Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
2
Zapchane autobusy w Oslo, a afera korupcyjna

 
 
Na parkingu w Lørenskog stoi rządkiem 30 nowiutkich przegubowców i powoli zmienia się w śnieżne pagórki. Nowe autobusy miały od nowego roku pomóc zwiększyć przepustowość linii 21 i 54, jednak w związku ze skandalem korupcyjnym w firmie Unibuss na razie stoją bezczynnie.

Godziny szczytu, autobus linii 54 do Kjelsås pęka w szwach. Narty, kijki, torby, plecaki i trudna do policzenia masa ludzi, którzy próbują wepchnąć się do środka. Wielu pasażerów nie mieści się do autobusu i zostaje na przystanku.

Również w autobusach 21 jest tej zimy tłoczno:

- Na każdym przystanku zostaje ktoś, kto nie mieści się do autobusu. I tak jest codziennie - opisuje sytuację stały pasażer komunikacji miejskiej, podczas spotkania z szefem miejskiej spółki komunikacyjnej Ruter.

Ruter zna problem bardzo dobrze, znalazł też odpowiednie rozwiązanie: zastąpić zwykłe autobusy autobusami przegubowymi, w których jest dużo więcej miejsca.
 
Problemem jest jedynie to, że to rozwiązanie stoi i pokrywa się śniegiem na terenie zajezdni w Lørenskog.  

30 nowych autobusów nie wyjechało na trasy z powodu niezgody, co do treści umowy zawartej pomiędzy zwolnionym szefem spółki Unibuss AS, Helgem Leite, a oskarżonym o korupcję pracownikiem Ruter. Unibuss uważa, że e-maile, przesłane pomiędzy tymi dwoma w lipcu, stanowią wiążącą umowę na zakup autobusów. Spółka Ruter nie zgadza się z tym, zwłaszcza po przeprowadzeniu dochodzenia w związku z aferą korupcyjną w Unibussie.

"Niefortunne" e-maile

W swoich e-mailach przedstawiciele obu spółek dyskutowali o warunkach zakupu autobusów i sposobie zapłaty. W jednym z e-maili Leite przesłał szkic umowy, pisząc: „Mam nadzieję, że jest OK, i że dostanę potwierdzenie szybko, tak, byśmy mogli zamówić autobusy jutro przed południem".

Dzień później pracownik Ruter AS odpowiedział pozytywnie na propozycję Leitego.

Dziś Ruter określa te e-maile mianem „niefortunnych". W związku z zarzutami o korupcję, spółka przez wiele miesięcy badała, czy ta i inne umowy zawarte zostały w prawidłowy sposób. W tej chwili zaprzecza twierdzeniu, jakoby wspomniane e-maile miały stanowić formalną umowę na zakup autobusów, mimo że zdaniem Unibussa była to całkiem zwyczajna procedura.
 
Wczoraj (07.02.2012) Ruter i Unibuss oznajmiły w końcu, że porozumiały się w kwestii nowej umowy, która ma zostać podpisana przez obydwie strony. Ruter ma nadzieję, że w końcu autobusy stojące bezczynnie na parkingu w Lørenskog wyjadą w przyszłym tygodniu na ulice.

- Zajęło to nieco więcej czasu, niż planowaliśmy i za to przepraszamy. Ale najważniejsze jest to, że wszystkie formalności są w końcu pozałatwiane i autobusy będą mogły wyjechać na trasy
- mówi dyrektor informacyjny Ruter AS, Gry Isberg.

Ustawiany przetarg

Nowe autobusy kosztowały łącznie 75 milionów koron.

Zakup był już wcześniej krytykowany z tego powodu, że Unibuss podał w warunkach przetargowych żądaną długość autobusów 18,74 i 18,75 metra, a takie autobusy produkuje obecnie jedynie niemiecka spółka MAN.

Korupcję wykryto najpierw po stronie MAN, na skutek dochodzenia prowadzonego przez niemiecką policję. Jednemu z pracowników MAN w Norwegii postawiono zarzuty przekazania wielomilionowych łapówek dwom pracownikom Unibussa, by ci zadziałali na rzecz wyboru MAN jako dostawcy nowych autobusów.

Przewodniczący związku zawodowego pracowników komunikacji miejskiej w Oslo, Rune Aasen, negatywnie ocenia to, że Ruter i Unibuss mimo to wciąż kupują autobusy od niemieckiej spółki.

- Uważamy, że poprzez postawienie warunku długości autobusu 18,75 metra, przetarg został wyraźnie ustawiony pod firmę MAN - twierdzi Asen.

Niepokojąca praktyka
Eksperci uważają, że ustalanie zakupów na milionowe kwoty za pomocą e-maili jest problematyczne samo w sobie.

Profesor prawa Viggo Hagstrøm z Uniwersytetu w Oslo oraz Ole Jørgen Klaussen z komisji rewizyjnej gminy Bærum przeanalizowali «umowę mailową», będącą przedmiotem sporu spółek Ruter i Unibuss od paru miesięcy, i doszli do wniosku, że zarówno sam sposób postępowania, jak i forma umowy są co najmniej osobliwe i niepokojące.

Natomiast według Merete Agerbak-Jensen z Unibussa, zawieranie umów drogą mailową było w spółce zwyczajną procedurą.

- Jest wysoce problematyczne, jeśli zawiera się umowę opiewającą na 75 milionów koron w ten sposób, poprzez korespondencję mailową - mówi Hagstrøm - A jeszcze bardziej niepokojące jest, jeśli tak właśnie wygląda u nich zwyczajna procedura przy zawieraniu tego typu umów. Umowy na duże kwoty powinny być odpowiednio sformalizowane. Teraz widzimy, że jedna ze stron podważa ważność zawartej umowy, co świadczy o tym, że z samą procedurą coś jest nie tak.

Tropiciel przypadków korupcji w komisji rewizyjnej gminy Bærum, Ole Jørgen Klaussen, uważa, że umowa stanowi naruszenie ustawy o zamówieniach publicznych (anskaffelsesloven), jednak nie wiadomo do końca, czy Unibuss pod postanowienia tej ustawy podlega.  
Krótko mówiąc - bałagan.

Gry Isberg z Rutera obiecuje z kolei, że jej firma przeanalizuje przedstawioną krytykę:

- Zgadzam się, że wszystko złożyło się zupełnie niefortunnie. Ale dla nas najważniejsze jest to, że nasi prawnicy nie znaleźli żadnych uchybień po naszej stronie.


Źródło: Aftenposten



Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


adam kowalski

12-02-2012 12:17

POWINNI KUPIC SOLARISY POLACY BY ICH NAUCZYLI JAK ZROBIC PRZEKRET I NIE DAC SIE ZLAPAC BO W LAPOWKACH I W TAKICH WALAKACH TO JESTESMY MISTRZAMI!POZDRO

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok