Wielka czwórka zagrożonych zwierząt w Norwegii: rosomaki
Z roku na rok ginie coraz więcej rosomaków w Norwegii fotolia.com - royalty free
Hodowcy przeciwko „żarłokom”
Nie budzi więc w tej sytuacji zaskoczenia postawa hodowców zwierząt takich jak owce czy renifery, którzy boją się wypuszczać je na pastwiska. Straty, które mogą ponieść, są ogromne – o skali zjawiska świadczyć może przykład z roku 2014, gdy władze Finnmarku musiały wypłacić odszkodowania za 192 owce i aż 3651 reniferów zabitych przez rosomaki. A podobne sytuacje zdarzają się także w innych częściach kraju. Jeden z poszkodowanych Ole Bjarne Hovland jest właścicielem pastwiska w Naddvik. Jednego roku stracił 257 jagniąt i 25 owiec – sporą część z nich właśnie z powodu rosomaków. Jak opowiada, sytuacja budzi smutek i frustrację. Dla niego, tak jak i wielu innych, hodowla jest źródłem utrzymania, więc aktywność drapieżników stanowi dla nich spory problem.
Zwierzęta czy ludzie?
Najświeższe dane na temat liczebności tych drapieżników w Norwegii pochodzą z roku 2015 i pokazują, że żyje tam ok. 340 dorosłych osobników. Aby populacja mogła się rozwijać, jako roczny cel ustalono 39 urodzeń. W ostatnim roku cel został osiągnięty ze znaczną nadwyżką – na świat przyszło aż 65 małych rosomaków.
Te radosne wieści psuje jednak fakt, że z roku na rok ginie ich coraz więcej. W sezonie 2013/2014 liczba zabitych rosomaków wyniosła 61, rok później – 96, a ostatnio aż 123. Tak wielki odstrzał tych zwierząt tłumaczony jest koniecznością kontrolowania ich liczebności, aby nie rozprzestrzeniły się po całym kraju. Ich większa liczba spowodowałaby jeszcze dotkliwsze straty poniesione przez rolników.
Po raz kolejny więc rzadki gatunek musi przegrać w starciu z hodowcami dochodzącymi swoich praw. A Norwegowie zostają z pytaniem – czy da się jakkolwiek pogodzić ochronę zagrożonych wyginięciem zwierząt z ochroną interesów ludzi?
To może Cię zainteresować