Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

10
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Życie w Norwegii

Norweskie szkoły zdobywają serca Polaków: „Moje dzieci nie chcą wracać do polskiej szkoły” [SONDA]

Piotr Szatkowski

18 listopada 2016 13:30

Udostępnij
na Facebooku
23
Norweskie szkoły zdobywają serca Polaków: „Moje dzieci nie chcą wracać do polskiej szkoły” [SONDA]

Czy norweskie szkolnictwo jest lepsze od polskiego? wikimedia.org - Mosborne01 - Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Norweski system edukacji znacznie różni się od tego w Polsce. W wielu szkołach zrezygnowano z zadawania obowiązkowych prac domowych, nie ma też pisemnych uwag czy reprymend. Niektóre placówki idą o krok dalej i decydują się nawet na zniesienie ocen. Jak to jest z edukacją w Norwegii? Czy wyższe miejsce Polski w rankingach przekłada się na odczucia rodziców i dzieci?
Norweski system edukacji różni się od polskiego. Nie ma w nim zbyt wielu prac domowych, uwag w dzienniczkach, mniejszy jest nacisk na wiedzę ogólną. W ostatnim czasie niektóre szkoły postanowiły nawet zrezygnować z ocen cząstkowych. Mimo że większość zapytanych przez nas Polaków o norweskich szkołach wypowiada się bardzo pozytywnie, to jednak Polska wypada lepiej w międzynarodowych testach. Tymczasem jeszcze dalej z eksperymentami idą Finowie, którzy krok po kroku pozbywają się sztywnego podziału na przedmioty szkolne. Kto ma rację?

Szkoła bez ocen

Ocen pozbyto się w Ringshaug, kilkadziesiąt kilometrów na południe od Drammen. W tamtejszym odpowiedniku gimnazjum – ungdomsskole, nowy system zapanował kilka lat temu. Od tego czasu uczniowie, zamiast skupiać się na zdobywaniu jak najwyższych stopni, starają się w skuteczny sposób zdobywać potrzebną wiedzę. Raz w miesiącu młodzież uczestniczy w tzw. fokusuke. To tygodniowy okres, gdy zajęcia dotykają jednego, konkretnego tematu, do którego podchodzi się interdyscyplinarnie, czyli wykorzystując różne dziedziny nauki. Jedyne oceny, jakie uczniowie otrzymują, to oceny końcowe z danego przedmiotu. Nie ma zatem codziennej pogoni za pojedynczymi stopniami, jest za to długofalowa praca na końcowy efekt.

Udany eksperyment?

Czy jesteś zadowolony/zadowolona z norweskiego systemu szkolnictwa?
Zdecydowanie tak
Raczej tak
Mam mieszane uczucia
Raczej nie
Zdecydowanie nie
Głosuj
Co ciekawe, okazuje się, że taki sposób prowadzenia zajęć przynosi pozytywne rezultaty. Jak deklaruje dyrektor szkoły Mette Krogh i nauczycielka Marit Anita Dahl, wyniki uczniów stale się poprawiają. Dotyczy to wszystkich przedmiotów – szkoła wypada coraz lepiej w państwowych testach. Zdaniem ministerstwa edukacji, coraz większa liczba placówek w swoich raportach deklaruje powolne odchodzenie od stopni na rzecz innych form – na przykład ocen opisowych. Nie ma tu konfliktu z wymogami resortu szkolnictwa – ten oczekuje tradycyjnych cenzurek jedynie na koniec danego okresu, na przykład roku szkolnego. To, co w szkole dzieje się na co dzień, nie podlega zbyt ścisłym regulacjom. Dlatego też nic nie stoi na przeszkodzie, by testować nowe rozwiązania.

„Moje dzieci nie chcą wracać do polskiej szkoły”

O wypowiedzi w sprawie edukacji poprosiliśmy polskich rodziców i uczniów, którzy zamieszkali w Norwegii. Aby zasięgnąć opinii rodaków, rozpoczęliśmy dyskusję na jednej z największych polonijnych grup na Facebooku – Polacy w Norwegii. Na pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi, choć można powiedzieć, że przeważają oceny przychylne norweskiemu systemowi.

