Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Szkody spowodowane przez ulewy w miastach są większe, niż skutki powodzi na prowincji

 Zalane ulice Oslo
Gwałtowne ulewy we Wschodniej Norwegii (Østlandet) spowodowały w niedzielę zalania i podtopienia w wielu miastach i miasteczkach. Specjaliści z branży ubezpieczeniowej twierdzą, że zbyt obfite opady w miastach stanowią większy problem, niż powodzie na prowincji.


W ostatnich tygodniach media norweskie dość szczegółowo relacjonowały przebieg powodzi w Østlandet, a wielu ministrów odwiedziło tereny dotknięte powodzią. O problemie jaki stanowią podtopienia w miastach słyszy się natomiast rzadko, mimo iż koszty związane z likwidacją powstałych w ten sposób szkód są dużo wyższe.

- W ubiegłym roku towarzystwa ubezpieczeniowe wypłaciły łącznie 384 milionów koron za szkody spowodowane wybiciem wód gruntowych, co z kolei nastąpiło z powodu zbyt obfitych opadów. Dla porównania, po tegorocznej powodzi zgłoszono szkody na kwotę 260 milionów koron - mówi dyrektor komunikacyjny Finans Norge, Leif Osland.

Schody zmienione w wodospad, rzeka zamiast drogi...

W niedzielę cały szereg miast i miejscowości we Wschodniej Norwegii doświadczył zalań i podtopień z powodu oberwania chmury.

Jak donosi Instytut meteorologii: w Oslo spadło 9,5 mm deszczu w ciągu godziny, w Hamar 16,5 mm, a w Beitostølen aż 21 mm.

Wiele ulic w Oslo zostało zalanych, skwer pomiędzy obydwoma nitkami ulicy Karl Johansgate przypominał w pewnym momencie jezioro, a straż pożarna dostała w ciągu kilku godzin czterdzieści dwa zgłoszenia o wodzie, która dostała się do prywatnych domów.

Do zalań doszło też w Hamar, Fredrikstad i Holmen, a woda na drogach spowodowała spore problemy komunikacyjne w wielu rejonach Østlandet.

Za małe rury

Problemy z zalaniami i podtopieniami w miastach biorą się stąd, że wśród wyasfaltowanych dróg i betonowej zabudowy woda nie ma się gdzie podziać.

Raport rządowy (poruszający kwestę powodzi w związku ze zmianami klimatycznymi) stwierdza też, że systemy kanalizacji burzowej w praktycznie rzecz biorąc wszystkich miastach i mniejszych miejscowościach mają zbyt małą przepustowość, by móc odprowadzać coraz to większe ilości wody.

Według danych norweskiego związku branżowego firm zajmujących się wodociągami i kanalizacją (Norsk Vann), systemy kanalizacyjne potrzebują modernizacji za - bagatelka - 490 miliardów koron, by móc sprostać przyszłym potrzebom.

- Ale na ulepszaniu sieci wodno-kanalizacyjnej nie wygrywa się wyborów - ironizuje Osland, usiłując wyjaśnić zaniedbania w tej kwestii i podkreślając, że mogą one kosztować społeczeństwo jeszcze więcej niż modernizacja:

- Kiedy 2. lipca 2011 roku Kopenhaga niemal znalazła się pod wodą po tym, jak spadło tam 150 mm deszczu w ciągu doby, odszkodowania za straty spowodowane przez wodę wyniosły ponad 5 miliardów koron. To ilustruje, jak wielkie szkody mogą wywołać ekstremalnie obfite opady w ciasno zabudowanym terenie, pozbawionym systemu kanalizacji deszczowej o odpowiednich parametrach.

Wyższe opłaty za wodę i ścieki

Toril Hofshagen z Norsk Vann mówi, że wiele gmin pracuje nad modernizacją sieci wodno-kanalizacyjnej, ale podkreśla, że to bardzo poważne i kosztowne projekty i ich realizacja będzie musiała potrwać. Hofshagen dodaje też, że mieszkańcy muszą liczyć się w przyszłości z podwyżkami opłat za wodę i ścieki, gdyż opłaty te posłużą sfinansowaniu modernizacji sieci kanalizacyjnej.



Na podstawie: Aftenposten




Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok