Aktualności
Norwegian podnosi ceny biletów. Nie chce być opcją awaryjną na wypadek strajku w SAS
1

Norweska Rada Konsumentów zapewnia, że działania Norwegiana są całkowicie zgodne z prawem. Philipofpoland [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)]
W środę 24 kwietnia rozpoczęły się kolejne już negocjacje zarządu SAS z reprezentantami pilotów ze Skandynawii, którzy grożą rozpoczęciem strajku w najbliższy weekend. Sytuację zdecydował się wykorzystać norweski przewoźnik Norwegian, który podniósł ceny biletów na nadchodzące dni – dodatkowo linia zlikwidowała też możliwość wykupienia taryfy Flex, która dawała możliwość zwrotu pieniędzy przy rezygnacji z biletów.
Przedstawiciele firmy tłumaczą, że chcą się w ten sposób zabezpieczyć przed stratami finansowymi – w poprzednich latach miało bowiem dojść do wielu sytuacji, w których klienci w ostatniej chwili odwoływali rezerwacje i wybierali połączenia innych linii.
Nie chcą być planem B
Wyższe ceny biletów i brak możliwości wykupienia elastycznej taryfy mają być – zgodnie z tłumaczeniami Norwegiana – zabezpieczeniem na wypadek, gdyby mediacje między SAS-em a pilotami zakończyły się zgodą, a strajk został odwołany.
– Wcześniej pasażerowie SAS-u, którzy obawiali się strajku, zamawiali bilety Flex, ale anulowali je jak tylko strajk był odwołany. Nie chcemy funkcjonować jako gwarancja podróży dla klientów SAS. Wtedy zostajemy z pustymi siedzeniami, utraconym przychodem i zawiedzionymi klientami, którzy mogli dostać miejsca – mówi Lasse Sandaker-Nilsen z Norwegiana.
Norweska Rada Konsumentów (Forbrukerrådet) potwierdziła też, że mimo niezadowolenia pasażerów, takie działania nie są niezgodne z prawem, a podobne rozwiązania coraz częściej stosują też inne linie.
– Wcześniej pasażerowie SAS-u, którzy obawiali się strajku, zamawiali bilety Flex, ale anulowali je jak tylko strajk był odwołany. Nie chcemy funkcjonować jako gwarancja podróży dla klientów SAS. Wtedy zostajemy z pustymi siedzeniami, utraconym przychodem i zawiedzionymi klientami, którzy mogli dostać miejsca – mówi Lasse Sandaker-Nilsen z Norwegiana.
Norweska Rada Konsumentów (Forbrukerrådet) potwierdziła też, że mimo niezadowolenia pasażerów, takie działania nie są niezgodne z prawem, a podobne rozwiązania coraz częściej stosują też inne linie.
Strajk wciąż możliwy
Całe zamieszanie spowodowane jest niepewną sytuacją u konkurenta Norwegiana, skandynawskiego przewoźnika SAS – od środy trwają tam mediacje między zarządem firmy a przedstawicielami pilotów, którzy domagają się zmian w organizacji pracy. Pracownikom zależy głównie na większej przewidywalności w kwestii grafików oraz ustalonego rozwoju kariery i podziału obowiązków – obecnie piloci nie wiedzą kiedy i ile godzin będą pracować w kolejnym miesiącu. Umowy zapewniają im też jeden wolny weekend w miesiącu – w praktyce zdarza się jednak, że pracują nawet siedem weekendów pod rząd.
Wyniki negocjacji mogą być znane już w piątek rano, jednak istnieje też możliwość, że rozmowy się przedłużą. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, do strajku w najbliższy weekend przystąpić może nawet 1,5 tys. pilotów z Danii, Norwegii i Szwecji – taka sytuacja mogłaby poważnie zakłócić harmonogram lotów i pokrzyżować plany wielu podróżnym.
Wyniki negocjacji mogą być znane już w piątek rano, jednak istnieje też możliwość, że rozmowy się przedłużą. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, do strajku w najbliższy weekend przystąpić może nawet 1,5 tys. pilotów z Danii, Norwegii i Szwecji – taka sytuacja mogłaby poważnie zakłócić harmonogram lotów i pokrzyżować plany wielu podróżnym.
Reklama
To może Cię zainteresować
25-04-2019 15:22
15
0
Zgłoś