Na początku maja bieżącego roku jako osoby poszukujące pracy zarejestrowanych było 26 620 imigrantów. Według danych Urzędu pracy i polityki socjalnej (NAV), w tym samym czasie w roku ubiegłym było ich 23 435.
Najliczniejszą grupę stanowią wśród nich Polacy i Litwini. Na kolejnych miejscach plasują się Szwedzi, Irańczycy, Somalijczycy, Rosjanie i Turcy.
14 500 bezrobotnych imigrantów to obywatele państw OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), a 12 000 - państw spoza OECD.
Krótko mówiąc, niemal co czwarta osoba pozostająca bez pracy - konkretnie 23% - to imigranci.
Przytoczone powyżej liczby nie obejmują oczywiście osób, które nie zarejestrowały się w ogólne w NAV-ie jako poszukujące pracy, ani też osób, które z rynku pracy wypadły już na stałe.
Lider parlamentarnej komisji pracy i spraw socjalnych, Robert Eriksson z Partii Postępu (Frp) uważa, że dane te są alarmujące, a bezrobotni imigranci będą w dłuższej perspektywie stanowić wielkie wyzwanie dla norweskiego państwa opiekuńczego.
- Podwyższone bezrobocie wśród obywateli zagranicznych, którzy jednak mają prawo do naszych świadczeń socjalnych, to większy problem, niż polityczna większość ma ochotę przyznać - podkreśla Eriksson.
Cały szkopuł w tym, że jedynym sposobem uporania się z problemem cudzoziemców korzystających z norweskich świadczeń socjalnych - sposobem pozwalającym na uniknięcie dyskryminowania kogokolwiek - jest obcięcie socjalu wszystkim (i imigrantom, i samym Norwegom), ale do podjęcie tak drastycznych kroków nie ma w Norwegii woli politycznej, nawet w uchodzącej za najbardziej wolnorynkową Partii Postępu.
Na podstawie: Dagbladet
To może Cię zainteresować
07-06-2013 09:24
0
0
Zgłoś
07-06-2013 04:06
1
0
Zgłoś