Walka z wiatrakami

Osoby krytykujące rozwój energii odnawialnej są przedstawiane jako egoistyczni "wrogowie ludu". Czemu jednak tak niewiele mówi się o zwykłej ochronie środowiska?
To pytanie zadaje na łamach Aftenposten Simen Tveitereid z internetowego magazynu Harvest. Jego zdaniem zmiany klimatyczne nie są naszym głównym problemem. Problemem jest konsumpcyjny styl życia i zapominanie o najprostszych i najbardziej podstawowych sposobach dbałości o środowisko naturalne.
Zgadzacie się z jego oceną?
Brak szacunku dla przyrody
"Coraz więcej osób jest przekonanych, że zmiany klimatyczne następują naprawdę - i że są spowodowane przez działalność człowieka. Wygląda na to, że polityka klimatyczna wpisała się na trwałe w działania organów państwowych. Jednocześnie coraz mniej mówi się o środowisku, nie wspominając o ochronie przyrody. Przypomina to sytuację z lat 70. i pachnie idealizmem - bo kto dziś właściwie przejmuje się życiem puchaczy, czy innych gatunków z czerwonej listy? [Listy gatunków zagrożonych wyginięciem - przyp. tłum.]
Jednak czy to właśnie nie brak szacunku dla przyrody wywołał kryzys klimatyczny? I czy problem ten można rozwiązać, jeśli ludzie wciąż będą uważać się za coś - w domyśle: coś lepszego - niż reszta środowiska?
W Norwegii mamy obecnie rząd, który chce budować elektrownie wiatrowe wzdłuż dużych odcinków wybrzeża i tworzyć elektrownie wodne na większości z dotąd nietkniętych rzek i strumieni. A także, choć to mniej poważne działanie, aczkolwiek powodowane tym samym podejściem do przyrody: zezwolić na swobodną jazdę skuterami śnieżnymi i dowodzić narciarzy w góry helikopterami.
Wszystkie ludzkie potrzeby mają zostać zaspokojone. Dlaczego niby ktoś nie miałby mieć kabli ogrzewania na podjeździe do hytty? Przecież tuż obok jest wodospad...

foto: wikimedia.org
Niekończąca się energia
"Energia odnawialna" - to obecnie dwa najsłuszniejsze słowa, jakie można powiedzieć. Oczywiście w podanej powyżej kombinacji. Energia, która zawsze się odtworzy. Cudownie. To pojęcie przebija wszystkie inne słowa-klucze, gdyż jednoczy Kwestię klimatyczną i Postęp. Coś jest odnawialne = włączamy dla tego czegoś zielone światło. I jedziemy po staremu. Ten kto krytykuje rozwój takiej energii, może zostać przedstawiony jako egoista i wróg społeczeństwa.
Norweski Departament Dróg Wodnych i Energetyki (Norges Vasskraft- og Energidirektorat - NVE) otrzymał w 2013 roku ponad 800 podań o zgodę na budowę nowych elektrowni wodnych - więcej niż w ciągu dziesięciu poprzednich lat razem wziętych. Wydano, lub rozpatruje się wydanie koncesji na budowę 150 nowych turbin wiatrowych. Wszystko w zgodzie z polityką nowego rządu. (Nie to, żeby podejście poprzedniego rządu było jakoś dramatycznie odmienne.) W końcu chodzi o pokrycie naszego zapotrzebowania na energię elektryczną. Tak się mówi. I nawet brzmi to rozsądnie.
Ale o jakim zapotrzebowaniu tak naprawdę mówimy? Kiedyś chodziło o odbudowę kraju i o rozjaśnienie ciemności. Teraz jest inaczej.
Ale czy zastępowanie energii konwencjonalnej, uzyskiwanej ze spalania węgla lub ropy, energią odnawialną, nie jest czymś dobrym? Owszem. Do czasu, aż wymyślimy jakieś jeszcze lepsze źródła energii, musimy w Norwegii produkować energię wiatrową i wodną. Pozostaje jednak pytanie: Jak wiele i za jaką cenę?
Ponadto: Czemu tak niewiele mówi się o dwóch najprostszych, a zarazem najbardziej efektywnych sposobach [walki z globalnym ociepleniem]: Zużywać mniej energii. A tę, którą mamy, zużywać lepiej.
Międzynarodowa agencja energetyki (IEA) wypowiada się jasno: Jeśli globalne ocieplenie ma zostać ograniczone do dwóch stopni, najważniejsze jest efektywne użytkowanie energii.