Pani Monika relacjonuje reakcję swoich dzieci na szkoły w Norwegii:
– Moje dzieci chodzą tu trzeci miesiąc, po tygodniu stwierdziły, że nie chcą wracać do polskiej szkoły mimo tego, że nie potrafią rozmawiać [po norwesku – przyp. red.].

Tego typu opinii otrzymaliśmy więcej – dzieci po pewnym czasie niemal zawsze stwierdzają, że na pewno nie zamieniłyby norweskiej szkoły na polską.

Być może sekret leży w przyjaznej atmosferze skandynawskich placówek. Pani Czesia podkreśla fakt, że dzieci w norweskiej szkole czują się po prostu dobrze:
– Mój syn od kilku lat mieszka z ojcem w Norwegii, w tej chwili uczy się w odpowiedniku naszej zawodówki. Cieszymy się że poszedł tam, nauka tylko w szkole – zero obciążania dziecka pracą domową, zaaklimatyzował się świetnie, słowem spokojnie, bezpiecznie, bezstresowo. Syn dodatkowo 3 razy w tygodniu pracuje. Dziecko jest szczęśliwe, a dla nas – rodziców to najważniejsze.

W podobnym tonie odpowiadają także inni rodzice, jak np. pani Anna:
– Moja córka chodzi do norweskiej szkoły już od siedmiu lat. Moje wrażenia na temat norweskiej szkoły są absolutnie pozytywne. Oczywiście dzieci nie są tu uczone, jak w polskich szkołach. Nie wymaga się od nich takiej samej wiedzy, jak od dzieci w Polsce. Akcje tutaj prowadzone są bezstresowo, dzieci uczą się poprzez praktykę i zabawę. Córka tak uwielbia swoją szkołę, że nawet gdy w ciągu roku szkolnego mam wyskoczyć na chwilę do Polski i chcę ją zabrać ze sobą, to mówi że nie, bo nie chce opuścić żadnego dnia w szkole.

Pani Anna podkreśliła także, jak ważny jest kontakt z nauczycielem, który jest bardziej osobą doradzającą, wskazującą drogę niż surowym belfrem. Wielu innych rodziców wygłaszało podobne opinie.

Przyjazny nauczyciel, ale co z poziomem

Kolejna nasza rozmówczyni – także o imieniu Anna, opowiedziała nam o swoim bracie i bratowej, którzy pracują w Polsce jako nauczyciele. Po przejrzeniu jednego z norweskich podręczników, stwierdzili, że poziom nauczania nie odstaje od tego w Polsce. Co więcej, ich zdaniem przykłady są łatwiejsze do zrozumienia, dzięki czemu dzieci szybciej przyswajają wiedzę.

Kamil uczył się w norweskim liceum. On natomiast uważa, że poziom matematyki jest znacznie niższy w Norwegii. Różnicę określa mianem „przepaści". Podobnie z naukami przyrodniczymi, które mogą sprawiać trudności głównie z powodu skomplikowanego nazewnictwa. Na plus zalicza poziom nauczania języka angielskiego. Dodaje przy tym, że zupełnie inaczej niż w Polsce wygląda relacja z nauczycielem:
– W moim odczuciu, bardziej uczą tutaj życia, potrafią motywować, mają inne podejście, można ich traktować jak dobrego przyjaciela, a nie wywyższającego się pedagoga, jak często to ma miejsce w Polsce. Pogadać można o wszystkim, pójść z każdym problemem, a oni zrobią wszystko, co mogą, by pomóc. Często sami zauważają problem, zaczynają rozmowę i robią coś w kierunku poprawy. Nie ma systemu uwag, jest, jak wspominałem, rozmowa. Jeśli nie odda się pracy domowej, bo mogą być różne powody, nie skreślają od razu jak w Polsce, cierpliwie czekają, aż się nadrobi i odeśle.

Roksana negatywnie ocenia zakres wiedzy w norweskich szkołach:
– Chodzę do norweskiej szkoły od 13. roku życia. Gdyby nie polska szkoła podstawowa, to już wiem, jak duże braki bym miała i niewielką wiedzę ogólną. Z polskiej szkoły wyniosłam bardzo dużo ważnych informacji, np. z historii czy też innych przedmiotów, jak przyroda czy matematyka. Oni tutaj w szkole, tak jakby „maturalnej”, nie umieją liczyć w pamięci. (...) Ja w wieku nastu lat też nie chciałam wracać do polskiej szkoły, a dziś mam dwadzieścia i dziękuję, że było mi dane skończyć chociaż polską podstawówkę.

