Szczególne obawy przed pustkami w hurtowniach mają sprzedawcy zabawek, których produkcja odbywa się w ogromnej przewadze w Chinach.
adobe stock/ fot. Aisyaqilumar/ tylko do użytku redakcyjnego
Norweskie sklepy i sieci sklepów, które swój asortyment uzależniają od importu towarów z Chin, już teraz obawiają się problemów z zaopatrzeniem w związku z epidemią wirusa COVID-19. Ponieważ w wielu przypadkach wstrzymano wysyłki z Państwa Środka lub nie wydano pozwolenia na powrót pracowników do fabryk, w hurtowniach może zabraknąć szczególnie zabawek, okularów czy elementów do wystroju wnętrz.
Chociaż większość hurtowników w Norwegii obecnie nie narzeka na brak zaopatrzenia, bo zamówienia towarów na wiosnę zrealizowano przed chińskim nowym rokiem, jeśli chodzi o aktualne zamówienia – otrzymują już pierwsze informacje o opóźnieniach najbliższych dostaw. Jeśli taka sytuacja utrzyma się do trzech-czterech miesięcy, jesienią i zimą sklepowe półki będą świecić pustkami. Sprawę zbadał portal Finansavisen.
Może nie być prezentów na święta
Szczególne obawy przed pustkami w hurtowniach mają sprzedawcy zabawek, których produkcja odbywa się w ogromnej przewadze w Chinach. Nawet jeśli zgodnie z oczekiwaniami płynność importu naruszona epidemią koronawirusa wróci do normy w sierpniu, Norwegia to przecież jeden z wielu krajów sprowadzających zabawki z Azji, a na razie nie istnieją alternatywy dla przeniesienia produkcji z chińskich taśm fabrycznych.
Najczarniejszym scenariuszem norweskich hurtowników będą braki w asortymencie w okresie bożonarodzeniowym, a to czas, w którym zabawki masowo kupuje się na prezenty. Tymczasem, aby półki uginały się od zabawek przed świętami, zamówień dokonuje się od teraz do maja.
O wakacje są spokojni
Jak pisze Finansavisen, dzięki dużym zakupom z Chin zrealizowanym przed rozpowszechnieniem się wirusa na lato zdążyły się przygotować sieciówki ze sprzętem sportowym i turystycznym. Obecnie nie panikują również sklepy z okularami i oprawkami, chociaż bazują w kilkudziesięciu procentach na imporcie z Państwa Środka.
W związku epidemią sieci zmieniły kampanie marketingowe i postanowiły sprzedawać inny asortyment, niż pierwotnie zakładały, a luki w zaopatrzeniu widzą dopiero na maj i czerwiec. Kryzys pojawi się jednak na pewno, jeśli sytuacja z brakiem rąk do pracy i wstrzymanym eksportem utrzyma się dłuższy czas.
Reklama