Norweskie szkoły zdobywają serca Polaków: „Moje dzieci nie chcą wracać do polskiej szkoły” [SONDA]
Czy norweskie szkolnictwo jest lepsze od polskiego? wikimedia.org - Mosborne01 - Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
Szkoła bez ocen
Udany eksperyment?
„Moje dzieci nie chcą wracać do polskiej szkoły”
Pani Monika relacjonuje reakcję swoich dzieci na szkoły w Norwegii:
– Moje dzieci chodzą tu trzeci miesiąc, po tygodniu stwierdziły, że nie chcą wracać do polskiej szkoły mimo tego, że nie potrafią rozmawiać [po norwesku – przyp. red.].
Tego typu opinii otrzymaliśmy więcej – dzieci po pewnym czasie niemal zawsze stwierdzają, że na pewno nie zamieniłyby norweskiej szkoły na polską.
Być może sekret leży w przyjaznej atmosferze skandynawskich placówek. Pani Czesia podkreśla fakt, że dzieci w norweskiej szkole czują się po prostu dobrze:
– Mój syn od kilku lat mieszka z ojcem w Norwegii, w tej chwili uczy się w odpowiedniku naszej zawodówki. Cieszymy się że poszedł tam, nauka tylko w szkole – zero obciążania dziecka pracą domową, zaaklimatyzował się świetnie, słowem spokojnie, bezpiecznie, bezstresowo. Syn dodatkowo 3 razy w tygodniu pracuje. Dziecko jest szczęśliwe, a dla nas – rodziców to najważniejsze.
W podobnym tonie odpowiadają także inni rodzice, jak np. pani Anna:
– Moja córka chodzi do norweskiej szkoły już od siedmiu lat. Moje wrażenia na temat norweskiej szkoły są absolutnie pozytywne. Oczywiście dzieci nie są tu uczone, jak w polskich szkołach. Nie wymaga się od nich takiej samej wiedzy, jak od dzieci w Polsce. Akcje tutaj prowadzone są bezstresowo, dzieci uczą się poprzez praktykę i zabawę. Córka tak uwielbia swoją szkołę, że nawet gdy w ciągu roku szkolnego mam wyskoczyć na chwilę do Polski i chcę ją zabrać ze sobą, to mówi że nie, bo nie chce opuścić żadnego dnia w szkole.
Pani Anna podkreśliła także, jak ważny jest kontakt z nauczycielem, który jest bardziej osobą doradzającą, wskazującą drogę niż surowym belfrem. Wielu innych rodziców wygłaszało podobne opinie.
Przyjazny nauczyciel, ale co z poziomem
Kamil uczył się w norweskim liceum. On natomiast uważa, że poziom matematyki jest znacznie niższy w Norwegii. Różnicę określa mianem „przepaści". Podobnie z naukami przyrodniczymi, które mogą sprawiać trudności głównie z powodu skomplikowanego nazewnictwa. Na plus zalicza poziom nauczania języka angielskiego. Dodaje przy tym, że zupełnie inaczej niż w Polsce wygląda relacja z nauczycielem:
– W moim odczuciu, bardziej uczą tutaj życia, potrafią motywować, mają inne podejście, można ich traktować jak dobrego przyjaciela, a nie wywyższającego się pedagoga, jak często to ma miejsce w Polsce. Pogadać można o wszystkim, pójść z każdym problemem, a oni zrobią wszystko, co mogą, by pomóc. Często sami zauważają problem, zaczynają rozmowę i robią coś w kierunku poprawy. Nie ma systemu uwag, jest, jak wspominałem, rozmowa. Jeśli nie odda się pracy domowej, bo mogą być różne powody, nie skreślają od razu jak w Polsce, cierpliwie czekają, aż się nadrobi i odeśle.
Roksana negatywnie ocenia zakres wiedzy w norweskich szkołach:
– Chodzę do norweskiej szkoły od 13. roku życia. Gdyby nie polska szkoła podstawowa, to już wiem, jak duże braki bym miała i niewielką wiedzę ogólną. Z polskiej szkoły wyniosłam bardzo dużo ważnych informacji, np. z historii czy też innych przedmiotów, jak przyroda czy matematyka. Oni tutaj w szkole, tak jakby „maturalnej”, nie umieją liczyć w pamięci. (...) Ja w wieku nastu lat też nie chciałam wracać do polskiej szkoły, a dziś mam dwadzieścia i dziękuję, że było mi dane skończyć chociaż polską podstawówkę.
Polska stawia na wiedzę, Norwegia na umiejętności?
Trudno jednoznacznie ocenić, który model jest lepszy. Z całą pewnością są to różne sposoby przekazywania wiedzy. Polski system stawia bardziej na wiedzę ogólną z wielu dziedzin, wszechstronne wykształcenie, które w założeniu ma pozwolić nam na wytworzenie świadomości otaczającego nas świata i poszerzanie horyzontów. Norwegowie wolą natomiast wiedzę bardzo praktyczną, a także budowanie tzw. „miękkich kompetencji", jak działanie w grupie, współpraca, kreatywność. Wydaje się, że dopiero połączenie tych cech dałoby naprawdę dobre efekty. I tu właśnie pojawia się Finlandia...
Finlandia na czele rewolucji
W Finlandii takie zjawisko raczej nie istnieje. Pierwsze poważne testy pojawiają się dopiero na szczeblu liceum. Wcześniej próbuje się rozwijać pasje dzieci i chęć do zdobywania wiedzy. Nie ma też miejsca dla prywatnych korepetycji, a to dzięki rozbudowanemu systemowi zajęć dodatkowych i wyrównawczych. Ten niewielki naród uświadomił sobie, że jedynym ich atutem może być dobrze wyedukowane społeczeństwo. Stąd zawód nauczyciela jest jednym z najbardziej prestiżowych i opłacalnych – ale także i wymagających. Ogromną wagę przykłada się do podnoszenia kwalifikacji kadr. Finowie nie boją się eksperymentów – wkrótce zamierzają zatrzeć sztywny podział na przedmioty i zmierzać w kierunku całościowego nauczania danego tematu w oparciu o wiele dziedzin naraz. To tak zwane phenomenon-based learning, czyli całościowe podejście do konkretnych zjawisk tak, by wiedza bardziej się ze sobą „zazębiała". Tym sposobem, dzięki odważnym decyzjom, Finlandia od dwóch dekad okupuje czołowe miejsca w międzynarodowym badaniu PISA. Jak dotąd Finowie radzą sobie najlepiej spośród badanych narodów Europy (5. miejsce na świecie i 1. w Europie w naukach ścisłych, 6. na świecie i 1 w Europie w czytaniu ze zrozumieniem, 12. na świecie i 5. w Europie w matematyce).
Źródła: PISA, Telegraph, NRK, Facebook, DailyTelegraph, Washington Post
To może Cię zainteresować
15-04-2019 10:35
7
0
Zgłoś
14-04-2019 13:51
0
-1
Zgłoś
14-04-2019 13:44
2
0
Zgłoś
14-04-2019 09:25
0
-4
Zgłoś
10-03-2018 19:39
2
0
Zgłoś
02-02-2018 12:35
3
0
Zgłoś
22-11-2016 08:28
16
0
Zgłoś