Dyskusja trwa w norweskich mediach.
Fot. Adobe Stock, licencja standardowa (zdjęcie poglądowe)/Canva
W razie wojny Norwegowie mogą zostać zmuszeni do radykalnej zmiany diety. Jak wynika z analizy ekspertów, kraj ma znaczny potencjał żywnościowy oparty głównie na produkcji ryb i uprawach ziemniaków. Podkreślają, że śledź i ziemniaki mogłyby stanowić podstawę codziennych posiłków w czasie kryzysu. Wskazują też na konieczność ograniczenia importowanych produktów i przestawienia się na lokalne surowce.
W obliczu wojny lub poważnych zakłóceń w dostawach żywności, Norwegowie musieliby ograniczyć spożycie mięsa, słodyczy i owoców tropikalnych. Dieta oparta na ziemniakach, warzywach korzeniowych i rybach – głównie śledziu – byłaby dostępna i dostosowana do krajowej produkcji.
Zmiana ta nie wynika z modnych trendów, lecz z realnych potrzeb i możliwości gospodarki żywnościowej Norwegii. Geir Ove Ystmark, dyrektor generalny Seafood Norge podkreśla na łamach Nettavisen, że to, co kraj importuje na co dzień, można częściowo zastąpić rodzimą produkcją. Taka strategia mogłaby zapewnić ciągłość zaopatrzenia w sytuacjach nadzwyczajnych.
Norwegia ma być gotowa na wojnę nie tylko militarnie, ale także z punktu widzenia zaopatrzenia obywateli.Fot. Ole Andreas Vekve, Norweskie Siły Zbrojne/materiały prasowe/Forsvaret
Norwegowie produkują dużo, ale konsumują jeszcze więcej
Norwegia jest jednym z największych eksporterów ryb na świecie, co stawia ją w uprzywilejowanej pozycji w kontekście bezpieczeństwa żywnościowego. W dyskusji publicznej często mówi się o niskim poziomie samozaopatrzenia. Ystmark zwraca uwagę, że dane opierają się na konsumpcji, a nie na produkcji.
W tym ujęciu potencjał Norwegii w zakresie żywności – zwłaszcza rybnej – jest znacznie większy, niż sugerują statystyki. Produkty rybne, które dziś w dużej mierze trafiają na eksport, mogłyby w sytuacji kryzysowej zaspokoić potrzeby krajowej populacji.
Ryby kluczowe dla Norwegii
Raport przygotowany przez Menon Economics na zlecenie Ministerstwa Rybołówstwa wykazał, że norweska produkcja rybna mogłaby pokryć 66 proc. dziennego zapotrzebowania energetycznego obywateli w sytuacji niemal całkowitej izolacji. Oznacza to, że sektor rybny ma strategiczne znaczenie dla odporności kraju.
W połączeniu z produkcją warzyw i ziemniaków daje to podstawy do stworzenia funkcjonalnej, choć uproszczonej diety kryzysowej. Ystmark sugeruje na łamach Nettavisen, że zbyt często debata o samozaopatrzeniu opiera się na błędnych założeniach, pomijających możliwości produkcyjne Norwegii.
W chwili zagrożenia Norwegia miałaby produkować więcej ryb i owoców morza na krajowy rynek.Fot. fotolia
Ystmark podjął tekstem debatę z felietonistką Evą Stenbro, która założyła, że w przypadku wojny Norwegia będzie odizolowana i nie posiada zbyt wiele żywności. Dyrektor Seafood Norge odrzuca taką tezę. Dodaje też, że obecne konflikty nie oznaczają wojen na wzór napoleoński. Sama Norwegia miałaby nie tylko produkować więcej żywności na własny użytek, ale współpracować także z nordyckimi i kontynentalnymi partnerami.