Życie w Norwegii
Emigracyjny alfabet: A jak asymilacja
3

fotolia.pl - royalty free
Jeśli chodzi o całkowitą asymilację, to chyba muszę jeszcze poczekać. To takie zupełne przystosowanie się i uznanie panujących tu norm za swoje. Hm, no nie wiem. Najbardziej dziwi mnie to, że dzieci tu należą do państwa.
Wyróżnione ogłoszenia
WięcejOgłoszenia MojaNorwegia
„Moja Droga Amelko,
minęło kilka tygodni od mojego wyjazdu. Pytasz czy tęsknię? Nie, jeszcze nie. Choć za Tobą zawsze. Jestem na etapie poznawania wszystkiego. Norwegia jest fascynująca. Piękna. Amelka, Bergen bardzo by Ci się spodobało. Ty lubisz takie małe miasteczka. Ja niekoniecznie. Wiesz, że mnie zachwyca Nowy Jork. Ogrom wszystkiego. Kina, muzea i teatry. Ludzie. Tu na razie widzę tylko góry. Oczywiście, że są piękne! Widoki zapierają dech w piersi, choć ja dostaję zadyszki. Tu wszędzie jest pod górkę albo z górki, co wcale nie lepsze, bo kolana siadają. I jak tu się do tego przyzwyczaić...?
Oczywiście pamiętam nasze wypady do Zakopanego, ale tu to nie to samo, zresztą odwiedzisz mnie to zobaczysz. Prosiłaś, żebym opisała Ci Norwegię po kolei, według alfabetu, to nic mi nie umknie. To nie jest zły pomysł! Asymilacja, od tego zacznę. Ja, doświadczona emigrantka, nie powinnam mieć z tym problemu. Jednak język stanowi największą barierę i nie mam wyjścia, muszę się go nauczyć. Nie chce mi się, bo to już kolejny, i wszystko mi się miesza. Ale to nie wszystko. To tylko wierzchołek góry lodowej.
Proces asymilacji nigdy nie jest rzeczą łatwą. Szczególnie trudno jest osobom nieśmiałym i mało tolerancyjnym. Tu trzeba być otwartym na wiele kultur. Pamiętasz jak jeszcze będąc w USA opisywałam Ci przygodę ze staruszką w autobusie? Nakrzyczała na mnie, że może i jest stara, ale nie na tyle, aby jej już trumnę zbijać, a ja tylko chciałam być miła. Nie chciałam jej urazić ani podkreślać wieku, tylko ustąpiłam jej miejsca z szacunku do starszych osób, który wyniosłam z domu. Tu też chwilami czuję się jak dziecko we mgle.
Poznaję wielu nowych ludzi. Wymieniamy się doświadczeniami. Widzę jak ciężko jest osobom, które nie mają wcześniejszych doświadczeń emigracyjnych. Jednak obserwuję też ciekawe zjawisko, którego w sumie nie umiem nazwać. Wyobraź sobie, że osoby mające trudności w asymilacji tylko na początku wydają się zagubione czy też mniej wydajne. Jak tylko uwierzą w swoje możliwości, to płyną z prądem. Mają jakiś cel w głowie i realizują go cierpliwie, krok po koku. Znajdują pracę i wracają do wykonywanego w Polsce zawodu. Kupują domy lub otwierają własne firmy. Z boku to wydaje się takie proste!
Czytałam ostatnio ciekawy artykuł o etapach asymilacji. Pierwszy z nich pozornie wydaje się najciekawszy, bo polega na poznawaniu reguł, praw i mechanizmów nowego otoczenia. Bardzo mi pomógł uporządkować swoje myśli, bo są ostatnio bardzo rozbiegane. Sądzę, że niedługo będę mogła Ci więcej powiedzieć o Norwegach, bo poznaję wiele ciekawych osób. Już teraz widzę pewne różnice i staram się uczyć nowych wzorców zachowań, choć nie powiem, aby moje własne normy były złe. Myślę, że wzajemnie od siebie powinniśmy się uczyć.
I tu, Kochana moja, przechodzimy do stadium drugiego, w którym chyba się znajduję, o ile dobrze rozumiem artykuł. Fachowo to się nazywa „reorientacja psychologiczna”. (Już teraz wiem, dlaczego nie studiowałam psychologii. Sama terminologia by mnie przerosła). Słowem, nabrałam już dystansu emocjonalnego do tego co nowe i już nie jestem w wiecznym szoku. Wyobraź sobie, że w pierwszym tygodniu notorycznie przegapiałam swój przystanek autobusowy, bo tu wszystkie są na żądanie. Zanim zorientowałam się, że to mój, autobus już go dawno minął.