Polska stawia na wiedzę, Norwegia na umiejętności?

Trzeba uczciwie powiedzieć, że w międzynarodowym badaniu wiedzy PISA to właśnie Polska radzi sobie lepiej niż Norwegia. Zajmujemy 13. miejsce na świecie w zakresie wiedzy matematycznej (Norwegia na 30.), 9. miejsce w naukach ścisłych (Norwegia 31.) oraz 10. w czytaniu ze zrozumieniem (Norwegia 22.).

Trudno jednoznacznie ocenić, który model jest lepszy. Z całą pewnością są to różne sposoby przekazywania wiedzy. Polski system stawia bardziej na wiedzę ogólną z wielu dziedzin, wszechstronne wykształcenie, które w założeniu ma pozwolić nam na wytworzenie świadomości otaczającego nas świata i poszerzanie horyzontów. Norwegowie wolą natomiast wiedzę bardzo praktyczną, a także budowanie tzw. „miękkich kompetencji", jak działanie w grupie, współpraca, kreatywność. Wydaje się, że dopiero połączenie tych cech dałoby naprawdę dobre efekty. I tu właśnie pojawia się Finlandia...

Finlandia na czele rewolucji

Ten niewielki naród często stawiany jest za wzór nowoczesnej edukacji. Tamtejsza rewolucja w dziedzinie edukacji trwa już od lat 70. W Finlandii nie zadaje się prac domowych. Nie jest to dziełem przypadku. Wielu badaczy takich, jak Dr Walker z Uniwersytetu w Sydney, uważa, że prace domowe to strata czasu. Jego badanie wykazywało, że większa ilość prac domowych wcale nie przekłada się na lepsze wyniki, a wręcz odwrotnie. Przemęczone dzieci trudniej przyswajają nową wiedzę i budują w sobie poczucie niekończącej się walki z książkami, co zabija w nich naturalny pęd do poznawania świata. Elżbieta Manthey w jednym ze swoich artykułów zauważa, że w rodzinach budują się negatywne relacje, gdy życie domu obraca się tylko wokół edukacji dziecka i podenerwowanych rodziców, którzy stale muszą przygotowywać pociechy do kolejnych klasówek i testów.

W Finlandii takie zjawisko raczej nie istnieje. Pierwsze poważne testy pojawiają się dopiero na szczeblu liceum. Wcześniej próbuje się rozwijać pasje dzieci i chęć do zdobywania wiedzy. Nie ma też miejsca dla prywatnych korepetycji, a to dzięki rozbudowanemu systemowi zajęć dodatkowych i wyrównawczych. Ten niewielki naród uświadomił sobie, że jedynym ich atutem może być dobrze wyedukowane społeczeństwo. Stąd zawód nauczyciela jest jednym z najbardziej prestiżowych i opłacalnych – ale także i wymagających. Ogromną wagę przykłada się do podnoszenia kwalifikacji kadr. Finowie nie boją się eksperymentów – wkrótce zamierzają zatrzeć sztywny podział na przedmioty i zmierzać w kierunku całościowego nauczania danego tematu w oparciu o wiele dziedzin naraz. To tak zwane phenomenon-based learning, czyli całościowe podejście do konkretnych zjawisk tak, by wiedza bardziej się ze sobą „zazębiała". Tym sposobem, dzięki odważnym decyzjom, Finlandia od dwóch dekad okupuje czołowe miejsca w międzynarodowym badaniu PISA. Jak dotąd Finowie radzą sobie najlepiej spośród badanych narodów Europy (5. miejsce na świecie i 1. w Europie w naukach ścisłych, 6. na świecie i 1 w Europie w czytaniu ze zrozumieniem, 12. na świecie i 5. w Europie w matematyce).

Źródła: PISA, Telegraph, NRK, Facebook, DailyTelegraph, Washington Post
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Josef Satan

15-04-2019 10:35

cham napisał:
Ja tam nie wiem za duzo. Wydajemi sie jednak ze matura nie moze miec zbyt wielkiej wartosci skoro mnie udalo sie ja zdac. No ale teraz na pewno ma wieksza wartosc bo teraz to lesnicy egzaminuja.

