tak istotne i jeśli zna się firmę od podszewki to można zajść bardzo wysoko zaczynając nawet z najniższego szczebla.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok