Ośrodek dla uchodźców oczyma Polki. „Każdy przekracza drzwi z czystą kartką. Od niego zależy, czym ją zapełni”
O ośrodku dla uchodźców opowiada Polka, która pracuje w jednym z nich. flickr.com/ Freedom House/ public domain
Analfabeci i wykształceni
Jesteśmy ośrodkiem „ordinart”, czyli przyjmujemy osoby, które już jakiś czas w Norwegii przebywały. Są to z reguły wbrew opiniom wielu, ludzie cywilizowani. Często trafiają do nas bezpośrednio z ośrodka tranzytowego, w którym przebywali kilka lub kilkanaście tygodni. Zazwyczaj nie mają ze sobą zbyt wielu rzeczy osobistych – ubrań, drogich telefonów i tym podobnych. Chociaż zdarzają się też tacy, którzy przyjeżdżają z pełnym ekwipunkiem.
Współpracuję także z ośrodkiem, który przyjmuje ludzi bezpośrednio z Råde - czyli całkowicie nowe osoby - i tam sytuacja ma się nieco inaczej. Są to czesto osoby bez znajomości reguł i norm panujących w naszym społeczeństwie. Osoby, które cały czas pozostają jedną nogą w swoim kraju. W tej chwili większość z nich to uchodźcy z Bliskiego Wschodu.
Praca od podstaw
Doskonale pamiętam jedną kobietę. To była młoda kobieta, która do Europy została wysłana przez swojego męża. On został w ich kraju z dziećmi. Dziewczyna po krótkim czasie chciała popełnić samobójstwo, bo nie mogła znieść rozstania. Zdaje się, że w końcu złożyła podanie o powrót – w rejon wojny. Oczywiście nie każdy ma aż tak tragiczną sytuację. W tym samym transporcie był człowiek, który zaraz po wniesieniu bagażu na piętro wyjął z torby swojego Macbooka i pierwsze, o co poprosił, to podłączenie do Internetu.
Trudno mi powiedzieć, z jakich powodów ci ludzie przyjeżdżają do Norwegii. Syryjczycy dostają pozwolenie automatycznie, tylko z racji pochodzenia. Inni są dodatkowo weryfikowani i w wielu przypadkach odsyłani do domu. Nie ma u nas uchodźców z państw dawnej Jugosławii, którzy są uznawani za uchodźców zarobkowych. Zapewne znacząca cześć nowoprzybyłych także nie uciekała przed niebezpieczeństwem. Jednak weryfikację pozostawiam UDI.
Wstęp z czystą kartą
Każda osoba jest informowana, że nie ma pozwolenia na modlenie się w miejscach dostępnych dla wszystkich – dotyczy to zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan. Nie można modlić się na zewnątrz ośrodka, ani w pomieszczeniach socjalnych. Religia jest prywatną sprawą każdego mieszkańca. Oczywiście respektujemy zarówno święta religijne, muzułmańskie i chrześcijańskie, ale żadna z grup nie jest faworyzowana. W ośrodku nie ma pozwolenia na zachowania dyskryminujące kobiety – przynajmniej w tym, w którym ja pracuję. Rzecz jasna nie mamy stałego wglądu w to, co dzieje się w pokojach, ale każdy negatywny sygnał jest traktowany bardzo poważnie i podejmowane są kroki w celu wyeliminowania negatywnych zachowań. Szczególnej ochronie podlegają dzieci, które są oddzielone od mężczyzn. Cały personel zwraca baczną uwagę na zachowania zarówno dorosłych, jak i dzieci.
Jeśli chodzi o pomoc socjalną, osoba samotna bez statusu ns otrzymuje niecałe 1800 kr miesięcznie. Czy to dużo? Nie otrzymują oprócz tego jedzenia, środków czystości – niczego. Osoby w drugim ośrodku, otrzymują jedzenie i kwaterę, ale zaledwie 400 kr miesięcznie. Uchodźcy przybywający do Norwegii mają także prawo do 250 godzin nauki norweskiego.
Śmieszą mnie teorie o bogactwie uchodźców i o tym jak bardzo polski pracownik jest dyskryminowany w porównaniu do nich. Sytuacja zmienia się, gdy osoba wyprowadza się z ośrodka do gminy, jednak to już jest indywidualna sprawa gminy.
Kompleks lepszego emigranta
Powiem szczerze: większa doza chamstwa spotkała mnie ze strony Polaków niż ze strony uchodźców. Dziwi mnie też, że to właśnie inni obcokrajowcy mają problem z uchodźcami, a nie sami Norwedzy. To właśnie osoby, które same kiedyś były uchodźcami lub są emigrantami zarobkowymi miały największe „ale” w tej sprawie. To samo dotyczy naszych rodaków. Czy to jakiś kompleks lepszego emigranta?
To może Cię zainteresować
14-05-2016 18:00
2
0
Zgłoś
12-05-2016 08:27
1
0
Zgłoś
12-05-2016 07:59
1
0
Zgłoś
12-05-2016 07:44
4
0
Zgłoś
11-05-2016 18:36
1
0
Zgłoś
11-05-2016 17:46
3
0
Zgłoś
11-05-2016 17:16
0
0
Zgłoś