Z tego co przeczytałam, w następnej kolejności powinna przyjść tolerancja, i powiem Ci szczerze, że czekam na nią z utęsknieniem. Ale czasami zadaję sobie pytanie, czy to nie obojętność. Bo jak można nie zauważać tego, co jest sprzeczne z naszym światopoglądem? Wiem, że to kontrowersyjne tematy, ale ja jestem bardzo staroświecka. Dla mnie na przykład związek z mężczyzną równa się z zawarciem małżeństwa, a tu nie ma ono takiego znaczenia. Wielu Norwegów żyje w związkach partnerskich. Mają dzieci. Wspólne domy. Wspólne plany. Co więcej, tu jest to respektowane przez prawo. Nie trzeba być formalnie razem, by wziąć na przykład kredyt na dom. Czasami myślę, że to dobre, a czasami wydaje mi się, że gdy masz ten ślub, to trudniej się rozstać.
Jeśli chodzi o całkowitą asymilację, to chyba muszę jeszcze poczekać. To takie zupełne przystosowanie się i uznanie panujących tu norm za swoje. Hm, no nie wiem. Najbardziej dziwi mnie to, że dzieci tu należą do państwa. Nie wiem, czy to kiedykolwiek zrozumiem. Dla mnie rodzina to podstawowa komórka społeczna. A Ty jak sądzisz?
Poza tym czuję się Polką i nie wyobrażam sobie, abym przestała posługiwać się własnym językiem na rzecz norweskiego i przyjęła obyczaje oraz ich wzorce zachowań. Myślę, że trzeba dać się poznać, pokazać im naszą kulturę, tradycje i dziedzictwo historyczne. Norwegowie są otwarci. Przynajmniej ci, których do tej pory poznałam.
Zapuszczam włosy! Taka nowość na sam koniec. Tu prawie każda kobieta ma długie, najczęściej proste i do tego blond kosmyki. Pytasz, czy Norwegowie są przystojni? Cóż, kwestia gustu. Niemniej jedno jest pewne – są bardziej wysportowani i dużo szczuplejsi niż nasi panowie!
Pozdrawiam Cię i do przeczytania niebawem! Czekaj z utęsknieniem na literkę B, bo w norewskim jest dużo słów zaczynających się na nią – jak choćby moje Bergen...
Twoja Justa
minęło kilka tygodni od mojego wyjazdu. Pytasz czy tęsknię? Nie, jeszcze nie. Choć za Tobą zawsze. Jestem na etapie poznawania wszystkiego. Norwegia jest fascynująca. Piękna. Amelka, Bergen bardzo by Ci się spodobało. Ty lubisz takie małe miasteczka. Ja niekoniecznie. Wiesz, że mnie zachwyca Nowy Jork. Ogrom wszystkiego. Kina, muzea i teatry. Ludzie. Tu na razie widzę tylko góry. Oczywiście, że są piękne! Widoki zapierają dech w piersi, choć ja dostaję zadyszki. Tu wszędzie jest pod górkę albo z górki, co wcale nie lepsze, bo kolana siadają. I jak tu się do tego przyzwyczaić...?
Oczywiście pamiętam nasze wypady do Zakopanego, ale tu to nie to samo, zresztą odwiedzisz mnie to zobaczysz. Prosiłaś, żebym opisała Ci Norwegię po kolei, według alfabetu, to nic mi nie umknie. To nie jest zły pomysł! Asymilacja, od tego zacznę. Ja, doświadczona emigrantka, nie powinnam mieć z tym problemu. Jednak język stanowi największą barierę i nie mam wyjścia, muszę się go nauczyć. Nie chce mi się, bo to już kolejny, i wszystko mi się miesza. Ale to nie wszystko. To tylko wierzchołek góry lodowej.
Proces asymilacji nigdy nie jest rzeczą łatwą. Szczególnie trudno jest osobom nieśmiałym i mało tolerancyjnym. Tu trzeba być otwartym na wiele kultur. Pamiętasz jak jeszcze będąc w USA opisywałam Ci przygodę ze staruszką w autobusie? Nakrzyczała na mnie, że może i jest stara, ale nie na tyle, aby jej już trumnę zbijać, a ja tylko chciałam być miła. Nie chciałam jej urazić ani podkreślać wieku, tylko ustąpiłam jej miejsca z szacunku do starszych osób, który wyniosłam z domu. Tu też chwilami czuję się jak dziecko we mgle.
Poznaję wielu nowych ludzi. Wymieniamy się doświadczeniami. Widzę jak ciężko jest osobom, które nie mają wcześniejszych doświadczeń emigracyjnych. Jednak obserwuję też ciekawe zjawisko, którego w sumie nie umiem nazwać. Wyobraź sobie, że osoby mające trudności w asymilacji tylko na początku wydają się zagubione czy też mniej wydajne. Jak tylko uwierzą w swoje możliwości, to płyną z prądem. Mają jakiś cel w głowie i realizują go cierpliwie, krok po koku. Znajdują pracę i wracają do wykonywanego w Polsce zawodu. Kupują domy lub otwierają własne firmy. Z boku to wydaje się takie proste!
Czytałam ostatnio ciekawy artykuł o etapach asymilacji. Pierwszy z nich pozornie wydaje się najciekawszy, bo polega na poznawaniu reguł, praw i mechanizmów nowego otoczenia. Bardzo mi pomógł uporządkować swoje myśli, bo są ostatnio bardzo rozbiegane. Sądzę, że niedługo będę mogła Ci więcej powiedzieć o Norwegach, bo poznaję wiele ciekawych osób. Już teraz widzę pewne różnice i staram się uczyć nowych wzorców zachowań, choć nie powiem, aby moje własne normy były złe. Myślę, że wzajemnie od siebie powinniśmy się uczyć.
I tu, Kochana moja, przechodzimy do stadium drugiego, w którym chyba się znajduję, o ile dobrze rozumiem artykuł. Fachowo to się nazywa „reorientacja psychologiczna”. (Już teraz wiem, dlaczego nie studiowałam psychologii. Sama terminologia by mnie przerosła). Słowem, nabrałam już dystansu emocjonalnego do tego co nowe i już nie jestem w wiecznym szoku. Wyobraź sobie, że w pierwszym tygodniu notorycznie przegapiałam swój przystanek autobusowy, bo tu wszystkie są na żądanie. Zanim zorientowałam się, że to mój, autobus już go dawno minął.
Z tego co przeczytałam, w następnej kolejności powinna przyjść tolerancja, i powiem Ci szczerze, że czekam na nią z utęsknieniem. Ale czasami zadaję sobie pytanie, czy to nie obojętność. Bo jak można nie zauważać tego, co jest sprzeczne z naszym światopoglądem? Wiem, że to kontrowersyjne tematy, ale ja jestem bardzo staroświecka. Dla mnie na przykład związek z mężczyzną równa się z zawarciem małżeństwa, a tu nie ma ono takiego znaczenia. Wielu Norwegów żyje w związkach partnerskich. Mają dzieci. Wspólne domy. Wspólne plany. Co więcej, tu jest to respektowane przez prawo. Nie trzeba być formalnie razem, by wziąć na przykład kredyt na dom. Czasami myślę, że to dobre, a czasami wydaje mi się, że gdy masz ten ślub, to trudniej się rozstać.
Jeśli chodzi o całkowitą asymilację, to chyba muszę jeszcze poczekać. To takie zupełne przystosowanie się i uznanie panujących tu norm za swoje. Hm, no nie wiem. Najbardziej dziwi mnie to, że dzieci tu należą do państwa. Nie wiem, czy to kiedykolwiek zrozumiem. Dla mnie rodzina to podstawowa komórka społeczna. A Ty jak sądzisz?
Poza tym czuję się Polką i nie wyobrażam sobie, abym przestała posługiwać się własnym językiem na rzecz norweskiego i przyjęła obyczaje oraz ich wzorce zachowań. Myślę, że trzeba dać się poznać, pokazać im naszą kulturę, tradycje i dziedzictwo historyczne. Norwegowie są otwarci. Przynajmniej ci, których do tej pory poznałam.
Zapuszczam włosy! Taka nowość na sam koniec. Tu prawie każda kobieta ma długie, najczęściej proste i do tego blond kosmyki. Pytasz, czy Norwegowie są przystojni? Cóż, kwestia gustu. Niemniej jedno jest pewne – są bardziej wysportowani i dużo szczuplejsi niż nasi panowie!
Pozdrawiam Cię i do przeczytania niebawem! Czekaj z utęsknieniem na literkę B, bo w norewskim jest dużo słów zaczynających się na nią – jak choćby moje Bergen...
Twoja Justa
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
25-01-2016 11:04
3
0
Zgłoś
24-01-2016 11:59
7
0
Zgłoś