Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

10
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

27
Kurtka za 7 000 koron, szkolny plecak za 11 000...

 
 
Nastolatki z Oslo paradują w puchowych kurtkach za siedem tysięcy koron. Również plecak szkolny nie jest tym, czym był kiedyś. Teraz królują markowe teczki Mulberry i Luis Vuitton, których ceny idą w tysiące koron... Dziś dyskutujemy o szkolnym snobizmie i symbolach statusu wśród norweskich nastolatków. Wkrótce postaramy się też napisać, jak w tym wszystkim odnajdują się polskie dzieci i młodzież w Norwegii.


Snobizm, czy praktyczne podejście?

Canada Goose, Parajumper, Hellraiser i Svea. Ciepło mają zapewnić nastolatkom kurtki znanych marek.

- Nie wydaje mi się, by ciuchy mówiły coś o danej osobie. Na dłuższą metę nie ma znaczenia, czy ktoś nosi markową odzież, czy nie. Ale może to mieć znaczenie dla pierwszego wrażenia, jakie się robi - mówi Hans Henrik Heiberg, lat 15, który uczęszcza do szkoły Nordseter w dzielnicy Nordstrand w Oslo. Na sobie ma puchową kurtkę wartą kilka tysięcy koron - dokładnie tak samo, jak wielu spośród jego kolegów. Takie kurtki "nieco" kosztują, ale, zdaniem Hansa, rodzice powinni za nie płacić bez narzekania:

- Puchowe kurtki mogą być drogie, ponieważ chodzi o to, by były ciepłe i trwałe.

Jeśli mówimy o chłopcach, głównym obiektem pożądania w dziedzinie mody są kurtki. Jeśli chodzi o dziewczynki, równie istotne są torebki:

- Po konfirmacji wiele dziewczyn wydało otrzymane w prezencie pieniądze na torebki. Albo od Mulberry albo od Louisa Vuittona - mówi Josefine Øyslebø z tej samej szkoły Nordseter. - Nie jest tak, że nie można należeć do paczki, jeśli nie ma się odpowiedniej torebki, ale zwraca się na to uwagę.

Zakupowa presja

Sprzedawcy ze sklepów sportowych i odzieżowych mówią, że moda na kurtki puchowe wśród dzieci i młodzieży trwa już od paru lat. Badania wykonane w 2012 przez agencję Ipsos MMI na zlecenie banku DNB pokazują, że dziewięciu na dziesięciu rodziców doświadcza presji zakupowej, a wielu z nich uważa, że na bezpośrednią presję narażone są ich dzieci. Ta presja zakupowa staje się też, według nich, coraz silniejsza.

Ekonomistka i doradca finansowy w banku DNB, Silje Sandmæl, podkreśla, jak ważne jest, by takiej presji nie ulegać takiej:

- Mówię to nie tylko jako ekonomista, ale też jako matka. Jeśli rodzic będzie spełniał wszystkie zachcianki dziecka, nabierze ono przekonania, że pieniądze po prostu wyskakują z dziury w ścianie. Młodzi ludzie, którzy w dzieciństwie dostają wszystko, wpadają potem często w "pułapkę luksusu" - kiedy usamodzielniając się nie mogą utrzymać takiego samego poziomu życia, kończą z długami. Niezależnie od poziomu dochodów rodzice powinni wychowywać dzieci tak, by umiały z czegoś rezygnować i by w miarę możliwości dokładały się - chociażby przez pomoc w domu - do rodzinnego budżetu.

Sandmæl zaleca też, by wtajemniczać dzieci w rodzinne finanse:

- Żadne dziecko w szkole podstawowej nie wie, ile kosztuje pożyczenie pieniędzy. Trzeba mówić dzieciom ile kosztuje mieszkanie, kredyt i odsetki, ubezpieczenie itd.

Dzieci nie są gorsze od swoich rodziców

Naukowiec Ardis Storm-Mathisen z organizacji SIFO przyznaje, że ubrania mają znaczenie dla tego, jak dzieci są postrzegane przez swoich rówieśników, ale podkreśla, że zjawisko to nie występuje jedynie wśród młodzieży i rodzice świetnie o tym wiedzą:

- Ludzie dorośli mogą zaznaczyć swój status na wiele innych sposobów, niż tylko poprzez odzież. Na przykład sama wykonywana praca może być symbolem statusu. To, w co człowiek się ubiera i jaką ma torebkę nie definiuje go. Ale w podstawówce jest stosunkowo niewiele rzeczy, za pomocą których można określić swoją pozycję: wyniki w nauce, liczba znajomych oraz właśnie ciuchy.

Storm-Mathisen podkreśla, że dzieci bynajmniej nie są gorsze, niż dorośli. Być może jedynie bardziej szczere.