Tak na moj wiesniacki umysl to nie zdana matura stanowi o zasobie wiedzy i umiejetnosci.
Ja mature zdalem, a w dalszym ciagu okazuje sie, ze duzo nie wiem.
I coraz czesciej wiem, ze nic nie wiem.
Jak to mozliwe?

Joanna Kuchnicka

14-04-2019 13:51

kamil75 napisał:
mam tu 18 i 15 letnie corki w Oslo
sa juz norami bo sie tu urodzily, mowia po polsku dobrze ale wiadomo norweski to ich jezyk
2 lata temu bylismy u rodziny w PL doszlo do dyskusji ze w norwe niski pozim itd
moje corki sie oborzyly ze nie prawda i same zaproponowaly cos takiego jak Matura to bzdura i tak sie przy stole bawili z kuzynostwem
DODAM ZE TU W NORWE SA JEDNE Z LEPSZYCH W SZKOLE
nigdy sie tak wstydu nie najadlem jak wtedy- mam tepe corki z matmy , gegry, fizy ogolnie sa tepe nawet nie zdawalem sobie z tego sprawy
zona tez byla zaszokowana


\"Matura to bzdura\" pokazuje jak słabą, podstawową wiedzę ma zdecydowana większość uczniów polskich szkół. Polecam pograć i każdy się przekona jakim jest \"orłem\"....

Joanna Kuchnicka

14-04-2019 13:44

Quercus Polonus napisał:

Patrzac na program nauczania w jej szkole i porownujac go z programem w Polsce bardzo sie obawiamy ze nie da sobie rady na polskich wyzszych uczelniach a myslimy o powrocie .


Da radę. Sprawdź sobie ilu Skandynawów studiuje w Polsce.

Quercus Polonus

14-04-2019 09:25

Powiem tylko ze dzieci po norweskich barne ,ungdom i vidergående moga zapomniec o polskich uczelniach wyzszych. Chyba tylko o tych dla zagranicznych z o polwe zredukowanym programem. Vide platne szkoly medyczne dla obcokrajowcow z jez. ang. jako wykladowym.
Mamy z zona potworne wyrzuty sumienia ze nasza swego czasu potwornie zdolna12 letnia corka zostala zredukowana intelektualnie do warzywa funkcjonujacego w tym systemie. Dodam ze lepiej radzi sobie nawet z norweskim od tubylczych dzieci.
Patrzac na program nauczania w jej szkole i porownujac go z programem w Polsce bardzo sie obawiamy ze nie da sobie rady na polskich wyzszych uczelniach a myslimy o powrocie .

Lesterek -

10-03-2018 19:39

Polecam szkołę w Porsgrunn!!!!

Tomasz Cybulski

02-02-2018 12:35

Powiem tak, dla dzieci to pewnie super ale pod względem nauczania jest to okropne. Ja pojechałem do Norwegii w wieku 16 lat i chciałem się zaprzyjaźnić z jakimś nastolatkiem w moim wieku. Niestety, wydaje się że jesteśmy w tym samym wieku a odstęp intelektualny jest masakrycznie duży. Dziecinada, obserwuje niektóre dzieci i nie są one w stanie powiedzieć takich słów jak proszę, dziękuję czy przepraszam. MASAKRA

Josef Satan

22-11-2016 08:28

kamil75 napisał:
mam tu 18 i 15 letnie corki w Oslo
sa juz norami bo sie tu urodzily, mowia po polsku dobrze ale wiadomo norweski to ich jezyk
2 lata temu bylismy u rodziny w PL doszlo do dyskusji ze w norwe niski pozim itd
moje corki sie oborzyly ze nie prawda i same zaproponowaly cos takiego jak Matura to bzdura i tak sie przy stole bawili z kuzynostwem
DODAM ZE TU W NORWE SA JEDNE Z LEPSZYCH W SZKOLE
nigdy sie tak wstydu nie najadlem jak wtedy- mam tepe corki z matmy , gegry, fizy ogolnie sa tepe nawet nie zdawalem sobie z tego sprawy
zona tez byla zaszokowana


\"Pogratulowac\" corkom ojca. Jak widac posiada dobre, polskie wyksztalcenie i kieruje sie prawdziwa miloscia ojcowska wypowiadajac sie o swoich dzieciach.
BRAVO!

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok