Życie w Norwegii
Norwescy rodzice boją się dotykać własnych dzieci
50

„Dzień dobry TVN" wyemitowało w listopadzie ubiegłego roku materiał w ramach cyklu „Rodzina dookoła świata". Odcinek nosił tytuł „Norwescy rodzice dają buzi tylko na dobranoc?", a odpowiedzialna za jego powstanie jest Ofelia Grzelińska.
Dziennikarka zapytała polsko-norweską rodzinę śpiewającego po polsku Norwega, Bjorna Lislegaarda i jego żonę o różnice w podejściu do dzieci i wychowania w Polsce i Norwegii. Para ma dwójkę dzieci i systemu opiekuńcze w obu państwach nie są im obce.
Dzieciństwo bez uczuć w Norwegii?
Dziennikarka spotkała się z polsko-norweską rodziną, która opowiedziała o wychowaniu dzieci, okazywaniu uczuć i norweskich instytucjach, które nie zawsze służą wyłącznie pomocą. Bjorn Lisegaard w ten sposób określa sytuację panującą w wielu norweskich domach:
- Nie narzekam na dzieciństwo, ani na rodziców, ale po spotkaniu żony wiedziałem, że czegoś brakowało. Znam wiele przypadków, koło mnie w Norwegii, gdzie rodzice mają tylko jedno ważne zadnie w życiu, to kariera, a rodzina jest na drugim miejscu - powiedział Norweg.

wikimedia.org
Jak według Norwega jest w Polsce?
- Podoba mi się polska rodzina, jest mi dużo bliższa, niż moja norweska rodzina, Tutaj czuję miłość. Rodzice okazywali mi za mało miłości. W Norwegii rzadko przytulają, a buzi dają dzieciom chyba tylko na dobranoc. Boją się dotknąć dzieci, nawet własnych! Nie widziałem, żeby w Norwegii rodzice dawali dzieciom buzi na ulicy, tak po prostu - podkreśla Bjorn.
Jak wygląda Norwegia oczami Polki?
Marta Lislegaard, żona Bjorna, opowiedziała o swoich doświadczeniach z „międzynarodowym" wychowywaniem. Opowiedziała również, dlaczego w Norwegii bywa strasznie.
Jakimi ojcami są Norwegowie?
- Są bardzo opiekuńczy, dbają o dzieci , poświęcają im dużo czasu. To cudowni ojcowie.
Relacje z resztą rodziny nie są według małżeństwa proste. Nie w Norwegii. Tam należy wcześniej umawiać się na spotkania, o spontaniczności raczej nie może być mowy. Dzieci nie mają też tak fantastycznego kontaktu z dziadkami. W Polsce jak wiadomo dziadkowie często przejmują rolę opiekunów wnuków, a duża część cieszy się i spełnia w tej roli.

Straszne Barnevernet
Wokół Barnevernet narosło atmosfera strachu, a rodzice myślący o przeprowadzce do Norwegii często wahają się ze względu na myślenie, że dzieci zostaną im odebrane, jeśli tylko na nie krzykną. O stosowaniu kar cielesnych nikt się nie wypowiada, w obawie przed sąsiadami, którzy mogliby złożyć donos o złe traktowanie potomków.
- Norweskie instytucje, takie jak Barnevernet, wspierają i kontrolują, ale nie przepadam za nimi. Boję się krzyknąć na dziecko, a czasem trzeba, zwłaszcza wtedy, kiedy jest nieznośne. W Norwegii się bardzo obawiam i cały czas kontroluję. Ktoś czasem miał ochotę dzwonić i informować, że krzyczałam na dziecko i byłam agresywna - opowiada Marta.
Norweska prasa i Moja Norwegia niejednokrotnie pisały na kontrowersyjny temat, jakim jest Barnevernet. Wszystkie te historie gromadzą zawsze wiele komentarzy, a sama instytucja opiekuńcza zgarnia raczej negatywne opinie. Barnevernet stało się w Polsce znane poprzez postać Krzysztofa Rutkowskiego i synnej sprawy odbijania nocą polskiego dziecka i Barnevernet stało się w Polsce znane poprzez postać Krzysztofa Rutkowskiego i słynnej sprawy odbijania nocą polskiego dziecka i wywiezienia go do ojczyzny.

Czego można się od siebie nauczyć?
Wiemy już, że Norwegowie powinni uczyć się od polskich rodzin okazywania uczuć i czułych gestów. Czy jest jednak coś, czego Polacy powinni nauczyć się od norweskich rodziców?
- Norwescy rodzice są bardzo aktywni i wciągają w to dzieci. Tego moglibyśmy się od nich nauczyć. Chodzą z dziećmi na treningi i im kibicują. Dla Norwega polskie wychowanie jest nie do pomyślenia, dzwonią do Barnevernet jak widzą polskie rodziny, bo myślą, że dzieciom dzieje się krzywda - kończy Bjorn.
Czy zachowanie Norwegów wynika ze stereotypowej, skandynawskiej zachowawczości i słynnego chłodu? A może sami Norwegowie boją się interwencji Barevernet?
Osoby komentujące materiał filmowy były podzielone, co do trafności przedstawionego tematu:

„Żeby każda polska rodzina tak wychowywała dzieci, jak Norwegowie, to mielibyśmy o niebo lepszy kraj. Bzdura, że brakuje miłości, dziecko jest w Norwegii w centrum uwagi, nie tylko rodziny, ale i państwa. W Polsce za to rodzic może katować dzieciaka, a sąsiadka się nie zainteresuje."
„Ja odbierając dziecko z norweskiego przedszkola, nigdy nie zauważyłem, aby rodzice przytulali je na przywitanie, moj syn jak biegnie do mnie, to widzę dookoła uśmiechy."
„Ja zauważam zimno wszędzie, i na ulicach, i w rodzinie. Jako au-pair mieszkałam 2 lata u rodziny norweskiej, i te biedne dzieciaki mnie bardziej traktowały jako matkę, niż własną."
„Same tu czytam bzdury... Norwegowie kochają swoje dzieci, może nawet bardziej się troszczą o swoje pociechy, niż polskie rodziny, i już na pewno je często tulą i całują. Mam tego doświadczenie, a na pewno nie krzywdzą swoich dzieci, jak niektóre rodziny polskie. To koszmar co się dzieje w Polsce, a następnie, jak można porównywać ich do nas... Troszkę taktu..."
Z którymi opiniami się zgadzacie? Co obserwujecie częściej: kochające się i okazujące sobie czułość rodziny, czy rodziców, którzy do swoich dzieci podchodzą z rezerwą?

Francisco Osorio/flickr.com
Materiał filmowy znajdziecie TUTAJ.
Zdjęcie frontowe: flickr.com
Reklama
To może Cię zainteresować
1
30-07-2014 11:50
8
0
Zgłoś
23-07-2014 08:45
0
0
Zgłoś
18-06-2014 08:24
1
0
Zgłoś
17-06-2014 18:59
0
-1
Zgłoś
17-06-2014 18:52
0
0
Zgłoś
17-06-2014 17:10
0
0
Zgłoś
17-06-2014 14:26
0
0
Zgłoś