Markowa torba - przedmiot pożądania

Josefine Øyslebø i jej przyjaciółka Ella Sofie Trewe mówią, że bez problemu mogą kupić rzeczy, które im się podobają, nawet jeśli nie są to ubrania jakiejś drogiej marki.

- Największy wpływ na to, w co się ubieram ma to, co mają na sobie moje przyjaciółki - mówi Josefine.

Chłopcy z kolei uważają, że mają w tym względzie mniej swobody:

- Chłopak musi chodzić albo w koszuli i bluzie, albo w bluzie z kapturem - mówi Fabian Strømsnes. - Ja ubieram się tylko w to, co naprawdę lubię, z reguły w koszulkę i bluzę. Mogę założyć bluzę z kapturem, ale wtedy musi ona być np. marki Abercrombie and Fitch.

Dla Elli Sofie Trewe priorytetem była torebka.

- Nie dostałam na konfirmację pieniędzy, tylko prezenty, więc musiałam oszczędzać. Poprosiłam o pieniądze pod choinkę i na urodziny i teraz w końcu mam swoją wymarzoną torbę.

Markowe kurtki schodzą pierwsze

Morten Borgersen, dyrektor administracyjny sklepu Anton Sport opisuje, jak wygląda kupowanie sportowej kurtki przez rodziców z dzieckiem.

- Dzieciak negocjuje z rodzicami, by dostać taką markową kurtkę, jaką chce. Argumentuje, że chce mieć coś porządnego. Z kolei rodzice niekoniecznie chcą płacić za towary z najwyższej półki.

 kurtki_puchowe_chlopcy.jpg
 Modna kurtka chłopięca musi być puchowa i musi być znanej marki... Przy okazji zapewnia też ciepło.

 

Puchowe kurtki sprzedawane w Anton Sport kosztują od 1000 do 5000 koron, czasem jeszcze więcej. Najwięcej sprzedaje się kurtek takich marek jak Bergans, Norrøna, Kjus, czy Mountain Works.

- W grudniu mieliśmy wyprzedaż kurtek Mountain Works. Ceny, normalnie wahające się od 6000 do 7500 koron, zostały obniżone o połowę. 800 kurtek na dzieci w wieku od 12 lat w górę zostało dosłownie wymiecionych ze sklepu.

Tante Pose to jedyny sklep w Oslo, który sprzedaje drogie kurtki Canada Goosinne w rozmiarach dziecięcych. Sprzedaje także kurtki puchowe Parajumpers, Moncler i Ver de terre za około 5000 koron, a także inne kurtki - tańsze. Dyrektor administracyjny sklepu, Klaus Boye Ørnlund, mówi, że pomimo niższej ceny kurtki, które nie mają metek znanych producentów wiszą na wieszakach, bo mało kto chce je kupować.

- Zarówno dzieci, jak i dorośli kierują się najpierw w stronę kurtek markowych. Koniecznie puchowych. Mamy też markowe kurtki, które nie są puchowe. W tej chwili one też wiszą.

"Plecak" za 11 000 koron

Szkolna torba nie jest już tym, czym była kiedyś. Zamiast skromnego plecaka królują torby projektu Mulberry lub Louisa Vuittona, warte kilka lub nawet kilkanaście tysięcy koron.

To, że dziewczęta wydają pieniądze dostawane z okazji konfirmacji na drogie markowe towary, wiadome było od dawna. Teraz dołączyli do nich również chłopcy.

Andreas Øyangen Olsen z gimnazjum handlowego w Oslo ma zarówno torbę, jak i plecak marki Mulberry. Torbę kupił w Dubaju za, bagatelka, 11 500 koron.

- Jest znakomitej jakości. To kwestia skóry - wyjaśnia Olsen. Torbę kupił za własne pieniądze. - Albo raczej, za pieniądze Edukacyjnej kasy pożyczkowej (Statens lånekasse for utdanning) - śmieje się. Jego druga torba od Mulberry kosztowała niemal 7 000 koron.

- Widać od razu, że jest dobrej jakości. Myślę, że będę mógł używać jej, tak długo, jak długo zechcę - broni się Olsen i dodaje: - Wydaje mi się, że to dziewczyny odkryły markę Mulberry, a kiedy któraś dziewczyna ma chłopaka, namawia go, by sprawił sobie taką samą torbę. Widać to w przypadku wielu par.

mulberry.jpg 
 Z pozoru zwykła skórzana torba "listonoszka", a jakie wzbudza emocje!

 

Metroseksualni chłopcy z zachodniego Oslo

Jon Lundemoen, stylista, bloger i uczestnik reality szoł "Farma" ("Farmen"), uważa, że nastoletni chłopcy, przynajmniej ci z zachodniej części Oslo, stali się w ostatnich latach bardziej metroseksualni.

- W modzie dla nastolatków, dla chłopców, zaszły olbrzymie zmiany. Szczególnie po zachodniej stronie Oslo widać wyraźny skręt w stronę metroseksualności. Wcześniej na topie były włosy na żel i szerokie bandany, ale w ciągu ostatnich dwóch lat coraz więcej chłopaków zaczęło chodzić z torebkami, używać pudrów brązujących i ogólnie, choć może zabrzmi to dziwnie, prezentować nieco bardziej homoseksualny styl.

Lundemoen uważa jednak, że zwykłe rzucanie się na markowe kurtki, czy inne markowe towary jest... bezosobowe. On daje wszystkim radę, by spróbowali znaleźć własny styl.

- Trzeba pomyśleć o tym, co się lubi i poeksperymentować trochę. Młodość jest czasem prób i błędów. Nie ma sensu obwieszać się masą metek znanych marek, by zdobyć status. Każdy musi znaleźć coś odpowiedniego właśnie dla siebie. Torba Mulberry to pójście na łatwiznę. Znalezienie używanej torby "vintage", która ma swój charakter i swoją historię daje dużo ciekawszy efekt. Swojego charakteru nie można kupić.

Designerskie ciuchy i ulizane włoski

Redaktor ds. mody w czasopiśmie KK, Silje Pedersen, uważa, że ludzie ogólnie dużo bardziej zwracają teraz uwagę na projektantów i marki odzieży, niż kiedyś. Jeśli chodzi o młodzież, przyczyniają się do tego w dużej mierze młodzi blogerzy, piszący o modzie.

- Wytworzyło to swoistą presję na posiadanie ubrań odpowiednich projektantów, co jest przykre, bo przecież mówimy tu o młodzieży, której nie stać na takie rzeczy - mówi Pedersen i dodaje, że zauważyła wspomniane przez Jona Lundemoena zmiany w podejściu do mody u nastoletnich chłopców:

- Chłopcy wydają teraz dużo pieniędzy na kurtki i na fryzjera. Idealna fryzurka powinna być z lekka przylizana. Ogólnie styl jest bardziej metroseksualny. Dużo bardziej akceptowalne jest ubieranie się przez chłopców zgodnie z indywidualnym stylem, być może bardziej kobiecym - wylicza Pedersen.

Dzwonią do domu, zanim coś kupią

Stine Folland ze sklepu Mulberry przy ulicy Akersgata potwierdza, że przychodzą do nich bardzo młodzi klienci:

- Mają od 14-15 lat wzwyż. Przychodzą i chłopcy, i dziewczęta. Obie grupy jednakowo młode.

Folland mówi, że chłopcy często kupują torbę Mulberry Brynmore - teczkę biurową, kosztującą 7 000 koron.

Anne-Kari Barney ze sklepu Ferner Jacobsen przy Stortingsgata mówi praktycznie to samo:

- Niektórzy są strasznie młodzi. Trafiają się klienci chodzący jeszcze do ostatnich klas szkoły podstawowej. Tym, co kupują najczęściej są torby Brynmore. W ciągu ostatnich pięciu lat chłopcy też zaczęli je kupować.

Barney odnosi wrażenie, że młodzi z reguły nie wydają własnych pieniędzy:

- Sądzę, że to raczej mama lub tata płacą. Zanim zapadnie decyzja o kupnie, na ogół jest bardzo dużo wydzwaniania w tę i z powrotem. Niektóre dzieciaki, celują w tym zwłaszcza dziewczęta, kombinują jeszcze inaczej: Wyciągają matkę na zakupy i namawiają ją do kupna upatrzonej przez siebie torebki z myślą o tym, że będą ją od mamy pożyczać.

Tak radzą sobie nastolatki norweskie. O polskich napiszemy wkrótce. A naszych czytelników już teraz zapraszamy do dyskusji: Czy marka odzieży ma znaczenie? Czy spotkaliście się z przykładami mobbingu z powodu nieposiadania "odpowiednich" (markowych) rzeczy? Czy ulegacie (rodzice) naleganiom dzieci, które domagają się kupowania im drogich ubrań i dodatków?



Na podstawie: Osloby




Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


zenek Burant

04-03-2013 09:58

Już im się w d..... poprzewracało z tego dostatku, wychowanie jakie Norwegowie sobie narzucili prowadzi do tego, że dzieci patrzą na rodziców jak na bankomaty i niewolników, a potem do domu starców wyganiają. Brak dyscypliny wkońcu się na nich zemści..

damian wójcik

03-03-2013 20:00

kaliszanin napisał:
nie szta zdobi czlowieka.Marne ludki



nie??? a co????

Michal Mike Tu La

03-03-2013 19:50

Sie gra sie ma sie skacze sie plywa

krzysztof ignaszak

03-03-2013 19:21

nie szta zdobi czlowieka.Marne ludki

Zenek Bury

03-03-2013 17:18

a jak moze byc inaczej jak juz w przedszkolu sie krzywia jak dziecko ma kombinezon za 700 a nie za 1500 kr

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok