Samoloty trzeba było rozmrażać o 42 proc. częściej niż rok wcześniej.
wikimedia.org/ fot. Ulflarsen/ CC BY-SA 3.0
Port lotniczy Oslo Gardermoen doczekał się nietypowego rekordu. W ciągu minionej zimy samoloty przed startem ze stołecznej płyty wymagały interwencji fachowców prawie 18 tysięcy razy. Nie chodziło jednak o problemy z przepływem paliwa, rozładowanym akumulatorem czy brakiem powietrza w oponie, a… o lód.
Z powodu szczególnie dotkliwych w tym sezonie minusowych temperatur maszyny należało wyjątkowo często „rozmrażać” zanim wzbiły się w Oslo w powietrze. 17,800 – to dokładna liczba sytuacji, w których tej zimy wzywano speców do „odlodzenia” samolotów, i jednocześnie o 42 proc. wyższa w porównaniu z ubiegłym rokiem. Między październikiem a majem na przełomie 2016 i 2017 roku wynosiła ona bowiem 12,5 tysiąca.
Kiedy temperatura oscyluje wokół zera stopni Celsjusza, żeby samolot odtajał, wystarczy potraktować go gorącą wodą (około 80 stopni). Gdy jednak jest znacznie zimniej, do rozmrażania stosuje się jej mieszankę z glikolem. Na przygotowanie maszyn do bezpiecznego lotu władze Gardermoen zużyły dziesiątki milionów litrów podgrzewanego płynu.