
Personel medyczny w Troms przyznaje, że nie może udzielać poszkodowanym pomocy, jak zazwyczaj.
Uniemożliwia im to ogromna ilość dziur i wyboi na regionalnych drogach.
W środę mężczyzna, który spadł z dachu i doznał w wyniku upadku ciężkich obrażeń głowy i kręgosłupa czekał kilka godzin na przyjazd karetki. Dokładniej mówiąc, na przyjazd drugiej karetki, ponieważ pierwsza nie była odpowiednio wyposażona. Ratownicy tłumaczyli, że byłoby to z ich strony nieodpowiedzialne i niebezpieczne dla zdrowia mężczyzny, gdyby przewieźli go do szpitala bez specjalnego materaca amortyzującego wstrząsy.
Jest to najbardziej drastyczny przykład opóźnień wywołanych przez dziury na drogach, ale ratownicy z Troms mówią, że nie jest to odosobniony przypadek. Jeden z ratowników jeżdżących w karetkach, Odd Holtås, stwierdził, że stan dróg się mocno pogorszył ostatnimi czasy i teraz warunki do jazdy są naprawdę ekstremalne.
Zarówno Holtås, jak i inni ratownicy, dodaje, że zmuszeni są dla dobra i komfortu pacjentów podawać im duże większe dawki leków przeciwbólowych. Jak mówią: "Sam transport ambulansem nie jest przyjemny, a tu dodatkowo podskakujesz przy każdej nierówności na wielokilometrowej trasie".
Źródło: NRK
Reklama

To może Cię zainteresować
5