foto: wikimedia.org
Norwegowie - energożerne potwory
W ciągu minionych 30 lat zużycie energii w Norwegii wzrosło o 30% - pomimo wzrostu średniej temperatury w tym okresie, mniejszej ilości zakładów przemysłowych i mniejszej powierzchni mieszkalnej przypadającej na obywatela.
Jeden Norweg zużywa dwukrotnie więcej prądu niż Szwed i dziesięciokrotnie więcej, niż wynosi średnie zużycie na osobę w skali całego świata.
Skoro energia jest - jak się wydaje - dobrem luksusowym, powinna chyba być droższa? Elektryczne ogrzewanie podłogowe we wszystkich pokojach powinno być dostępne tylko dla osób najzamożniejszych (i tych, którym najbardziej marzną stopy), prawda? Dużo powinno kosztować zostawianie maszyn i urządzeń na biegu jałowym, czyż nie?
Tymczasem to właśnie takie zwyczaje stanowią podłoże dla sloganów o konieczności zadbania o pokrycie potrzeb energetycznych. Wcale nie chodzi o to, by mieć telefon i działającą lodówkę!
Najbardziej energożerny jest jednak przemysł i to tutaj można by zdziałać najwięcej. Gdyby przemysł miał lepsze powody, by oszczędzać energię, robiłby to. I nie chodzi o to, by pracownicy jakiegoś zakładu brali o jeden prysznic mniej w pracy, czy inne drobiazgi tego typu. Państwowa agencja Enova wyliczyła, że teoretyczny potencjał lepszego wykorzystania energii w 2020 roku odpowiada wielkości produkcji 40 takich elektrowni, jak ta w Alcie.

foto: wikimedia.org
Bateria Europy
Czemu właściwie potrzebujemy wciąż więcej i więcej energii? Uzasadnienia słyszy się różne. Maszty (turbin wiatrowych) w Hardanger miały zapewnić prąd mieszkańcom Bergen. Jest też kwestia elektryfikacji szelfu kontynentalnego. Ktoś inny z kolei mówi o Norwegii jako o zielonej baterii Europy. Mamy w końcu tyle gór i wodospadów, że powinniśmy podzielić się z innymi. Np. pomóc Niemcom wydostać się ze szponów energetyki węglowej.
No cóż, nawet gdybyśmy wyeksportowali całą energię elektryczną, jaką Norwegia produkuje, pokryłaby ona zaledwie pół procenta europejskiego zapotrzebowania.
Jednak niektóre osoby w aparacie państwowym mają jeszcze szlachetniejsze zamiary: powiadają, że norweska energia ma pomóc milionom ludzi wydobyć się z biedy. Były minister energetyki, Ola Borten Moe z Partii Centrum (Sp) był przynajmniej uczciwy: Nie próbował ukrywać, że tani prąd należy uważać za norweskie prawo człowieka, niezależnie od tego, czy dany człowiek mieszka w Vestlandet, czy w Trøndelagu.
Dyskusje o konsumpcji energii szybko kończą się oskarżeniami o moralizatorstwo i ośmieszanie. Krytyka musi zatem być bardziej konkretna i dotyczyć konsekwencji dalszego wzrostu zużycia energii. Trzeba mówić o jakości powietrza w chińskich miastach. O fiordach na zachodnim wybrzeżu Norwegii, do których mogą przestać z szumem wpadać wodospady. O wszystkim innym, co możemy utracić, jeśli nie powiemy naszym obecnym zwyczajom "stop".

foto: wikimedia.org
Przyroda to coś więcej, niż miejsce do spędzenia wolnego czasu
Czym jest przyroda? Piękną dekoracją, sceną, na której spędzamy nasz wolny czas? Zasobem, z którego możemy czerpać, kiedy tylko zechcemy? Podziwiać ją z okna pociągu lub na monitorze komputera? Jeśli tak, to naprawdę nie ma powodów byśmy przejmowali się faktem, że dziewicza przyroda znika kawałek po kawałku. W końcu jest jej tak dużo, a my osobiście prawie nigdy nie przebywamy na jej łonie.
Myśląc w takich kategoriach, mamy prawo zawsze wykorzystywać przyrodę do naszych, ludzkich celów; prawo, by traktować zwierzęta jak się nam żywnie podoba, nim wylądują na naszym talerzu. Ponieważ jesteśmy ludźmi. A sama przyroda nie przejmuje się przecież tym, czy wysadzimy ją w powietrze lub wypełnimy dwutlenkiem węgla.
Nie. Ale w przyrodzie nieożywionej istnieje też życie biologiczne. Inne niż my. A przyroda nie jest naszym placem zabaw, lecz podstawą naszej egzystencji. To powietrze, którym oddychamy, ziemia, która daje nam pożywienie; to w końcu także i my. Człowiek jest częścią przyrody. Traktować ją źle, oznacza traktować źle nas samych - nie mówiąc nawet o kolejnych pokoleniach.
Wiara w to, że o wszystkim możemy decydować, wszystko urządzać po swojemu, a nauka wyratuje nas ze wszystkich niebezpieczeństw i naprawi wszystko, co zniszczymy, to bardzo niebezpieczne przekonanie. To pycha, która m.in. wpędziła nas w kryzys klimatyczny. Pycha, która jest największym spośród siedmiu grzechów głównych.
Jeśli to, co piszę brzmi zbyt romantycznie, pomyślmy zamiast tego w sposób cyniczny o pewnej bardzo ważnej gałęzi norweskiej gospodarki: o turystyce. Jak na razie prężnej. Czy elektrownie i sztuczne zapory to to, co pragną oglądać turyści? Czy może jednak nietknięta, unikatowa natura?
Techniczne podejście
Unesco, wspólnie z OECD opublikowały niedawno raport World Social Science Report 2013 pod wiele mówiącym tytułem: "Globalne ocieplenie zależy bardziej od ludzi, niż od emisji dwutlenku węgla". Stwierdza on, że zmiany klimatyczne to nie tylko problem fizyczny, który można rozwiązać za pomocą takiej czy innej technologii. Jądrem problemu jest postępowanie ludzi, a zatem psychologia, ekonomia i nauki społeczne mają w tej kwestii równie wiele do powiedzenia, co nauki przyrodnicze. Zmiany muszą dotknąć wszystkich aspektów życia społecznego.
Tymczasem norweska debata o ochronie środowiska obraca się tylko wokół gazów cieplarnianych, kwot, emisji i filtrowania. Króluje podejście techniczne, czy wręcz technooptymistyczne. Wśród organizacji ekologicznych prym wiodą Zero i Bellona, czyli organizacje pragmatyczne, które nie bazują w pierwszym rzędzie na osobistym zaangażowaniu członków i które szukają rozwiązań politycznych. Nie jest to samo w sobie niczym złym, pytanie tylko, czy to wystarczy. Politycy nigdy nie przeprowadzą rewolucji.
Jeśli liczba ludności na świecie wciąż będzie wzrastać zgodnie z prognozami, w 2050 roku będzie nas dziewięć miliardów. Jeśli te dziewięć miliardów ludzi ma mieć co jeść i dach nad głową, to najpierw musimy oczyścić... nasze głowy. Musimy przedyskutować nasz sposób myślenia, sposób życia i wartości, którymi się kierujemy.
W przeciwnym wypadku "walka z globalnym ociepleniem" będzie walką z wiatrakami."
Simen Tveitereid
Źródło: Aftenposten
(Tłumaczka artykułu pragnie zaznaczyć, że nie zgadza się z poglądami autora, m.in. w kwestii odpowiedzialności człowieka za tzw. "globalne ocieplenie")

To może Cię zainteresować